Nowy aparat marki Olympus ma być dowodem na to, że niewielki w porównaniu z pełną klatką format Cztery Trzecie pozwala uzyskać rewelacyjne rezultaty fotograficzne. Przyjrzyjmy się nowemu aparatowi z bliska.
Format Cztery Trzecie jakoś nie kojarzy się nam ze sportowymi zastosowaniami czy korpusami zintegrowanymi z pionowym uchwytem. Aparaty tej klasy, marki Olympus, to oczywiście bardzo fajne urządzenia, które są cenione przez fotografujących, ale też filmujących. Jednak na premierę Olympus OM-D E-M1X czekaliśmy z zainteresowaniem, gdyż w dobie coraz większej popularności pełnej klatki, wprowadzenie do sprzedaży topowego (i to bardzo) modelu z matrycą Cztery Trzecie to ryzykowny krok. I od razu rodzi pytania czy ma sens? Dlatego w dalszej części tekstu nie będę przypominał jaki rozmiar ma sensor, a poświęcę uwagę możliwościom i specyfikacjom aparatu.
Aparat dla fotografa akcji, ale nie tylko
Olympus OM-D E-M1X to aparat skierowany do fotografów zajmujących się sportem i inną dynamicznie rozwijającą się przed obiektywem akcją. Olympus twierdzi, że w swoim najnowszym dziecku udoskonalił wszystko co dało się udoskonalić. Począwszy od sporego jak na aparat tego typu korpusu ze zintegrowanym pionowym uchwytem i co może wydać się zaskoczeniem odchylanym ekranem podglądu (3 cale i 1037 tys. punktów). Ważniejszy dla użytkownika Olympus OM-D E-M1X będzie jednak wizjer, który zapewnia powiększenie 0,83x (odpowiednik dla pełnej klatki).
Ponieważ w wizjerze mamy podane wszystkie najważniejsze informacje, zdolny fotograf będzie w stanie regulować ustawieniami aparatu bez uciekania się do pomocy dodatkowego ekranu. Wystarczy tylko wizjer elektroniczny i to nie tylko opinia Olympusa, ale też użytkowników bezlusterkowców innych marek, którzy wcale nie tęsknią za dodatkowym pomocniczym ekranem LCD. W ich opinii to jedynie ukłon w stronę tych, którzy nie potrafią pozbyć się lustrzankowych nawyków (tam wizjer ma ograniczone miejsce na informacje pomocnicze).
W korpusie mieszczą się dwa akumulatory BLH-1, które zapewniają energię dla wykonania 2580 zdjęć. Ładowanie możliwe jest poprzez port USB wspierający szybką ładowarkę. Trwa 2 godziny i nie wymaga wyjmowania akumulatorów z aparatu.
Aparat projektowano z myślą o sporcie, a w nim tryb seryjny to codzienność. I zużywająca się migawka oraz wymiana szkieł w terenie. Nowy Olympus ma nie tylko wydajny system czyszczenia matrycy (podobno wibruje 30 tysięcy razy na sekundę), ale jest też uszczelniony (także gdy korzystamy ze złącz mikrofonu czy słuchawek), a mechanizm migawki wytrzyma 400 tysięcy cykli.
Nie tylko matryca robi zdjęcia
Olympus zrobił wszystko by aparat zapewnił świetne zdjęcia nie tylko ze względu na matrycę. Ta ma 20,4 Mpix rozdzielczości i zbytnio się nie wyróżnia pracując z ISO od 200 (w dół do 64) do 25600. Lecz jest stabilizowana ze skutecznością 7 EV (konkurencja ma czego zazdrościć). W przypadku obiektywu 12-100 mm skuteczność osiąga nawet 7,5 EV (przy 100 mm). Nawet jeśli tylko częściowo jest to prawda, skuteczna stabilizacja w sporcie to podstawa. Nie zabrakło też redukcji migotania, funkcji, której nie ma Sony A9 (według producenta nie potrzebuje).
Olympus OM-D E-M1X wykorzystuje system AF, który bazuje na konstrukcji znanej z OM-D E-M1 Mark II. Dysponujemy 121 krzyżowymi punktami detekcji fazy, które współpracują z nowo opracowanymi algorytmami śledzenia i przewidywania ostrości. Ciekawą rzeczą są funkcje określania typu obiektu, który mamy w kadrze. Pomaga to w zablokowaniu ostrości na danym motywie.
Przetwarzaniem obrazu zarządza podwójny procesor obrazu TruePic VIII. Zdjęcia i filmy zapisywane są na kartach SD. Oba sloty aparatu wspierają standard UHS-II.
Na wszechstronność aparatu wskazuje fakt, że możemy nim albo wykonać zdjęcia seryjne ze śledzeniem AF w tempie 18 kl/s (tryb cichy, o 2 kl/s wolniejszy od Sony A9), sprzętowo podbić rozdzielczość do 50 Mpix nawet fotografując z ręki, w bardzo jasnym otoczeniu zastosować mocny filtr ND (maksymalna moc ND32 czyli 5EV), a gdy najdzie nas ochota na filmowanie rejestrować filmy 4K w kinowym formacie (4096 x 2160 pikseli) stosując jednocześnie stabilizację obrazu.
Kawał aparatu, choć tylko z sensorem 4/3
O tym, że Olympus chciał by aparat był odbierany jako maksymalnie profesjonalny świadczyć może spora liczba ciekawych funkcji (jest nawet wbudowany GPS, termometr, ciśnieniomierz oraz kompas), ale też (zdaniem niektórych) spore gabaryty 144,4 x 146,8 x 75,4 mm i słuszna waga 997 gramów (z dwoma akumulatorami). To mniej niż taki Nikon D5, ale z kolei więcej niż Sony A9 z dołączonym uchwytem pionowym, który niedawno miałem okazję używać. A oba wspomniane aparaty to pełna klatka.
Porównanie rozmiarów z Nikonem D5
Olympus OM-D E-M1X do sprzedaży trafi pod koniec lutego 2019 roku. Ceny jeszcze nie znamy.
Źródło: Olympus
Komentarze
8Zastanawiam się tylko co autor ma na myśli pisząc "skuteczna stabilizacja w sporcie to podstawa", skoro w sporcie korzysta się z krótkich czasów (1/250 to często granica rozmycia ruchu)?
3000 USD
W Polsce pewnie koło 15tyś zł.