Tinder jest już passe? Wśród pokolenia Z rządzi inna aplikacja
W najnowszym raporcie finansowym giganta serwisów randkowych – firmy Match Group da się zauważyć problemy z jakimi boryka się aplikacja Tinder, w której liczba płatnych użytkowników spada szósty kwartał z rzędu. Rośnie za to, i to mocno, jego konkurencja w postaci Hinge.
Czy jest ktoś kto nie zna Tindera? Kilka lat temu ta aplikacja randkowa przeżywała prawdziwy boom przyciągając do siebie masę użytkowników. Pomijając już nawet czy Tinder jest skuteczny w tym do czego został stworzony, czyli nawiązywaniu relacji, nie da nie zauważyć, że od jakiegoś czasu stojąca za nim firma Match Group nie ma za bardzo pomysłu na to jak usprawnić jej działanie i pozbyć się psujących dobre wrażenie botów i innych problematycznych elementów. Chętnie za to dodawane są nowe, nie zawsze zrozumiałe funkcje takie jak ta niedawna w postaci udostępniania swojej randki… na Tinderze.
Hinge na wzrostowej fali
Niestety, jak pokazał wspomniany już wcześniej raport finansowy Tinder wyraźnie traci zainteresowanie. Co prawda wciąż może pochwalić się imponującą bazą 50 milionów aktywnych użytkowników, ale tylko 10 milionów to płatni subskrybenci. I tu właśnie pojawia się Hinge – inna aplikacja randkowa Match Group, która w tym samym czasie osiągnęła 50 procentowy wzrost przychodów (w porównaniu do roku poprzedniego), co dało firmie 124 milionów dolarów.
Co najciekawsze, za Hinge placi jak na razie „jedynie” 1,4 miliona osób. To bardzo dużo jak na aplikację, która reklamowana jest hasłem „Hinge, zaprojektowany do tego, by go usunąć”. Dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi szybkie wyjaśnienie – Hinge to aplikacja, która ma służyć znajdowaniu długotrwałych relacji, a nie przelotnych romansów jak Tinder. Po znalezieniu swojej drugiej połówki zwyczajnie mamy apkę odinstalować.
Klienci preferują prawdziwą miłość
Wygląda więc na to, że użytkownicy bardziej skłonni są płacić za nadzieję znalezienia prawdziwej miłości niż za przypadkowe, niezobowiązujące znajomości. Tinder oferuje opcjonalne zakupy w aplikacji, takie jak Super Lajki czy funkcję "Zobacz, kto cię lubi", ale przychody z tych usług spadły już o 18 procent. Jak zauważył Gary Swidler, dyrektor finansowy Match Group, trend ten ostatnio mocno się nasilił. Według TechCrunch, zmieniające się preferencje użytkowników mogą zwiastować nową erę w świecie cyfrowych randek, gdzie aplikacje takie jak Hinge zyskają przewagę dzięki skupieniu na trwalszych relacjach. I chyba tego właśnie poszukuje obecnie młodzi ludzie z pokolenia Z.
Źródło: TechCrunch
Komentarze
4Ja sam poznałem swoją Żonę przez internet, dzięki wspólnym zainteresowaniom. Ale to były czasy gdzie co najwyżej portale randkowe istniały, o appkach można było zapomnieć gdyż smartphone dopiero raczkowały i były dostępne tylko dla ludzi z grubymi portfelami :P
Dużo lepsza alternatywa dla mnie to Boo, jeszcze tam nie trafiło tak dużo osób, które szuka tylko zabawy