Naładujesz „elektryka” na każdej stacji benzynowej w Niemczech
Po wejściu w życie nowych przepisów odnalezienie stacji ładowania samochodów elektrycznych będzie równie proste, co w przypadku stacji tankowania. No, przynajmniej w Niemczech.
Punkty ładowania na wszystkich stacjach tankowania w Niemczech
Choćby nawet potrafiły przejechać 1000 kilometrów na jednym ładowaniu, jak samochód Dysona, auta elektryczne najpewniej nie zdobędą zbyt dużej popularności, jeśli sieć przystosowanych do nich stacji nie będzie rozwinięta tak dobrze, jak ma to miejsce w przypadku stacji tankowania. Władze Niemiec zamierzają wydać grube miliardy euro na to, aby doprowadzić do sytuacji, w której ten wzrost zainteresowania będzie mógł mieć miejsce.
Plan jest prosty w założeniach (i nieco trudniejszy w realizacji). Chodzi mianowicie o to, że na każdej stacji benzynowej w Niemczech będą musiały znajdować się także punkty ładowania samochodów elektrycznych. Łącznie takich obiektów na mapie naszych zachodnich sąsiadów jest około 14 000.
Niemcy nie chcą kupować samochodów elektrycznych
To jeden z wielu kroków, jakie zamierzają podjąć władze Niemiec – inne to dodatkowe opłaty dla posiadaczy wysokoemisyjnych SUV-ów i aut sportowych oraz ulgi dla nabywców „elektryków”.
Takie podejście ma zachęcić kierowców do wybierania samochodów elektrycznych. Okazuje się bowiem, że w 2019 roku zaledwie 1 na 50 rejestrowanych samochodów w Niemczech miał e-napęd. – „Wiemy, że w 97 proc. przypadków ludzie nie kupują elektrycznych samochodów ze względu na niepokój o zasięg” – powiedział Diego Biasi, prezes Quercus Real Assets, w rozmowie z agencją Reuters.
Dobrze rozwinięta sieć stacji ładowania to dobry (ale tylko) początek
Trzeba mieć jednak świadomość, że nawet zrównanie punktów tankowania i ładowania pod względem liczby stanowisk nie rozwiązuje do końca sprawy. O ile bowiem uzupełnienie baku w samochodzie spalinowym liczone jest w sekundach, „elektryk” wymaga przerwy trwającej co najmniej kilkadziesiąt minut. Tego jednak się nie przeskoczy.
Elektryczna rewolucja na drogach wymaga więc nie tylko działań związanych z ulepszaniem akumulatorów i rozwojem sieci stacji ładowania, ale też zmiany podejścia do tematu eksploatacji samochodu w społeczeństwie. Jak myślicie – ile lat musi upłynąć, aby samochody zeroemisyjne stały się równie popularne albo i popularniejsze od „spalinowców”?
Źródło: Engadget, Reuters, informacja własna
Czytaj dalej o samochodach elektrycznych:
- Hybrydowy Fiat sam się przełączy na silnik elektryczny, gdy wjedzie do centrum miasta
- Milion samochodów elektrycznych - Tesla tworzy historię
- Nowy „elektryk” Citroena za… 20 euro miesięcznie (no, prawie)
Komentarze
13Od kilku lat nasz kraj nie jest w stanie już wyprodukować prąu na własne potrzeby i kupujemy za granicą, te ten wytworzony u nas powstaje z rosyjskiego węgla, więc u nas to co najwyżej pojazdy na węgiel.