Jak tani może być pełnoklatkowy bezlusterkowiec? - czy możliwa jest cyfrowa małpka
Canon może pochwalić się najtańszym regularnie dostępnym modelem bezlusterkowca z najświeższej linii produktowej. Czy jednak EOS RP wyznacza granice taniości pełnoklatkowego aparatu tej klasy? A może możemy oczekiwać tańszych konstrukcji. Tylko jak dużo tańszych?
Canon niedawno wprowadził na rynek model pełnoklatkowego bezlusterkowca EOS RP. Aparat spotkał się z mieszanymi opiniami, bo choć jest to niewątpliwie dobry sprzęt, wielu użytkownikom pełnoklatkowych lustrzanek jawi się jako mało nowatorski produkt. Swój punkt widzenia, przeciwnicy EOSa RP motywują dostępnością w podobnej cenie lustrzanek, które potrafią co najmniej to samo. Oczywiście wątpliwym jest stwierdzenie, że bezlusterkowiec i lustrzanka mogą być traktowane jako w pełni zamienne produkty. W argumentacji pada jednak słowo cena i to ona jest najpewniej przyczyną niezadowolenia.
Czy zatem bezlusterkowiec pełnoklatkowy może być jeszcze tańszy niż EOS RP? A raczej pozycjonowany niżej cenowo jako nowy produkt, bo tańsze niż nowy EOS RP pełnoklatkowe bezlusterkowce znajdziemy w sklepach.
Canon w osobie Michaela Burnhilla (menedżer wsparcia technicznego w Europie), chce chyba dać nam do zrozumienia, że jest to możliwe. W wywiadzie dla EOS Magazine stwierdził krótko - Tak.
Pełna klatka dla mas w latach 90. XX wieku
Część z nas pamięta osobiście czasy, gdy furorę robiły kompaktowe aparaty pełnoklatkowe (małoobrazkowe) typu małpka, które w zasadzie ograniczały naszą aktywność fotografa do wyboru motywu i naciśnięcia spustu migawki. Funkcji w menu nie było, ba nawet samo stwierdzenie menu jest na wyrost, bo to co można było ustawić ustawiało się przyciskami na obudowie. Aparaty tej klasy z czasem taniały coraz bardziej, a końcu były tak tanie, że nie opłacało się naprawiać zepsutego, lepiej było kupić nowy.
Pełnoklatkowy Kodak 835 AF - widok z przodu oraz z tyłu po uniesieniu klapy komory na film. Oznaczenie DX na przedniej ściance nie ma nic wspólnego z rozmiarem filmu, to odniesienie do kodów, które automatyka aparatu odczytywała z opakowania filmu.
Przykładem takiej małpki jest analogowy Kodak 835 AF, do kupienia w sklepach we wczesnych latach 90. XX wieku. Aparat pogranicza, z automatyką, które brakło najtańszym konstrukcjom (tam nawet film trzeba było przewijać ręcznie), ale też bez zmiennej ogniskowej co trafiało się w tych najwyżej wycenianych. Pod koniec XX wieku pojawiły się też aparaty umożliwiające fotografowanie na specjalnych filmach o rozmiarze APS (stąd bierze się nazwa sensorów APS-C). Aparaty tego typu miały rozwiniętą jeszcze bardziej automatykę (samoczynne ładowanie, możliwość zmiany szerokości kadru), ale pojawiły się tuż przed rozpowszechnieniem cyfrówek i nie zawojowały rynku.
Aparaty typu małpka w czasach cyfrowych
Można zadać sobie pytanie, czy w czasach cyfrowych mogą nam towarzyszyć takie cyfrowe małpki? Czyli aparaty z pełną klatką (wiadomo takiej w smartfonie nie zmieścimy), a także zamocowanym na stałe obiektywem, ale ograniczonymi do minimum możliwościami wpływania na ekspozycję i inne ustawienia. Można by zastanawiać się, czy nie pozbawione też ekranów podglądu, ale może nie idźmy zbyt daleko z upraszczaniem konstrukcji. Pomijam tu już istniejące produkty jak Sony RX1, bo to z kolei najwyższa półka cenowa.
Tania lustrzanka Canon EOS 4000D z sensorem APS-C. Czy doczekamy się pełnoklatkowego bezlusterkowca tej klasy?
Odpowiedź na powyższe pytanie może być twierdząca, lecz nie spodziewajmy się bardzo niskich kosztów. To jak bardzo z ceną w przypadku nowego produktu można zejść dowiemy się w chwili prezentacji takiego supertaniego pełnoklatkowego aparatu, ale wiadomo, że cyfrowa małpka wciąż będzie wyposażona w kosztowne elementy - elektronikę i sensor. Te mogą mieć obcięty potencjał, ale wciąż są to istotne i zaawansowane technologicznie części, które muszą być obecne w aparacie.
W czasach analogowych o jakości zdjęć decydowały oprócz umiejętności fotografa, optyka w obiektywie i zakupiony film, a także to jak został on potem wywołany. Analogowe kompakty (małpki) miały z oczywistych względów optykę nie najwyższych lotów, ale film można było do nich włożyć najlepszy jak się da. Tylko że to był już nasz wybór, do którego nie zmuszał nas producent. I tak obniżenie ceny analogowego aparatu typu małpka nie było problemem.
Dziś pewnych granic nie przekroczymy, chyba że pojawią się supertanie sensory pełnoklatkowe o bardzo słabych parametrach, ale taki zabieg nie miałby raczej sensu.
Źródło: inf. własna
Komentarze
3