Podczas targów ESWC 2008 w Poznaniu w krzyżowy ogień pytań wzięliśmy Adama Rączkę - „Briana”, administratora otwartych turniejów Quake'a, odbywającego się na stoisku firmy Microstar International. Rozmowę prowadzili: Ewa Stiller i Bogumił Petrykowski.
Ewa Stiller i Adam Rączka
benchmark.pl: Jak to się stało, że dziś administrujesz oraz sędziujesz największe imprezy związane z Polską sceną Quake'a?
Brian: W scenie Quake'a uczestniczę właściwie od 1999 roku i tak małymi kroczkami - coraz mniej grałem, coraz więcej działałem na zapleczu i w końcu wylądowałem tutaj.
Taka droga z gracza na sędziego. Na sędziego i organizatora.
benchmark.pl: Nie żałujesz trochę?
Brian - Nie, to taka naturalna ewolucja, za czasów licealnych człowiek miał więcej czasu, później ten czasu uleciał, ale w takiej formie można przynajmniej robić to co się lubi. Nie zrywać kontaktów, ani z grą, ani z graczami.
benchmark.pl: Na czym dokładniej polega sędziowanie w takich turniejach, za co jesteś odpowiedzialny i co oceniasz?
Brian: To zależy od turnieju, jeśli jest otwarty, tak jak dzisiaj, to jest właściwie kwestia zapanowania nad ludźmi. Bo komputerów jest mało, a ludzi setki - i to jest główny problem. Na dzisiejszym turnieju nie muszę się martwić o sprzęt, czy konfigurację. Natomiast w przypadku turniejów zamkniętych, finałów, kładziemy bardzo duży nacisk na to aby gracze mieli jak najwięcej wygody, oddzielamy ich od widowni, organizujemy im odpowiednie warunki. Typowe wymagania dla e-sportu.
benchmark.pl: A jeśli chodzi o samo sędziowanie?
Brian: Wszystko od technicznej strony, na dzień dobry sprawdzam obecność. Udostępniam im komputery, pomagam w konfiguracji, a później prowadzę rozgrywki, spisuję wyniki, tworzę na bieżąco drabinkę, przekazuję wyniki mediom.
benchmark.pl: Nie musisz więc rozstrzygać, czy uznać graczowi fraga?
Brian: Czasami muszę, bo zdarzają się takie problemy, że w czasie meczu zawiedzie komputer i wtedy muszę podjąć decyzje, w zależności od sytuacji, czy powtórzyć mecz od pewnego momentu, czy też nie. Czasami trzeba różne decyzje podejmować nagle, nie jest tak pięknie, że gracze siadają i tylko grają.
benchmark.pl: Zdarzały ci się jakieś przypadki cheatowania na turniejach?
Brian: Na LAN-ie nie. Wtedy mam podgląd obraz u i widzę, co kto robi. Natomiast w Internecie to jest nieuniknione, na pewno zdarzyły się takie przypadki o których nie wiem.
benchmark.pl: W przypadku sceny Quake'a jesteś dość znaną osobą, czym możesz się pochwalić ze swojej historii?
Brian - No cóż, co do sceny Quake'a, mogę pochwalić się głównie osiągnięciami organizacyjnymi. Turnieje organizuję od 2002 roku. Pierwsze odbywały się w Wyższej Szkole Informatyki w £odzi. Później pierwszy Polski międzynarodowy turniej w Rzeszowie, różne turnieje w Warszawie CGC i tym podobne, a od 2005 roku tutaj w Poznaniu.
benchmark.pl: Jak oceniasz scenę Quake'a w Polsce?
Brian: Quake'a IV nie widzę absolutnie, zresztą w ogóle się ta gra nie przyjęła, scena jest bardzo mała. Natomiast jeśli chodzi o Quake III, są to wahania, w zasadzie jakiś czas temu gra umarła i grało w nią dosłownie kilka osób. Teraz właśnie dzięki takim imprezom, jak dzisiejsza, scena odżywa, jest masa nowych osób, wracają starzy gracze.
benchmark.pl: Na jakim poziomie Twoim zdaniem jest obecny turniej?
Brian: Jeśli chodzi o turniej otwarty, to grają ludzie, którzy przyjdą i mają na to ochotę. Poziom jest więc dosyć niski. Z kolei finały stoją naprawdę na najwyższym poziomie.
benchmark.pl: Ale wśród tych „amatorów”, którzy pojawiają się na takich wolnych turniejach można chyba znaleźć graczy, którzy potrafią dobrze grać?
Brian: Owszem, ale na tych turniejach, które będą jutro, już nie grają amatorzy, tylko starzy wyjadacze, którzy pojawią się tutaj co roku, w tym samym składzie. Za każdym razem są po prostu niedoścignieni. To takie osoby jak MatrOx, Zix, Verb, Prox to ludzie, którzy w tym roku dostali zaproszenia właśnie za wyniki z poprzednich lat.
Dziękujemy za wywiad.
Rozmawiali:
Ewa Stiller, Bogumił Petrykowski
Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!