Tinder to aplikacja randkowa, która pokocha każdego wiernego użytkownika. Chociaż wydaje się być portalem społecznościowym, to działa dokładnie tak samo jak gra na urządzenia mobilne. Jak Tinder to robi, że najchętniej to z nim idziemy do łóżka?
W sierpniu Tinder obchodził swoje dziesiąte urodziny i od dekady wydaje się działać podobnie. Wystarczy pobrać aplikację, stworzyć profil i wśród proponowanych ludzi wyłowić kogoś w sam raz dla siebie. Przesunięcie w prawo oznacza, że osoba do pary nam odpowiada, a w lewo, że nie. Wybory negatywne są nieodwracalne, ale jeśli nasz profil także przypadnie do gustu polubione przez nas postaci, Tinder tworzy z nas parę i pozwala nawiązać kontakt.
Sukces w postaci realnej znajomości wdaje się na kliknięcie, ale aplikacji nie zupełnie o to chodzi.
Jak działa algorytm Tindera?
Dawno, dawno temu Tinder rzeczywiście był aplikacją randkową. Kontaktował ze sobą ludzi oddalonych od siebie nie dalej, niż na 100 mil. Pomijając to oczywiste ograniczenie był mniej więcej demokratyczny: proponował nam do pary każdego tinderowicza, który znalazł się w okolicy i spełniał warunki naszych deklarowanych preferencji.
Te proste zasady i funkcja przesunięć (swapowania) okazały się strzałem w dziesiątkę. Ilość użytkowników zaczęła gwałtownie rosnąć, ale tinderowy szał objawił swoją negatywną stronę. Miliony użytkowników to gigantyczna baza danych, a w miejscach o dużym zagęszczeniu ludności okazywało się, że 100 mil do miłości to jednak za dużo. Chętnych było zbyt wielu i aplikacja nie działała płynnie.
Tinder udźwignął swój sukces sięgając po algorytmy, które dbały o ekonomię baz danych. Algorytm Google 2 usprawnił ocenę odległości pomiędzy użytkownikami, ale algorytm ELO score zmienił Tindera w grę mobilną. Proponowane użytkownikowi profile zaczęły być zależne od jego pozycji w rankingu popularności. Bez starania się o wciąż nowe pary, szansa na znalezienie sobie randki poważnie się zmniejszała.Rozpoczął się wyścig po lajki, którego sekretne zasady owiały Tindera legendą. Patenty na wykorzystanie jego algorytmu, zaczęły mnożyć się w Internecie, niczym wskazówki od wróżbitów.
Obecnie część tych porad nie działa, ponieważ algorytm Tindera jest stale modyfikowany i jedyne, co pozostaje w nim niezmienne, to usprawnianie łapania króliczka. Proponując nam pary, Tinder bierze pod uwagę:
- odległość fizyczną pomiędzy użytkownikami skorygowaną o zagęszczenie ludności i ich mobilność
- świadome preferencje dotyczące płci, orientacji seksualnej oraz wieku
- nieświadome preferencje wynikające z informacji w profilu i wyborów
- pozycję rankingową, zależną od aktywności w aplikacji
Chociaż wszystkie te opcje wydają się istotnie wpływać na to, kogo poszukujemy, to nie powinniśmy mieć złudzeń. Algorytm Tindera wcale nie sprzyja nawiązywaniu kontaktów.
Jak Tinder proponuje nam pary?
Nowy użytkownik Tindera w pierwszym momencie dostaje to, co w aplikacji najlepsze. Proponowane mu są profile, które mają najwyższą pozycję rankingową w okolicy i spełniają jego deklarowane wymagania. Wbrew pozorom nie jest to finał konkursu piękności, tylko test nowicjusza, który nie ma szans się zorientować.
Nasz dynamiczny system (…) nieustannie bierze pod uwagę stopień zaangażowania i interakcje użytkowników na Tinderze — na przykład kogo lajkują i co mają na profilach.
- pomoc techniczna Tindera.
Na tym etapie łatwo o parę oraz wymianę zdań, ponieważ wysoki ranking mają niewymagający i aktywni użytkownicy. W ten sposób nowy tinderowicz jest zalewany pozytywnymi doświadczeniami i łatwo mu złapać bakcyla. Jeśli podejmuje interakcje, często przegląda i lajkuje proponowane profile, jego ranking zacznie rosnąć.
Dlaczego Tinder uzależnia?
Początkowo korzystanie z Tindera przypomina raj w Internecie. Urok nowości i bombardowanie pozytywnymi komunikatami Masz parę i Ktoś cię polubił, działa jak pierwsza wizyta w kasynie. Bawimy się świetnie, bo wszystko jest podlane koktajlem emocji. Chociaż nie wygrywamy za każdym razem, to wspomnienie sukcesów będzie do nas powracało skuteczniej, niż porażki. Z czasem sukcesy następują rzadziej, ale nie każdy jest w stanie się zorientować.
A szkoda, bo to początek naszego toksycznego związku, w którym dostajemy tylko wyrzut dopaminy na widok komunikatu Match. W skrajnych przypadkach nie interesuje nas nawet kto trafił nam się do pary, ani rozmowa z tym człowiekiem. Nie mamy szans nikogo poznać, bo jesteśmy zakochani w Tinderze i na ludzi nie ma w tym miejsca.
Wbrew pozorom ten mechanizm uzależnienia jest podkręcany przez działanie algorytmu Tindera. Reakcje użytkowników są monitorowane tylko po to, aby korzystanie z aplikacji sprawiało frajdę. Tymczasem zawieranie znajomości nie jest fajne, bo wymaga komunikacji, a ona wysiłku. Tinder zamiast ją ułatwiać, po prostu skutecznie od niej odwodzi.
Czym jest popularność na Tinderze?
Tinder nie informuje użytkowników o ich wyniku rankingowym, a na dodatek nie jest on stały. Pewności więc nigdy nie mamy, ale istnieje sposób na ocenę czy nasza tinderowa strategia jest skuteczna. Nie mamy się czym martwić, jeśli bez większego wysiłku trafia nam się para od razu po naszym polubieniu. Oznacza to, że nasz profil jest często wyświetlany. Jeśli do naszych par trafiają użytkownicy korzystający z Tindera od niedawna (opcji ustalenia tego dostarcza rozmowa), możemy być pewni wysokiej pozycji w rankingu popularności.
Jak zdobywać więcej par na Tinderze?
Znakiem, że nasza popularność na Tinderze sięgnęła bruku jest sytuacja, kiedy gra się nie kręci. Dostajemy propozycje niewielkiej ilości profili, a pary to lista milczących awatarów. W takiej sytuacji potrzebujemy zastrzyku zainteresowania. Jak go sobie zaaplikować?
Jeśli nie jest bardzo źle i jakieś profile do wyboru dostajemy, możemy spróbować obniżyć standardy w ich ocenie. Ma to jednak sens, jeśli nawiążemy z nimi kontakt. Dobrym pomysłem jest przeszukiwanie bazy z pytaniem w głowie czy to jest osoba, z którą pogadam na komunikatorze, a nie z którą pójdę na kawę. Jeśli taki manualny sposób jest dla nas frustrujący, to możemy wykorzystać funkcję Boost oraz Godziny Szczytu.
Do czego przydaje się Boost na Tinderze?
Boost to chwilowe zwiększenie popularności. Sprawia, że przez pół godziny nasz profil jest proponowany wszystkim użytkownikom w okolicy. Niestety, bezpłatnie użyć funkcji Boost możemy tylko raz. Cyklicznie odnawiana jest ona tylko w pakietach płatnych, istnieje też możliwość zakupu funkcji Boost na sztuki.
Czym są Godziny Szczytu na Tinderze?
Niemal od początku istnienia Tindera niedziele i poniedziałki oznaczały większy ruch. Aktywizują się wtedy osoby, którym nie wypaliło realne życie. Od niedawna Tinder bardzo sprytnie ten efekt wykorzystuje, organizując rodzaj eventu o nazwie Godziny Szczytu. Nieświadomi zwiększonego ruchu użytkownicy, otrzymują powiadomienie o jego wystąpieniu. W ten sposób naturalna tendencja jest sztucznie zwiększana i wynikają z niej następujące liczby:
Podczas Godzin szczytu ruch na Tinderze jest większy aż 15 razy! Przy tak wielkiej liczbie aktywnych użytkowników Twoje szanse na znalezienie pary są większe o 250%, co oznacza, że nowe rozmowy zaczynasz o 33% szybciej.
- pomoc techniczna Tindera.
Znalezienie pary jest statystycznie bardziej prawdopodobne, a pogrążanie się w konwersacje także łatwiejsze. Jeśli jednak chcemy wykorzystać Godziny Szczytu do zwiększenia własnej popularności, bardziej opłaca się nam skupić na przeglądaniu nowych profili. Wadą Godzin Szczytu jest bowiem zwiększona konkurencja, a wysłane wtedy wiadomości częściej przegrywają w wyścigu szczurów i niepotrzebnie ryzykujemy zignorowaniem.
Jak przypomnieć o sobie na Tinderze?
Aktualizacja profilu, na przykład przez dodanie lub wymianę zdjęcia, oznacza aktywność i podnosi nasz tinderowy ranking. Jest też dobrym sposobem na przypomnienie o sobie sparowanym z nami. Dostają oni powiadomienie o zmianach w profilu wraz z propozycją wysłania nam czegoś miłego. Niektórzy reagują, a konwersacje i oszczędne traktowanie proponowanych nam profili mają szanse sprawić, że nasza gra w Tindera jeszcze się rozkręci.
Co dodaje popularności na Tinderze?
Duży wpływ na popularność ma weryfikacja profilu. Sprowadza się ona do potwierdzenia, że prezentowany przez nas wizerunek zgadza się z rzeczywistością. Jeżeli przejdziemy ją pozytywnie, na naszym koncie pojawi się niebieski znacznik. On w tinderowym wyścigu dodaje urody, bo dla algorytmu zawsze oznacza pierwszeństwo przed profilem niezweryfikowanymi.
Przykład zweryfikowanego profilu na Tinderze
Dodatkowo algorytm Tindera jest mniej łaskawy dla profili ze zdjęciami bez głowy lub ze stopami zamiast twarzy. Rzadziej proponuje je innym użytkownikom, a to utrudnia życie podwójnie. Unikanie dislajków staje się istotne, a jest trudniejsze. Profile zweryfikowane często nas odrzucą i większe szanse mamy tylko u użytkowników, którzy także mają coś do ukrycia.
Opis to także przydatne wyposażenie tinderowego profilu, ale przede wszystkim ze względu na reakcje użytkowników. Jeśli nasze zdjęcia niczego nie podpowiadają, możemy dostać dislike tylko dlatego, że nie jest jasne kim jesteśmy, czego szukamy i o czym z nami można porozmawiać. Opis powinien być krótki i zachęcający, ale nie warto stawiać na tajemniczy romantyzm. Dużo czasu sobie zaoszczędzimy precyzyjnie określając, jakiej relacji szukamy.
Dodanie połączeń z Instagramem lub Spotify jest opłacalne, ale zerojedynkowo. Dzięki nim algorytm Tindera uzna nasz profil za bardziej atrakcyjny, ale nie interesują go szczegóły. Ewidentnego miłośnika ciężkich brzmień nadal zaproponuje fance Zenka Martyniuka.
Inaczej jest z zainteresowaniami, które możemy oznaczyć w tinderowym profilu. Algorytm aplikacji wykorzystuje je do określania nieświadomych preferencji, ale zrobimy sobie krzywdę, jeśli będziemy chcieli go przechytrzyć. Doba ma tylko 24 godziny i większość ludzi ma czas na dwa lub trzy rodzaje aktywności. To jest najistotniejsze dla algorytmu Tindera. Rzeczywiście, jeśli nauczy się, że regularnie akceptujemy profile zdeklarowanych kibiców piłkarskich, to takich będzie nam częściej podsuwał. Nie stosuje jednak tej reguły masowo i przede wszystkim zareaguje na zmniejszoną wiarygodność profilu, jeśli zaznaczymy zbyt dużo zainteresowań.
Ile kosztuje Tinder?
Korzystanie z Tindera nie wymaga opłat, ale abonamenty na Tinderze sprawiają, że gra jest prostsza. Abonamenty dostarczają więcej funkcji pozwalającej zarządzać wyświetlaniem naszego profilu i oferują podpowiedzi. Płacący nie muszą zdawać się na ślepy traf podczas selekcji kandydatów, ponieważ Tinder oznacza im użytkowników, od których dostali polubienie. Subskrypcje to także potwierdzenia odczytania wiadomości, brak limitu dziennych polubień i mniejsze ograniczenia lokalizacyjne.
Ceny abonamentów na Tinderze nie są takie same dla wszystkich. Na przykład dostęp miesięczny do pakietu Gold może kosztować ~30 - 120 zł i istotna jest nie tylko długość subskrybcji (do wyboru jest miesiąc, pół roku oraz rok). Oferta staje się widoczna dopiero po zalogowaniu na konto Tinder, ponieważ zależy od wieku, płci, lokalizacji, urządzeń z których korzystamy, stażu konta na Tinderze i prawdopodobnie wielu innych parametrów. Zasada ogólna jest jedna: najmniej zapłacą użytkownicy, których aplikacja najbardziej potrzebuje i to dlatego młoda kobieta dostanie inny cennik, niż mężczyzna w średnim wieku.
Co to jest Tinder shadowban?
Kombinować jednak jest trudno, ponieważ Tinder stosuje shadowban dla kont, które są niewiarygodne. Jeśli założymy profil Kasi lat 22 i kupimy jej abonament, a następnie przerobimy ją na Mariana lat 45, to wyrzucimy pieniądze w błoto. Profil Mariana nie będzie proponowany innym użytkownikom, a wiadomości, które nadaje do wcześniej zebranych par, nie będą do nich docierać.
Czy za Tindera warto płacić?
Żadna z płatnych funkcjonalności Tindera nie zagwarantuje nam popularności, o którą chodzi w tej grze. Kupić ją jednak można, ale wydając na fotografa. Sesje zdjęciowe kosztują kilkaset złotych w górę, ale jest to inwestycja, która opłaca się podwójnie. Chociaż telefon ze świetnym aparatem i lustro wystarczą do pokazania wszystkiego, o co chodzi, to takie zdjęcia na Tinderze mają miliony wysportowanych przystojniaków oraz ślicznych kobiet i wiele nimi nie ugramy. Od płatnej sesji zdjęciowej możemy wymagać poprawy samooceny i efektów, które mają największe szanse wyróżnić nas na dowolnym portalu, na którym oceniani jesteśmy na podstawie zdjęć.
Problemy komunikacyjne na Tinderze
Komunikacja w aplikacji Tinder jest możliwa przy pomocy komunikatora i wideo chatu, ale realnie pierwszy kontakt wymaga przesłania wiadomości tekstowej, GIFa lub emoji. W ten sposób rozmowa wideo jest traktowana jako kolejny etap znajomości lub funkcja, która służy tylko do wirtualnych rozbieranek.
Możliwe sposoby komunikacji z parą na Tinderze
Sugerowana komunikacja z nową parą na Tinderze
Pozostaje więc komunikator, który jest genialnym narzędziem, ale pod warunkiem, że konwersacji towarzyszy dobrze znany kontekst. Tymczasem korespondentów w aplikacji randkowej łączy tylko fakt, że z niej korzystają i lokalizacja. Przesunięcie w prawo swoich profili nawzajem wcale nie oznacza, że podobają się sobie na zdjęciach. Czasem to przypadek, a czasem trzy poprzednie propozycje były tragedią. Podobne upodobania muzyczne, filmowe lub sposób spędzania czasu, mogą być tym bardziej mylące. Oczywiście komunikator wystarczy, żeby dowiedzieć się, że weekend w górach wyobrażamy sobie w odmiennym stylu. W porównaniu z rozmową twarzą w twarz, zajmie nam to jednak dużo więcej czasu.
Dlaczego nie dostajemy odpowiedzi na Tinderze?
Sam w sobie komunikator to tylko mały diabeł, do którego można się przyzwyczaić, ale Tinder wykorzystuje go do kierowania uwagi korespondentów na siebie samego. Wysyła nam informację o wiadomości, ale żeby ją odczytać lub odpowiedzieć, musimy odwiedzić aplikacje.
W tym czasie nadawca już się nudzi, ponieważ czekanie na odpowiedź zawsze trwa za długo. Zamknięcie okna dialogowego i przejście do przeglądania profili zajmuje ułamki sekund. To dlatego konwersacje często kończą się martwą ciszą i wydają się nudne.
Czy korzystanie z Tindera jest bezpieczne?
Blokadą dla komfortowej komunikacji na Tinderze jest także ilość zagrożeń, jakie niesie ze sobą nawiązywanie znajomości przez Internet. Ich nie wykluczymy nigdy, ale aplikacja w żaden sposób nam nie pomaga. Anonimowość użytkowników jest ogromna, ponieważ założenie konta Google wymaga podania większej ilości rzeczywistych danych, niż stworzenie konta na Tinderze. Weryfikacja profili to działanie pozorne. Określa tylko czy z profilu korzysta osoba z taką samą twarzą, co na zdjęciu.
Ciemną stroną Tindera jest także przemoc i to różnego rodzaju. W aplikacji jest jej dużo i choć użytkownicy dostają kilka poduszek bezpieczeństwa, to nieskutecznych. Możemy zgłosić administratorowi podejrzany profil lub taki, którego opis lub zdjęcia są wulgarne czy agresywne. Istnieje też możliwość zgłoszenia mu treści konwersacji. Problem polega na tym, że dostając napastliwą wiadomość lub doświadczając manipulacji (to także rodzaj przemocy), prędzej usuniemy użytkownika z listy par, niż zgłosimy incydent.
W ten sposób problem narasta, bo z agresywną postacią będą mieli do czynienia kolejni użytkownicy. Tinder wyklucza bowiem współodpowiedzialność społeczności. Członkom tematycznego forum internetowego lub grupy na FB zależy na wykluczeniu informacji zbędnych lub irytujących. Istnieje więc realny powód, żeby dbać o komfort wszystkich. Na Tinderze współplemieńcy to konkurencja i Tinder przed nami ją ukrywa, a nam nawet nie przychodzi do głowy ułatwianie im życia.
Co ciekawe, najwięcej ryzykują osoby, które mają coś do ukrycia. Aplikacja kontaktuje nas z użytkownikami, których tożsamość nie jest dla nas pewna, ale nie oferuje nam w zamian wewnętrznej anonimowości. Inni użytkownicy mogą skopiować nasz wizerunek lub konwersację i zrobić z tym dosłownie wszystko. Tinder pozwala nawet na z przesłaniem linku do naszego profilu na zewnątrz.
W takiej sytuacji problem robi się duży, ponieważ zdradzającego małżonka lub żonę można łatwo szantażować. Osoba, która ma zobowiązania, może zostać postawiona w sytuacji, kiedy sama obecnośc na platformie wywróci jej życie do góry nogami. Singiel nie ma tego problemu i niedyskrecja, na którą też jest narażony, nie będzie miała dla niego tak poważnych skutków.
Czy na Tinderze można kogoś poznać?
Istnieją użytkownicy, którzy wykorzystują Tindera tylko i wyłącznie do kolekcjonowania par. Nie podejmują kontaktów, ale też ich nie usuwają. Chociaż może to irytować, to takie wykorzystanie aplikacji ma cel w postaci poprawy samopoczucia. Ostatecznie to zawsze miłe dostać wiadomość, że spodobaliśmy się atrakcyjnej osobie. Smutna prawda jest taka, że jest to maksimum, jakie oferuje nam Tinder.
Aplikacja nie dostarcza nam narzędzi ułatwiających poznanie realnej pary i to niezależnie od charakteru poszukiwanej relacji. Dlatego jedyną szansą jest złamanie zasad gry. Jak to zrobić?
Jak selekcjonować proponowane profile na Tinderze?
Jeśli nie zależy nam na wygranej w grze Tinder, tylko w realnym świecie, musimy nasze wybory selekcjonować. Parowanie się z dziesiątkami osób, w których profilach widzimy informacje przekreślające możliwość spełnienia naszych realnych oczekiwań, nie ma sensu. Problem w tym, że z takim podejściem wygodnie z aplikacji będzie korzystało się tylko kobietom, których na Tinderze jest mniej, niż mężczyzn. Panowie zbyt krytyczni w swoich decyzjach, mogą trafić na sytację, kiedy mają mało par i wszystkie milczą. Dobrym sposobem na ten dylemat jest odrzucanie tylko tych użytkowników, których wady są trwałe.
Nasza popularność nie spadnie, jeśli będziemy lajkować ponad 30%, ale nie więcej, niż 70% proponowanych profili. Nie musimy akceptować co drugiej propozycji i wykorzystywać całego dziennego limitu. Zamiast impulsowo przesuwać w prawo i w lewo, wystarczy, że na trzy sekundy się zatrzymamy i zapytamy dlaczego tak lub dlaczego nie. W ten sposób mamy szanse uświadomić sobie co jest rzeczywistą wadą. Brzydkie ubranko można zmienić, a pojedynczy tatuaż jest poważną przeszkodą tylko, jeśli ma negatywną symbolikę. Postać, która deklaruje, że liczy na przygodę, nie zmieni zdania na nasz widok, ale kolor włosów lub paznokci to detale.
Jak się komunikować na Tinderze?
Komunikacja na Tinderze to kula u nogi, ale za własne słowa i czyny odpowiadamy tylko my. Lista oczekiwań w opisie profilowym jest bardzo złym pomysłem, ale napisanie jakiej relacji szukamy, nikogo nie urazi, a nam ułatwi życie. Nie każdy użytkownik Tindera czytuje opisy, ale informacja, że szukamy partnerki bez zobowiązań lub interesuje nas tylko ograniczona czasowo znajomość, oszczędzi nam sporo niepożądanego zainteresowania.
Kto powinien zacząć konwersację na Tinderze?
Tinder często w swoich reklamach sugeruje, że pierwsza powinna zagadać kobieta. Jest to marketingowa bzdura, ponieważ nie ma to znaczenia. Miłe jest, jeśli jako pierwsza odezwie się osoba, której ruchu wywołał sparowanie, ale wcale nie jest to regułą. W przypadku par heteroseksualnych liczby są nieubłagane i panowie, którzy nie odezwą się pierwsi, mają mniejsze szanse na rozwój znajomości.
Dlaczego kobiety nie odpowiadają na wiadomości na Tinderze?
Kobiety poszukując heteroseksualnego mężczyzny na Tinderze, łatwiej zdobywają sparowania. Wiąże się z to z dużą ilością wiadomości, a trudno jest korespondować z kilkoma osobami na raz. Dlatego kobiety na Tinderze wydają się mało empatyczne i nie wykazują dużo entuzjazmu. Na wiele wiadomości nie odpisują w ogóle i łatwo porzucają te rozpoczęte. Mężczyźni robią to rzadziej, ale im też zdarza się ghosting, czyli znikanie bez słowa w trakcie konwersacji.
Problemem nie jest płeć, tylko wartość, jaką nieświadomie przypisujemy korespondencji na Tinderze. Dla mężczyzn jest cenniejsza, bo zdarza się rzadziej i to oni najczęściej ją inicjują. Kobietom trudniej jest zaangażować się w korespondencję, jeśli jej utworzenie nie wymagało wysiłku, a Tinder to wieczna nadzieja na źródło nowych. Nadzieja, bo Match to za mało, żeby mieć pewność, a każda korespondencja to chwile nudy i nie zawsze wystarczy posługiwanie się językiem rysunkowym.
Dlaczego warto szybko zmienić komunikator?
Tinder to działanie odradza jako niebezpieczne, ale skoro już korzystamy z tej aplikacji, to gorzej nie będzie i dobrym pomysłem jest szybkie przeniesienie kontaktu na inny komunikator. Jeśli udało się nam wrócić do rozmowy następnego dnia jest to doskonały moment, aby zasugerować, że rozmowa na Tinderze nie jest wygodna i zaproponować jakąś alternatywę. Ważne, żeby wybrać komunikator, który nie odziera nas z prywatności. Lepszy jest Signal, niż Messenger, a jeśli koniecznie musi być ten drugi, to niekoniecznie musi się wiązać ze znajomością na Facebooku.
Chodzi o to, że do momentu, kiedy nasz korespondent musi odwiedzić Tindera, żeby nam odpisać, będzie automatycznie przeglądać profile i być może korespondować z kilkoma osobami na raz. Przeniesienie znajomości na inny komunikator powoduje, że przestajemy być tylko człowiekiem z Tindera, który ma za plecami dziesiątki konkurentów.
Jak umówić się na randkę z Tindera?
To, jak potoczy się pierwsze spotkanie, zależy tylko od bezpośrednio zainteresowanych. Są to dwie osoby i wszystkiego nie zaplanujemy. Kompletnie bez strategii, internetowe znajomości pozostają jednak wirtualne na zawsze. Żeby to zmienić, warto wziąć pod uwagę, że ludzi łączy robienie czegoś razem. Najlepszym pomysłem jest dołączenie do jakiejś aktywności interesującego nas partnera, a mężczyźni, którzy wpadną na pomysł dołączenia do jakiejś aktywności interesującej ich kobiety, mają znikome szanse na odmowę.
Przede wszystkim mogą mieć pewność, że partnerka, która wspomina o swoich bieżących planach, jest zaangażowana w konwersację. Propozycja spotkania się w miejscu, które ona dobrze zna, działa jak komplement i gwarantuje jej bezpieczeństwo. Oprócz tego nie ryzykuje ona starty czasu i będzie zachowywała się naturalniej.
Są jeszcze powody biologiczne i kulturowe. Kobiety w realnym życiu częściej wykazują się empatią. Łatwiej jest im zorientować się, że ktoś wymaga zainteresowania, ponieważ znalazł się w zupełnie nowym otoczeniu. Panowie tę umiejętność też mają, ale jest ona mniej trenowana w procesie socjalizacji. Dlatego wybranie się z nową znajomością na jego ulubiony crossfit, nie jest tak dobrym pomysłem jak wspólna wycieczka na jej zajęcia jogi.
Czy Tinder to dobre miejsce na poszukiwanie jednorazowych przygód?
Tinder ma opinię aplikacji, dzięki której możemy liczyć na przygodny seks i wkładanie dużo wysiłku w nawiązywanie znajomości, wydaje się absurdalne. Niby tak, ale na stereotypach można się mocno przejechać.
Tinder to świat łatwego seksu, ale tylko dla kobiet, które szukają dobrego seksu, a nie łatwego. Z perspektywy heteroseksualnych mężczyzn aplikacja nie jest ani prostą, ani bezpieczną alternatywą dla poszukiwań jednorazowych przygód. Jest nawet trudniej, niż w świecie realnym. Trzeba spędzić godziny w aplikacji, żeby trafić na odpowiednią kandydatkę i po drodze nie dać się wmanewrować w nic płatnego, ani dziwnego. A to dopiero początek.
Anonimowość i duży udział mężczyzn wśród użytkowników powodują, że potrzeby seksualne kobiet stają się istotne. Na tym polega cios, który zadaje patriarchatowi Tinder. Cała reszta jest oczywista. Skoro dwójka ludzi nie oferuje sobie zobowiązań i korzyści materialnych, a idą ze sobą do łóżka, to liczą na satysfakcję seksualną. Mężczyzn jest więcej, więc to oni są wybierani, ale kryterium są ich umiejętności i sprawność seksualna. A nie są one powszechne i stanowią większe tabu, niż dewiacje seksualne.
Dlaczego to Tinder na Tinderze uwodzi najskuteczniej?
Szukając na Tinderze partnera, z którym połączy nas coś w świecie realnym, czeka nas dużo wysiłku i rozczarowań, a aplikacja cały czas uczy nas, że z nią będzie nam najlepiej.
Zdjęcia w profilu i komunikaty tekstowe to jedyne realne informacje o partnerze, z którym korespondujemy. Jest ich bardzo mało, a nasz mózg nie lubi próżni i to, co go niepokoi, natychmiast wypełnia sobie spełnionym oczekiwaniem. W ten sposób, im bardziej satysfakcjonujący jest etap internetowych kontaktów, tym większy szok czeka nas w zderzeniu z rzeczywistością.
To dlatego sympatyczny podróżnik okazuje się być zawodowym kierowcą ciężarówki, a pewna siebie rozwódka jest przede wszystkim zmęczoną mamą dwójki dzieci. Nie mają szans dostrzec, że nikt nikogo nie okłamał, tylko ich oczekiwania wystrzeliły w niebo tak bardzo, że żaden realny człowiek im nie sprosta. Sfrustrowani wracają więc po spotkaniu do domu i znowu idą do łóżka z Tinderem i swoją fantazją.
Jedynym sposobem na wyłamanie się z tego schematu jest oszustwo. Nie chodzi o wstawianie starych zdjęć i udawanie kogoś, kim nie jesteśmy, tylko o oszukanie aplikacji. Tinder może nas kocha, ale do tego jest zazdrosny, manipulujący i niewiarygodnie puszczalski. On chodzi do łóżka z milionami ludzi i zatruje nam życie, jeśli będziemy mu wierni.
Komentarze
10Randka na basenie, gdzie kobieta jest bez makijażu, może uratować przed "jajkiem z niespodzianką" ;-)
W dodatku można się nadziać na takie kobiety z portali randkowych, które po prostu umawiają się z facetami tylko po to, aby się najeść i napić na jego koszt. Także Panowie uważajcie - niech każdy płaci za siebie na pierwszych spotkaniach.
Jesli ktoś szuka dziewczyny, to chyba lepiej to robić wśród wspólnych znajomych - przeszłość takiej dziewoi jest lepiej znana. W klubach to najczęściej można wyrwać znudzone mężatki.
Ukryta reklama prostej aplikacji dla nieudaczników życiowych co to nie potrafią poznać płci przeciwnej bez użycia internetu...
Nie jestem specjalnie socjalna osobą a dzięki tinderowi mogę się umówić z kimś bez wychodzenia z domu