Latające samochody: czy dzięki Muskowi, Toyocie i Terrafugii wreszcie powstaną?
Marzenia o latających samochodach siedzą w ludzkich głowach mniej więcej tak długo, jak długa jest historia samych samochodów.
Marzenia o latających samochodach siedzą w ludzkich głowach mniej więcej tak długo, jak długa jest historia samych samochodów. Koncepcje pojawiały się już na okładkach magazynów pod koniec II wojny światowej. Jednak jeszcze nigdy dotąd nie byliśmy chyba tak blisko osiągnięcia tego celu. Terrafugia ma na swoim koncie kilka prototypów latających samochodów i mimo że żaden z nich nie trafił do produkcji, to jednak są to ludzie, którzy co nieco na ten temat wiedzą. Elon Musk z kolei buduje rakiety wielokrotnego użytku – latające auto nie jest więc chyba dla niego „czysta fikcją”. A to tylko początek.
Latające samochody – ten biznes ma trzy segmenty. Zdecydowanie najbardziej wychodzi nam na razie pisanie, że ich nadejście jest naprawdę blisko – temat ten stale powraca we wszystkich branżowych magazynach. Niemałe sukcesy mamy także na polu pisania i twierdzenia, że latające samochody nigdy nie staną się rzeczywistością. Wreszcie trzeci sektor to budowanie i sprzedawanie ich. Nie ma co ukrywać – z tym mamy już pewne problemy. Ale – koncentrując się na pierwszym segmencie – być może wreszcie się to uda. Bo kiedy, jak nie teraz.
Bez wątpienia firmą, która jest najbliżej utworzenia sprawnego samochodu latającego, jest Terrafugia. Amerykański zespół rozpoczął działalność w 2006 roku, a trzy lata później przeprowadził pierwszy test startu i lądowania prototypu pojazdu Transition. Od tego czasu producenci stale pracują nad udoskonaleniem tego projektu i – jeśli tylko wszystko pójdzie zgodnie z planem – pierwsze egzemplarze miałyby zjechać (a może zlecieć) z taśmy produkcyjnej pod koniec 2015 lub w 2016 roku. Cena? Niemal 300 tysięcy dolarów. Cóż, to tyle, co najpopularniejszy obecnie górnopłat – Cessna 172.
Niemal wszyscy nazywają te pojazdy latającymi samochodami. Terrafugia zamiast tego woli określenie „drogowe samoloty”. Jak bowiem tłumaczy – Transition nie jest przeznaczony do podróży typu „dziś 400 kilometrów w powietrzu, jutro 400 kilometrów na jezdni”, ale raczej do lotu z jednego lotniska na drugie i później ewentualnego dojechania do konkretnego miejsca docelowego.
Nie o takie latające samochody wam chodzi? Nic straconego. Firma Toyota przyznała bowiem, że pracuje obecnie nad koncepcją samochodu, który po prostu może unosić się tuż nad drogą. Niestety jak na razie pozostaje więcej pytań niż odpowiedzi. W telegraficznym skrócie: bezpieczeństwo, jazda zgodna z przepisami, umiejętności kierowców-pilotów.
Głos w tej sprawie zabrał także jeden z największych wizjonerów naszych czasów – Elon Musk. Podczas wywiadu z jednym z brytyjskim czasopism powiedział on: „Być może stworzymy latający samochód… tak dla zabawy”. Kontynuował jednak: „Najtrudniejsza kwestia – jak stworzyć latający samochód, który będzie bardzo bezpieczny i cichy? Bo jeśli będzie to wyjec, to sprawisz, że ludzie będą bardzo nieszczęśliwi”.
Na koniec – poznajmy trochę historii. Pierwszym latającym samochodem był Ford Flivver. W rzeczywistości jednak bliżej było mu do taniego samolotu. W 1928 roku przeprowadzono testowy lot na Florydę – nie powiódł się on jednak, pilot zginął, a amerykański producent całkowicie zamknął projekt.
Cóż, pozostaje trzymać kciuki i żywić nadzieję, że za naszych czasów wreszcie uda się doprowadzić ten projekt do końca.
Źródło: ExtremeTech, The Verge, Independent, inf. własna
Komentarze
19Do poprawki, latające samoloty stały się już rzeczywistością ponad 100 lat temu.
A sam pomysł jak dla mnie niezbyt sensowny, tak jak pisałem latające samoloty i jeżdżące samochody mamy od dawna, nie wiem po co to łączyć.
http://ocdn.eu/images/pulscms/Y2I7MDQsMjMsMCw0MWEsMjRmOzA2LDMyMCwxYzI_/f544d074b2957288f04ce2b43bc11515.jpg
Yes there we re going is no route's anymore
Teraz to brzmi jak sci-fi, ale tak samo brzmialy komorki czy tablety w latach 80, nie mowiac juz o smartphonach. ;p
Dziwne jedynie że te fotele w sejmie postawili, wygodniejsze były by dla nich grzędy ....