
Obejrzałem nowego "Kapitana Amerykę". Takie marnowanie potencjału powinno być karalne [OPINIA]
Czy “Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat” to najgorszy film w historii MCU? Raczej nie. Trafia jednak na szczyt mojego rankingu filmów z najbardziej zmarnowanym potencjałem, bo do stworzenia prawdziwej perełki zabrakło niewiele.
W tekście znajdują się lekkie spoilery, ale niewykraczające za bardzo ponad to, co można było zobaczyć w zwiastunach.
Zgodzicie się chyba, że jedną z największych wad Marvel Cinematic Universe jest jego schematyczność. Disney w ciągu 17 lat wypracował sobie bezpieczną farmułę, przez co kolejne filmy - a było ich już dotąd 35 (!) - zazwyczaj są do siebie bardzo zbliżone od strony wizualnej i narracyjnej.
Po części rozumiem, że chęć zachowania spójności uniwersum może wymagać poruszania się w wyznaczonych ramach. "Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat" miał jednak fabularną podkładkę, by te ramy nagiąć, ale autorzy scenariusza - który z uwagi na problemy produkcyjne był skądinąd wielokrotnie przepisywany - w ogóle z tej możliwości nie skorzystali.
"Kapitan Ameryka 4" wprowadził fantastyczny koncept, który aż się prosił o odpięcie wrotek
Na wczesnym etapie historii dowiadujemy się, że główny złoczyńca dysponuje imponującym intelektem, dzięki któremu jest w stanie obliczać matematyczne prawdopodobieństwo dalszego rozwoju wydarzeń.
Uważam, że jest to fantastyczny koncept, na którym można oprzeć całą dramaturgię, humor, akcję czy nawet choreografię walk. Jeśli bowiem supermocą złoczyńcy jest jego zdolność do przewidywania, to najlepszą bronią w walce z nim staje się nieprzewidywalność. A to już absolutny samograj, pozwalający scenarzystom wypłynąć na ocean nieskończonych możliwości.
Z takim fabularnym wytrychem można przepchnąć najbardziej szalone pomysły. Kapitan Ameryka podczas finałowego starcia mógłby wsiąść do różowego Hulkbustera, założyć kostium Ant-Mana lub poprosić o pomoc Kaczora Howarda. Dosłownie każda nawet najbardziej odjechana idea miałaby fabularne uzasadnienie w sytuacji, gdy antagonistę można pokonać tylko nieprzewidywalnością.
Do takiego filmu spokojnie można było też przemycić najbardziej pokręconą choreografię walk w historii kina. Jakże odświeżające byłoby oglądanie w akcji superbohatera, który zmuszony jest wyprowadzać jedynie nieprzewidywalne ciosy.
Jeśli już twórcy koniecznie chcieli zrobić thriller polityczny, ten koncept można było wykorzystać na miliony innych sposobów. Nietrudno przecież byłoby chociażby zaaranżować sytuację, w której Kapitan Ameryka zostaje postawiony przed dylematem moralnym i musi postąpić w sposób niezgodny z własnym sumieniem, bo tylko tego jego oponent nie byłby w stanie przewidzieć.
Podobna idea została bezbłędnie zrealizowana w oscarowym "Wszystko wszędzie naraz", gdzie pojawił się koncept podróży międzywymiarowych. W ramach przedstawionej historii bezpieczne łączenie się z innymi wszechświatami wymagało wykonywania nieprzewidywalnych czynności, co pozwoliło twórcom się kreatywnie wyszaleć. Do dziś pamiętam sceny, w których bohaterowie toczyli dramatyczną walkę o przetrwanie, a jednocześnie musieli lizać ściany i wsadzać sobie przedmioty codziennego użytku w… różne miejsca.
"Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat" nie zrobił z tym konceptem absolutnie nic
Wątek przewidującego geniusza zostaje błyskawicznie zamieciony pod dywan. Tylko po to, by zrobić miejsce dla Czerwonego Hulka i do bólu generycznej rozwałki na mieście, jakich widzieliśmy już dziesiątki.
Na poziomie ogólnego zarysu fabularnego "Kapitan Ameryka 4" miał dosłownie wszystko, by przy odrobinie wysiłku zrobić jeden z najoryginalniejszych filmów w historii MCU. A powstał jeden z najbardziej nijakich.
Na coś takiego powinien być jakiś paragraf.
Komentarze
3