Choć brzmi to zaskakująco, takie jest zdanie Matta Taylora z zespołu Rosetta i nie ma powodów by mu nie wierzyć
Szczęście w nieszczęściu. Tak można nazwać to co wydarzyło się podczas lądowania próbnika Philae na powierzchni komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko. Przypomnijmy, nie zadziałał silnik manewrowy, który miał docisnąć podczas lądowania 100 kg Philae do powierzchni, ani nie wystrzeliły harpuny, których celem było wbicie się w powierzchnię komety i zakotwiczenie lądownika. Jak wynika z analizy danych obserwacyjnych, w praktyce dla misji Philae te awarie były wręcz wymarzonym zbiegiem okoliczności.
Jak już pisaliśmy w newsie o lądowaniu Philae 12 listopada, po zakończeniu działań na powierzchni Philae umilkł w pierwszych godzinach 15 listopada. Z danych, które przesłano, w tym tych zgromadzonych przez instrument MUPUS, udało się wywnioskować jak wygląda powierzchnia komety. Pod kilkunastocentymetrową miałką warstwą pyłu znajduje się twardy lód.
Słowo „twardy” jest tu kluczowe. Zdaniem naukowca pracującego przy projekcie Rosetta, Matta Taylora, harpuny zainstalowane w podporach lądownika nie byłyby w stanie wbić się w powierzchnię komety w stopniu, który umożliwiłby zakotwiczenie. Zwłaszcza że wspomniany silnik manewrowy, dociskający lądownik, nie działał.
Jeśli harpuny jedynie uderzyłyby w lodową powierzchnię komety, wywołałoby to odwrotnie skierowaną siłę, na tyle dużą, by Philae odbił się od powierzchni komety i odleciał w przestrzeń kosmiczną nie wykonując jakichkolwiek badań. To dopiero byłby zimny prysznic dla zespołu Rosetta i wtedy na pewno nikt nie wahałby się mówić otwarcie o całkowitej porażce ważnej części flagowej misji ESA, czyli Philae.
Mozaika złożona ze zdjęć wykonanych 26 listopada 2014 r. z odległości 30 kilometrów od komety
Tym razem nieprzewidywalność natury jak i technologii, a może jakiś niezwykły przypadek, pomogły naukowcom zrealizować ich cele. Dlatego nie marudźmy, że czasem coś idzie nie po naszej myśli. Może tak właśnie miało być.
Źródło: NASA, ESA, Forbes
Komentarze
20w filmie dokumentalnym mówili, że harpuny były projektowane właśnie pod lód, a nie pod miękkie podłoże.
Jakiś czas po wystrzeleniu sondy stwierdzili, że zamiast lodu będzie miękkie podłoże, dlatego zrobili testy, jak zachowają się harpuny przy żwirowo piaskowym gruncie - zadziałały.
Faktycznie przy awarii silnika efekt pewnie byłby odwrotny do zamierzonego, ale harpuny były projektowane pod lód.
Dlatego ich awaria mogła być pożądana gdy zawiódł silnik.
Gdyby silnik nie zawiódł, harpuny powinny jednak być przydatne, bo tak były projektowane.