Niezwykle kuriozalna ustawa zaświtała w głowach amerykańskich senatorów. Chcą oni powierzyć Prezydentowi USA kompetencję do przejęcia kontroli nad sporą częścią internetu (w uzasadnionych okolicznościach).
Lider wszystkich Amerykanów, zgodnie z jej treścią, miałby zyskać uprawnienie między innymi do odłączania sieci wpływając na lokalnych dostawców (a więc także serwery, na których często zlokalizowane są polskie strony), ale przede wszystkim ograniczania również prac internetowych wyszukiwarek - gdzie ponownie także Polakom doskwierać może kwestia globalizacji sieci.
Jakiś czas temu podniesiony został temat "lokalizacji internetu", którego "siedziba" umownie znajduje się właśnie na terenie Stanów Zjednoczonych. Spora gruba użytkowników sieci postulowała o przeniesienie tego miejsca na grunt neutralny, reszta jednak wymownie patrzyła w górę doszukując się w tym wszystkim teorii spiskowych.
Niezależnie od teorii spiskowych, powierzenie w rękach Prezydenta USA takiej kompetencji - wykorzystywanej nawet w ekstremalnych sytuacjach - godzi w swoistą niezawisłość sieci. Ilustruje to także w jak wielkim stopniu cały internet uzależniony jest od Stanów Zjednoczonych, gdzie swoje siedziby ma zdecydowana większość gigantów globalnej sieci.
Nie wiadomo czy w tej formie, uwzględniwszy fakt, że podobne dążenia prowadzone są już od dawna, istnieje uzasadnione ryzyku, że prędzej czy później podobne uprawnienia trafią w czyjeś ręce. Niewątpliwie internet powinien być w pewien sposób kontrolowany, ale raczej w myśl zasad globalnej demokracji - nie jest przecież własnością jednego państwa. Być może świat w końcu dojrzał do powołania swoistego internetowego odpowiednika "ONZ"?
Źródło: Geek.com
Komentarze
43Ciekawy news :)
http://news.cnet.com/8301-13578_3-20007418-38.html
Tylko żadnych e-ONZetów, bo będziemy mieć internetową powtórkę masakry w Srebrenicy:-(
Oczywiście przeszkadza USA ;)
Nie jestem pewny czy dobrze piszę, ale posiadają oni na swoim terenie większość infrastruktury DNS, więc poniekąd jest to jakby ich, prawda?
Oczywiście, można to zmienić, tworząc jak autor mądrze napisał "odpowiednik internetowego ONZ". Aczkolwiek jak przekonać "właściciela" do podzielenia się własnością?
'Zabrali mi internet, podobny do bramy triumfalnej...'
po i pis nie lepsze... wszedzie by lapska pchali