Na razie tylko w Australii i Nowej Zelandii. Wkrótce jednak także Polacy zostaną trwale ograniczeni do swojej bazy filmów i seriali.
Jeszcze do niedawna Polacy chcący korzystać z Netfliksa musieli kombinować i rejestrować się jako użytkownicy ze Stanów Zjednoczonych. Po tym, jak na początku stycznia usługa weszła do naszego kraju, część osób robiła to nadal – bo cena niższa, bo baza szersza… Ale Netflix nie może sobie na to pozwolić, ponieważ wiążą go umowy licencyjne. Dlatego też kilkanaście dni temu ogłosił, że będzie blokował wszelkie metody obchodzenia ograniczeń (zmiany rekordów DNS, serwery proxy, sieci VPN i oprogramowanie odblokowujące). Jak zapowiedział, tak też zrobił – blokowanie zostało rozpoczęte.
Pierwszymi krajami, w którym wprowadzone zostały nowe narzędzia blokujące możliwości obejścia ograniczeń regionalnych, są Australia i Nowa Zelandia. Od kilku dni tamtejsi użytkownicy Netfliksa mogą już korzystać wyłącznie z bazy filmów i seriali dostępnych na terenie ich kraju. W przypadku próby skorzystania z narzędzia do omijania blokad, dostęp do całego serwisu jest ograniczany, a oczom użytkowników ukazuje się komunikat: „Wygląda na to, że używasz unblockera lub serwera proxy. Prosimy wyłączyć wszystkie te usługi i spróbować ponownie”.
Walka z wiatrakami?
Netflix nigdy nie wyjaśnił dokładnie, w jaki sposób będzie blokował metody obchodzenia ograniczeń regionalnych. Nieoficjalne źródła donoszą jednak, że robi to w dość „prymitywny” sposób. Podobno cały system działa na zasadzie identyfikacji i tworzenia czarnej listy adresów IP związanych z usługami, które ułatwiają omijanie takich blokad. Jest to proces bardo czasochłonny i pracochłonny (podobny do bieżących walk pomiędzy posiadaczami praw autorskich a piratami internetowymi).
Jeśli to prawda, to może okazać się, że całe to blokowanie Netfliksa będzie przypominało walkę z wiatrakami. Można się domyślać, że właściciele usług „ułatwiających życie użytkownikom”, łatwo się nie poddają, a w miejsce wykrytych przez Amerykanów adresów IP pojawią się po prostu kolejne. Możliwe jednak, że Netflix stale będzie rozwijał swoje narzędzia i wtedy już omijanie blokad regionalnych może okazać się niemal niewykonalne. Niemal, bo jak wiadomo, zawsze znajdzie się jakiś sposób.
Blokady dotrą też do Polski
Ale choć skuteczność pozostaje pod znakiem zapytania, to co do tego, że Netflix będzie wprowadzał swoje narzędzia do kolejnych krajów, nikt raczej nie powinien mieć wątpliwości. Nie wiadomo jaki dokładnie rozkład jazdy przygotowali właściciele amerykańskiej usługi, ale bardziej niż pewne wydaje się, że na pierwszy ogień pójdą najbardziej znaczące kraje (takie jak właśnie Australia). Nie ma się jednak co łudzić – do Polski narzędzia blokujące również dotrą, a wtedy niestety – ale zostaniemy ograniczeni do okrojonej bazy dostępnej w naszym kraju. Dlatego też raczej nie zalecamy nastawiać się na korzystanie z nielegalnej, zagranicznej opcji.
To może nam wyjść na dobre
Na razie może się wydawać, że to bardzo zła wiadomość. Aktualnie Polacy mają w końcu dostęp zaledwie do jednej piątej bazy przeznaczonej dla mieszkańców Stanów Zjednoczonych. W ostatecznych rozrachunku działania Netfliksa mogą jednak wyjść nam na dobre. Dlaczego? Ponieważ Amerykanie wciąż zapewniają, że robią co w ich mocy, aby najbardziej jak to możliwe ujednolicić oferty w poszczególnych krajach. Jedynym problemem są umowy licencyjne z wytwórniami posiadającymi prawa autorskie.
Dlatego też, jeśli wytwórnie będą widziały, że Netflix nie szanuje postanowień zawartych w kontraktach, najpewniej nie będą zbyt chętnie z nim współpracowały. Jeżeli zaś Netflix zrobi dobre wrażenie, więcej filmów i seriali może dotrzeć do Polski szybciej, a i ogólna lista dostępnych w usłudze pozycji może się jeszcze bardziej rozrastać.
Źródło: Netflix, ArsTechnica, The Verge, VPN Creative, The Next Web
Komentarze
17PS. im nawet nie chciało się przetłumaczyć interfejsu użytkownika, nie wspominając o opisach.
Toż to WWIN-WIM.