Kompakt ze 102x zoomem i lustrzankowe tele za 50 tysięcy złotych - skrajności w fotografii
Fotografia to dziedzina, w które pojęcie przedział cenowy jest baaardzo szerokie. Dotyczy to zresztą nie tylko zakresu cenowego, ale również proponowanych sprzętów.
Na targach CES 2018 pokazano dwa produkty - ultrazoom i teleobiektyw z konwerterem, dwóch firm, które zapisały się już na dobre w historii fotografii. To Kodak i Nikon. Dlaczego o nich wspominam? Bo są idealnym przykładem z jakimi skrajnościami możemy spotkać się w branży fotograficznej.
Kodak Astro Zoom 102x
Produkt Kodaka, a raczej zapowiedź, bo do tego ograniczyła się na razie firma, to kompakt typu ultrazoom z zoomem o krotności aż 102x. Już 60x zoom z tej serii (Kodak Astro Zoom) to operowanie na granicy rozsądnej jakości obrazu w przypadku najdłuższej ogniskowej, a tu mamy ponad tysiąc dodatkowych mm (przypuszczenie), które w praktyce raczej niewiele dadzą użytkownikowi.
Niewiele, bo z takim zoomem aparat ma niewielki sensor, który jakością nie grzeszy. Przy 102x zoomie fotografowanie czy filmowanie będzie wyzwaniem nie tylko ze względu na stabilność. Do głosu dojdzie natura w postaci zakłóceń wprowadzanych przez atmosferyczne turbulencje do obrazu. Szczególnie mocno dających się we znaki gdy mamy duże kontrasty temperaturowe na drodze światła biegnącego od motywu do aparatu.
Starszy już model Kodak Astro Zoom AZ651 o 60x zoomie
Dlatego Kodak Astro Zoom 102x to prędzej puszenie się na pokaz, a takie coś wolę w wykonaniu rajskich ptaszków.
Nikon AF-S NIKKOR 180–400mm f/4E TC1.4 FL ED VR do lustrzanki
Drugi z producentów, który ma zresztą w ofercie bardzo udany ultrazoom P900 (z 83x zoomem), ogłosił wprowadzenie do oferty profesjonalnego (bo jak inaczej mówić o obiektywie za 50 tysięcy, a może i więcej złotych) teleobiektywu o zakresie ogniskowych 180-400 mm.
Ten zakres ogniskowych można dzięki wbudowanemu konwerterowi 1,4x zwiększyć do 250-560 mm. Parametry wymarzone nie tylko dla fotografów sportowych, ale też tych, którzy lubią podglądać naturę i chcą mieć mimo wszystko swobodę zmiany pola widzenia (do fotografii przyrody najlepiej nada się stałoogniskowe szkło). Na papierze nowy Nikkor również prezentuje się świetnie zapewniając wysoką ostrość w całym kadrze niezależnie od ogniskowej.
Tym co budzi obawy jest jasność f/4, albo f/5,6 po zastosowaniu konwertera. W rzeczywistości nie jest tak źle jak to widzą osoby, które wolą porozprawiać o takim sprzęcie, ale na pewno nigdy go nie kupią. Właśnie, kupią. Coż, co najmniej 50 tysięcy złotych za ważący 3,5 kilograma (i to mimo zastosowania fluorytowej soczewki) sprzęt to jednak spora inwestycja.
I takie oto skrajności mamy w fotografii. Od dość tanich, bo w cenach 1000-1500 zł, kompaktów, których przydatność jest raczej zabawkowa, do wysoko wycenionych (nawet zbyt wysoko) sprzętów dla bardzo wymagających użytkowników, stanowiących obiekt westchnień nie tylko amatorów. To zresztą nie największe kontrasty.
I jeszcze jedno - ultrazoomy (czy też superzoomy) tak łatwo się nie poddadzą. Co prawda krotność 102x jest bez sensu, ale 25-krotny zoom z zaawansowanym kompakcie z sensorem typu 1 cal to świetna propozycja. W świetle pokazanych tu kontrastów, nawet cena 6-7 tysięcy złotych za taką cyfrówkę nie przeraża.
Źródło: Kodak, Nikon, inf. własna
Komentarze
5Ale pod Okęciem jak się zlapie startujący samolot, to widać minę pilota ;-)
No bez jaj...Aparat za 1500 zabawką?