Zdalnie sterowany karaluch-cyborg odnajdzie ludzi w zawalonym budynku
Tak wygląda nowy gadżet Bonda?
Zdalnie sterowany karaluch, który jest połączeniem żywego organizmu i niewielkiego układu elektronicznego, może być idealnym biobotem, który dostarczy baterię czujników w nieosiągalne miejsca, na przykład do wnętrz zawalonych budynków.
Sterowanie ruchem karalucha odbywa się na zasadzie oszukiwania jego mechanizmu nawigacyjnego. Karaluchy wykorzystują podobnie jak wiele innych zwierząt, także bardziej „zaawansowanych” ewolucyjnie, czułki lub wąsy do oceny czy w otoczeniu nie znajduje się przeszkoda.
Specjalny mikrokontroler dba o to aby nie uszkodzić układu nerwowego naszego karaluszka.
Naukowcy zastąpili czułki elektrodami, które działają jak elektroniczne lejce. Specjalne sygnały elektryczne dostarczane do układu nerwowego karalucha przekonują go, że napotkał ścianę i należy skręcić. Ot cała filozofia sterowania karaluchem. A, jeszcze jedno. Trzeba przekonać karalucha, aby się poruszał. W tym celu inna para elektrod została podłączona do przysadek odwłokowych.
Dzięki umiejętności wykrycia ruchu powietrza przysadki pomagają wykryć zbliżające się zagrożenie. Naukowcy wysyłając odpowiedni sygnał przekonują karalucha, że powinien uciekać.
Nie wierzycie? Zobaczcie poniższe wideo.
Zespół badawczy z uniwersytetu Północnej Karoliny wybrał te właśnie owady, a dokładnie Karaczana Madagaskarskiego, ze względu na ich umiejętność przedostawania się w różne miejsca. Można powiedzieć, że badacze poszli na skróty - zamiast wymyślić miniaturowy środek transportu, kupili go w sklepie zoologicznym.
Elektronika zainstalowana na karaluchu może posłużyć ocenie warunków środowiskowych, a nawet komunikacji.
Więcej o robotach:
- Imponujący robot Nao Next Gen - co z niego wyrośnie?
- Inteligentne pierwotniaki przyszłością komputerów
- Hanako 2: realistyczny robot dla dentystów
- Japoński robot podniesie wszystko - nawet mięso
- Nano Hummingbird - robot szpieg wyglądający jak koliber
Źródło: North Karolina State University
Komentarze
28ale to i tak wyglada jakby mu na tej linii rozsypali jakies karaluchowate smakołyki a ten jak glupi leci i zlizuje z podłogi :)
Bo jak wlezie ratowac ludzi to ja nie widze wtedy gdzie on wlazl, czy tam sa ludzie itp.
Przydala by sie jeszcze kamerka na plecach.
Tak wiem zaraz ktos dopisze smieszny komentarz "i dzialko".
1) Ciekawi mnie żywotność i czas pracy takiego - z braku lepszego określenia - 'sprzętu';
2) Zastanawiają mnie też osiągi, tzn. jak szybko toto potrafi zasuwać i jaką objętość 'przeskanować' w ciągu godziny. Gruz ze średniej wielkości kamiennicy może mieć setki metrów sześciennych objętości, przeszukanie tego przy pomocy karalucha może zająć tak gdzieś z pół roku. No, chyba że chodzi tylko o wybrane miejsca.
3) Zwykły karaluch wciska się w różne miejsca dlatego, że nie dźwiga całej tej elektroniki na plecach. Dla zobrazowania - zwykły człowiek łatwo przeciśnie się przez dziurę 0x8x0,4m, ale załóżmy mu plecak, a będzie problem.
4) Jak zobaczę karalucha, to w pierwszym odruchu traktuję go kapciem. Na szczęście, pod gruzami jest ciemno :)
Mogli znaleźć jakieś owady latające to by lepiej zdały swoje misje.
czego to ludzie nie wymyślą