Tadżykistan chciał oprzeć swoją energetykę na odnawialnych źródłach energii. Okazało się jednak, że zmiany klimatyczne w połączeniu z nierozsądnym zarządzaniem zasobami doprowadziły do tego, że kraj musi walczyć z blackoutami.
Tadżykistan to jeden ze słabiej rozwiniętych krajów Azji Centralnej. Jego władze miały plan, by krajową energetykę oprzeć o odnawialne źródła energii, a konkretnie o elektrownie wodne. Jak podaje serwis wnp.pl, w teorii sytuacja kraju jest dobra – zasoby energetyczne oparte na energii spadku wód szacuje się na 527 TWh. W praktyce jednak kraj wykorzystuje zaledwie 4 proc. zdolności, jakie dają rzeki.
Problemy z produkcją energii elektrycznej prowadzą do blackoutów i racjonowania energii. Mieszkańcy Tadżykistanu muszą przyzwyczaić się do zimna – większość mieszkań ogrzewa się tak energią elektryczną, a obywatele otrzymują energię elektryczną tylko przez dziesięć godzin w ciągu doby. Problemy występują też latem, gdy ze względu na przerwy w dostawie energii mieszkańcy kraju nie mają na przykład sposobu na to, by chłodzić żywność, w wyniku czego ta względnie szybko ulega zepsuciu.
Chcieli czystej energii, teraz mają kryzys
Problemy z zaopatrzeniem obywateli w energię elektryczną wynikają z nierozsądnego gospodarowania zasobami wodnymi. Oprócz tego istotnym problemem są zmiany klimatyczne, które prowadzą do występowania susz i spadku poziomu wody w rzekach.
Tadżykowie upatrują szansy na rozwiązanie problemów z zapewnieniem energii elektrycznej w ukończeniu budowy elektrowni wodnej Rogun, która ma osiągnąć moc 3,6 tys. MW, czyli odpowiednik trzech średnich bloków atomowych. Jak podaje serwis wnp.pl, obiekt został częściowo uruchomiony w 2018 r., ale do zakończenia prac jeszcze daleka droga. Pomóc w ukończeniu budowy miałaby pożyczka 500 mln dolarów ze zdominowanego przez Chiny Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych.
Komentarze
3Polska trudna języka, co?