Canon rozszerzył swoją linię aparatów EOS R o model pozbawiony pewnych elementów flagowego obecnie EOSa R co pozwoliło obniżyć cenę tego bezlusterkowca. A mimo to zastanawiamy się, czy to dobry krok?
Każdy z nas chciałby, by sprzęty elektroniczne kosztowały jak najmniej. Również aparaty. Lecz dążenie do zmniejszenia ceny poprzez zmianę specyfikacji, uproszczenie konstrukcji, co może odbić się na ergonomii, wcale nie musi być dobrą strategią. Pierwsze wrażenie było takie, że pełnoklatkowe bezlusterkowce, czy to Canona czy Nikona to aparaty dla ambitnych użytkowników. Tymczasem nowy Canon EOS RP to ukłon w stronę tych mniej wymagających i mniej zasobnych w gotówkę. Lecz ich przecież miał zadowalać system EOS M.
Canon EOS RP wygląda jak EOS R, którego przycięto u góry i na dole, a potem jeszcze trochę ściśnięto
To pierwsze odczucie może oczywiście się zmienić z czasem, bo jeszcze nie mam pojęcia jak będzie radził sobie Canon EOS RP. Lecz przyglądając się ofercie obiektywowej w tym nowym szkłom systemu EOS R, które ponownie należą do kosztownych, trudno jakoś myśleć o całym pełnoklatkowym systemie bezlusterkowców Canona (z obiektywami dedykowanymi, bez stosowania przejściówki) jako propozycji atrakcyjnej cenowo.
Canon EOS RP - on jest jakby bardziej amatorski
W Canonie EOS R stosowany jest przycisk Mode, który w połączeniu z pokrętłem kontrolnym pozwala zmieniać tryb pracy. Tenże tryb jak i wiele innych parametrów, które możemy konfigurować wyłącznie przyciskami na obudowie, wyświetlany jest na pomocniczym kwadratowym ekranie podglądu.
W Canon EOS RP ten wyświetlacz znikł, a jego miejsce zajęło pokrętło (zagłębione podobnie jak inne elementy kontrolne w górnym panelu obudowy) z klasycznym dla Canona układem trybów fotografowania PTvAvM, a także dostępem do trzech trybów użytkownika. Znikł kontrowersyjny pasek dotykowego pod prawym kciukiem i być może za nim nie będziemy płakać, ale dlaczego nie wykorzystano dostępnej przestrzeni by umieścić dżojstik przydatny np. przy zmianie położenia punktu AF. Zastosowany w EOS R i RP wybierak wielokierunkowy nadaje się do poruszania po menu, ale poruszanie punktem AF jest już niewygodne.
Inne pokrętła kontrolne nie zmieniły swojego położenia, ale zamiast przycisku do blokowania (Lock) mamy teraz dźwignię, co po chwili staje się zrozumiałe. Uchwyt dłoni w EOS RP jest płytszy, a to poważnie odbije się na wygodzie uchwytu (przynajmniej w moim przypadku).
Na tylnej ściance zastaniemy ten sam układ elementów kontrolnych, ale w nieco innych odległościach, które są konsekwencją zastosowania mniejszego wizjera elektronicznego i zmniejszenia tym samy wysokości całej obudowy. Canon przeniósł czujnik zbliżeniowy na bok otworu wizjera (w EOS R był on umieszczony pod).
Przód aparatu jest podobny, ale zmniejszone wymiary korpusu (132,5 x 85 x 70 mm) przekładają się na inne wyprofilowanie części elementów. Uwagę zwracają też tylko pojedyncze otwory mikrofonów, które wykorzystywane są podczas filmowania.
Jak widać mamy wiele zmian, które czynią z EOS RP aparat bardziej amatorski (choć efekty zdjęciowe mogą być jak najbardziej profesjonalne), ale jeden wyznacznik zaawansowanych systemowych aparatów pozostał. Nie mamy tu wbudowanej lampy błyskowej - potrzebna jest nam zewnętrzna. Czas synchronizacji z lampami to 1/180 sekundy.
Bez lampy błyskowej, a akumulator słabiutki
Mniejsze wymiary to też mniejsza waga korpusu (nie jest on uszczelniany w przeciwieństwie do EOS R). Wynosi ona tylko 440 gramów (485 z akumulatorem) co czyni ten aparat wyjątkowo lekkim w swojej klasie. Korpus jest uszczelniony. Ta lekkość to też słabszy akumulator (zastosowano LP-E17), choć o jego wydajności wolę teraz nie dyskutować (wedle instrukcji jest to jedynie 250 zdjęć). Dobrze, że można ją naładować ładowarką USB.
Tak samo jak w EOS R do dyspozycji oddano nam pojedynczy slot na karty pamięci SD zgodne z UHS-II.
Zaglądamy pod maskę Canon EOS RP - najszybszy AF w swojej klasie
Wewnątrz aparatu znalazł się sensor CMOS o rozdzielczości 26,2 Mpix (zdjęcia o rozdzielczości 6240 x 4160 pikseli) z najszybszym w klasie pełnoklatkowych bezlusterkowców systemem DualPixel AF (4779 pozycji punktu pomiaru ostrości, szybkość ostrzenia 0,05 s, czułość od -5EV) i funkcją wykrywania oka (Eye AF). Te parametry stały się źródłem zarzutów przed premierą, gdyż podejrzewano, że to ten sam sensor co w Canon EOS 6D Mark II. W praktyce to inny układ.
Canon zastosował też nowszy procesor obrazu DIGIC 8. Zakres czułości ISO to od 100 do 40000, a po rozszerzeniu od 50 do 102400. Szkoda że tryb seryjny to jedynie 5 kl/s (bufor na 50 zdjęć RAW), a przy śledzeniu AF już tylko 4 kl/s, ale nie da się mieć wszystkiego naraz. Mechaniczna migawka otwiera się z czasem od 30 do 1/4000 sekundy lub Bulb.
Canon EOS RP podobnie jak EOS R nie ma wbudowanej stabilizacji matrycowej, ale wprowadził technikę Dual Sensing IS, która pozwala lepiej współpracować stabilizacji obiektywowej z korpusem dzięki wykorzystaniu do stabilizacji również danych z matrycy aparatu.
Wspomniany wizjer elektroniczny ma słabsze parametry niż ten w EOS R. Dostajemy rozdzielczość tylko 2360 tys. punktów i powiększenie 0,7x. Tylny uchylno-obrotowy dotykowy ekran ma przekątną 3 cale i rozdzielczość 1040 tys. punktów (dwa razy mniej niż w EOS R). Jak widać Canon uciął trochę tu, trochę tam, tak by za bardzo nie pogorszyć ergonomii, ale jednak.
Przycięte wideo i wejścia/wyjścia
Tryb filmowy? Krótko mówiąc, bezlusterkowy pełnoklatkowy Canon nadal na wiele nam nie pozwoli. Co prawda mamy 4K przy 25 kl/s (30 kl/s w trybie wideo poklatkowego) z dźwiękiem stereo, ale z przyciętym o 1,6x kadrem, czyli poczujemy się jak podczas filmowania w 4K aparatem z sensorem APS-C. Próbkowanie 4:2:0 przy 8-bitach dla zapisu na karcie pamięci (gdy wyjście do zewnętrznego rekordera przez HDMI mamy 4:2:2 8 bit), brak Canon Log czy innego zaawansowanego sposobu kodowania sygnału w standardzie.
Długość pojedynczego klipu ograniczona jest czasowo do 29 minut 59 sekund. Zapis odbywa się z maksymalną przepływnością 120 Mbps co daje plik o rozmiarze około 870 MB na minutę. Możemy też wycinać pojedyncze klatki z filmu 4K.
Zapis z rozszerzonym zakresem dynamicznym (HDR) dostępny jest w rozdzielczości FullHD i HD przy klatkarzu 30 i 25 kl/s.
Aparat dysponuje wejściem mikrofonowym i wyjściem na słuchawki. Listę portów uzupełnia złącze HDMI, USB typu C (zgodne z USB 2.0) i wejście dla wężyka spustowego. Wbudowano też jednozakresowe Wi-Fi (2,4 GHz) oraz Bluetooth.
Dodatkowy grip czyli jak przywrócić rozmiar EOSa R
Uchwyty pionowe często nazywane są uchwytami na baterie, ale możliwość umieszczenia w nich dodatkowego źródła energii to tylko jedna z przydatnych cech. Tymczasem Canon przygotował akcesorium (EG-E1), które pełni rolę rozszerzenia rozmiaru pionowego (poprawia ergonomię uchwytu do poziomu podobnego co w EOS R) i prawdopodobnie będzie popularnym dodatkiem.
Przyjemna cena, dla każdego, ale to wciąż tylko korpus
Jak bardzo zmiany w korpusie Canona EOS RP, mniejsze rozmiary i waga, słabsza specyfikacja tu i tam, przekłada się na cenę aparatu? Canon EOS RP do sprzedaży trafi pod koniec lutego. Korpus został wyceniony na 1499 euro (cena z adapterem obiektywów EF - EOS R). Będzie też oczywiście klasyczny zestaw z obiektywem RF 24-105 mm f/4L IS USM, który wyceniono na 2499 euro (cen w złotych jeszcze nie znamy).
Dostajemy więc jak widać aparat tańszy niż EOS R, ale skoro to system, to mówiąc o cenie należy rozpatrywać koszt zarówno korpusu jak i obiektywów. A tu nie mamy szkieł, które można uznać za tanie. Nawet kitowy RF 24-105 mm f/4L IS USM to wydatek 5500 zł. Dlatego można zastanawiać się, czy Canon wykonał dobry ruch?
Wydaje się, że do korpusu tańszego powinny być dostępne tańsze szkła (bez konieczności stosowania przejściówki). Można jednak spojrzeć się na problem też z innej perspektywy. Cen obiektywów nie można zbijać w nieskończoność, bo w pewnym momencie straci sens zakup dobrego aparatu. Mimo wszystko przydałoby się coś tańszego dla systemu EOS R, bo są użytkownicy, którzy mogą pomóc zbudować siłę systemu tylko tym, że będą chcieli mieć taki korpus. Nawet jeśli ze słabszym obiektywem.
Źródło: Canon
Komentarze
4Podobnie tutaj lekki upust na korpusie i później tą różnicę mnożymy przez 100 - bo tyle musimy wydać ekstra żeby mieć pełnowartościowy produkt ???
Tu chyba księgowi i dział marketingu wypili za dużo. Dużo za dużo....