Można by rzec "victoria" - zwycięstwo, bowiem akcje protestacyjne prowadzone na rzecz zaniechania przez rząd Donalda Tuska planów cenzury Internetu przyniosły wreszcie zamierzony skutek. Czy aby na pewno mamy powody do radości?
Na stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zamieszczony został krótki list skierowany do internautów, podpisany przez Donalda Tuska, w którym Premier obiecuje m.in. przyjrzenie się jeszcze raz ustawie antyhazardowej, w której jak już pewnie wiecie rząd w ramach promocji, gratisowo dorzucił zapis o cenzurze internetu...
W obublikowanym liście czytamy:
- Moi Drodzy! Fakt, że tak wielu z Was zdecydowało się zabrać głos w sprawie ustawy wprowadzającej rejestr stron niedozwolonych to znak, że trzeba się spotkać i porozmawiać na ten temat.
Uważnie śledzę Wasze opinie, komentarze, pytania i wątpliwości. Zdecydowałem, że jeszcze raz przyjrzę się projektowanej ustawie. Intencją mojego rządu jest zapobieganie wykorzystywania Internetu do rozpowszechniania pornografii dziecięcej, oszustw finansowych czy nielegalnych gier hazardowych, a nie ograniczanie wolności w sieci. Spróbujmy to razem pogodzić. W związku z tym zapraszam Was do debaty, która odbędzie się w przyszłym tygodniu.
Czy to oznacza, że demokracja i wolność słowa zwyciężyły? O tym przekonamy się z pewnością dopiero kiedy Premier podejmie decyzję o dalszych losach ustawy.
Nie jest wykluczone, iż w tej sprawie zainterweniuje również Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej - Lech Kaczyński, do którego w ramach akcji protestacyjnej skierowano m.in. list i petycję z prośbą o zawetowanie szkodliwej ustawy.
Na odpowiedź Lecha Kaczyńskiego nie trzeba było długo czekać, gdyż już w najbliższy piątek zorganizuje on spotkanie w którym, po wysłuchaniu racji protestujących podejmie decyzje o ewntualnym zawetowaniu wprowadzanej ustawy. Warto w tym miejscu wspomnieć, iż w gronie osób zaproszonych do spotkania znalazł się m.in. jeden z organizatorów akcji protestacyjnej, przedstawiciel grupy "Jakilinux".
Jaki los spotka polski internet? O tym przekonamy się w ciągu kilku najbliższych tygodni. Martwi jednak fakt, iż nagły zryw polityków może nie być nakierowany na obronę internetu i tym samym zasad demokracji lecz ratowania spadającego poparcia.
Czytaj również: |
Komentarze
34Tak to jest gdy nie ma zaufania do polityków, później człowiek szuka drugiego dna...
Kompletnie tym złodzieja nie ufam.
Tak naprawdę to projekt się skasuje, my będziemy "happy bunny", a rozwiązania wejdą dopisane do kilkunastu innych ustaw, tak, że nikt się nie zorientuje... póki nie zniknie youtube, a o 5 rano nie zapukają panowie z "gazowni" - "Ty internetowa świnio, parodie z Hitlerem oglądałeś. I na stronę PiS wchodziłeś. 20 lat w kamieniołomach" :)
I druga ciekawostka jaka tu się może pojawić to, że jeśli zrezygnuję to w jaki inny sposób (już nawet nie zastanawiam się czy w ogóle) będą chcieli tą cenzurę przemycić ? Już sprytne było przemycanie cenzury internetu pod przykrywką walki z hazardem, a wtedy będą musieli coś sprytniejszego wymyślić np. wprowadzą ją przy okazji nowelizacji kodeksu drogowego, albo w jakiejś ustawie Ministerstwa Rolnictwa. ;-)
Przy okazji kolejny raz wychodzi "liberalizm" PO i tak naprawdę ich zamordystyczne i faszystowskie zapędy.
No i jeszcze trzeba coś zrobić z lobbystami i ich ustawą o odcinaniu od internetu oraz zaostrzeniem przepisów o dozwolonym użytku, ale z tym będzie trudniej...