Czy publiczne ładowanie smartfonów może być niebezpieczne? Okazuje się, że tak. Hakerzy opracowali metodę polegającą na wgraniu złośliwego oprogramowania przez publicznie dostępne porty USB. Na szczęście w łatwy sposób można zminimalizować ryzyko.
Gdy pojawia się konieczność naładowania telefonu, można skorzystać z publicznie dostępnych ładowarek z portami USB. Takie rozwiązanie z pozoru nie stwarza żadnego zagrożenia, wszak wielu ludzi nie dopuszcza do siebie myśli, iż smartfon może złapać wirusa przez ładowarkę. A jednak okazuje się, że jest to możliwe.
Atak typu Juice Jacking
Zainfekowanie telefonów za pośrednictwem publicznych ładowarek jest możliwe – chodzi o atak typu Juice Jacking. Zasada jest prosta: cyberprzestępcy wykorzystują fakt, że kabel USB służy nie tylko do ładowania urządzenia, ale również przesyłania danych. Zagrożenie jest realne – nie bez powodu o potencjalnym niebezpieczeństwie ostrzega nawet Federalne Biuro Śledcze (FBI).
Eksperci również poruszają temat Juice Jacking. Muhammad Yahya Patel – główny inżynier bezpieczeństwa w firmie Check Point Software – potwierdza, że publiczne stacje ładowania nie zawsze są skrupulatnie sprawdzane pod kątem bezpieczeństwa. Co wobec tego można zrobić? Rozwiązanie jest proste.
"W miejscach publicznych należy posługiwać się własnym kablem oraz wtyczką i używać tradycyjnego gniazdka elektrycznego lub przewodu, który nie obsługuje transferu danych" - wyjaśnia Muhammad Yahya Patel. Można tym samym wyeliminować ryzyko zainstalowania programu śledzącego lub przechwycenia ekranu, a wrażliwe dane nie wyciekną.
Nie tylko kabel USB może być niebezpieczny
Jest to rzecz jasna jedna z wielu metod stosowanych przez cyberprzestępców. Zagrożenie czyha w podejrzanych aplikacjach czy stronach internetowych. Hakerzy często podszywają się pod znane firmy lub marki, takie jak Netflix czy Rockstar Games, oferując nieistniejący dostęp do beta GTA 6.
Trzeba przyznać, że niektóre ataki są dość nietypowe, jak np. głośne zhakowanie szczoteczek do zębów. Kto wie, jakie metody cyberprzestępcy opracują w przyszłości. Niebezpieczny może być nie tylko kabel USB, a nawet kabel HDMI. Dlaczego? Naukowcy z Urugwaju dowiedli, że dzięki przechwytywaniu promieniowania elektromagnetycznego emitowanego przez kabel HDMI da się podejrzeć, co oglądamy na monitorach.
Źródło: dobreprogramy.pl, benchmark.pl
Komentarze
1