Wbudowana pamięć w aparacie cyfrowym - dziś ma sens nawet większy niż kiedyś
Przy okazji premier nowych aparatów cyfrowych emocjonujemy się obecnością lub brakiem dodatkowych slotów na karty pamięci. Rzadziej poruszamy temat wbudowanej pamięci, a jest to interesująca kwestia.
Kiedyś aparaty cyfrowe miały wbudowaną pamięć, która pozwalała z reguły przechować kilka, kilkanaście zdjęć. Takie zabezpieczenie na przypadek gdyby uszkodziła się nam karta pamięci, gdybyśmy jej w ogóle nie mieli (tak na marginesie, kiedyś do aparatów dodawano karty pamięci w komplecie). Zabezpieczenie mizerne, ale jednak obecne. To rozwiązanie z czasem zostało porzucone (a jeśli pozostało to pojemność wbudowanej pamięci jest krytycznie mała), a w aparatach systemowych nawet się nie pojawiało.
Gwoli ścisłości, mówimy tu o nieulotnej pamięci, która zachowa swoją zawartość nawet po wyłączeniu aparatu, a nie o szybkim buforze danych odczytywanych z sensora, który przechowuje dane tylko tymczasowo.
Ze świata megabajtów do gigabajtowej fotorzeczywistości
Z 32 MB przed kilkunastu laty zrobiło się 32 GB i na tym nie koniec. Większej pojemności karty też mają dziś sens, bo czasem zapomnimy zgrać pliki, a już chcemy fotografować, albo mamy jedną ciekawą sesję za drugą. Nie wspominając już o filmowaniu. Oczywiście dla amatora 32 GB zdjęć to bardzo dużo (format JPG zajmuje średnio kilka razy mniej miejsca niż pliki w formacie RAW), ale przecież też fotografujemy więcej niż zachowujemy.
Najpopularniejszy standard pamięci w aparatach konsumenckich to SD. Nośniki są i szybkie i pojemne.
Dziś dobra karta pamięci 32 GB kosztuje kilkadziesiąt złotych, nieco więcej gdy chcemy wyjątkowo wydajny egzemplarz. Zaawansowany kompakt w umiarkowanej cenie (czyli nie najdroższe rynkowe propozycje Sony) to powiedzmy około 3000 złotych. Podobnie kosztował zaawansowany kompakt w 2003 roku (zaawansowany jak na tamte czasy). Ale karta pamięci była znacznie droższa, był to znaczny procent ceny aparatu (za 512 MB pojemności nośnik kilkaset złotych). Dołączana do kompaktów Canona w 2003 roku firmowa karta 32 MB była niewielkim wsparciem (paradoksalnie to w tamtych czasach, a nie dziś, gdy fotografuję o wiele więcej, popsuła mi się karta pamięci) na kilka-kilkanaście zdjęć.
Tymczasem pojemność wbudowanej w aparaty pamięci nie ewoulowała tak szybko. Stale liczona co najwyżej w dziesiątkach MB. Wyjątki od reguły jak kompakty Sony z nawet 8 GB pamięcią okazywały się bardziej gadżetami niż praktycznymi maszynkami do fotografowania. A aparaty z wnętrzościami smartfona to kompletnie inna kategoria sprzętu.
Sytuacje gdy karta pamięci nie wystarczy
Minęło kilkanaście lat i mamy nie tylko pojemne i całkiem tanie karty pamięci, co wydawałoby się eliminuje potrzebę stosowania wbudowanej pamięci w aparacie. W systemowych aparatach mamy podwójne sloty, co dodatkowo poprawia komfort fotografującego.
Ale też mamy wypadki losowe, takie jak:
- awaria jedynej posiadanej pod ręką karty pamięci;
- zapełniony nośnik, z którego nie chcemy usuwać jeszcze zdjęć;
- zbyt bogaty we wrażenia i liczne fotografie (filmy) dzień, który sprawił że nasz nośnik nie wystarcza;
- usterka pamięci w nas wbudowanej, której efektem jest wyprawa na sesję foto bez karty;
I co wtedy? Nie zawsze pod ręką znajdzie się ktoś z pomocną dłonią i wolną kartą czy adapterem, który pozwoli w ostateczności użyć karty, którą mamy w smartfonie (dotyczy to nośników SD). Ba zwykle by wyjąć kartę musimy mieć coś co pozwoli wysunąć tackę, a i sam smartfon musi mieć zainstalowany nosnik.
Wbudowana w aparat pamięć ma większy sens niż 15 lat temu
I w tym momencie przydaje się wbudowana pamięć w aparat. Owszem ona też może się zapełnić, trzeba ją tez opróżnić, ale traktowanie jej jako bufora bezpieczeństwa dziś ma nawet większy sens niż kilkanaście lat temu. Nie ma większych przeszkód by wewnątrz aparatu, również takiego jak lustrzanka czy bezlusterkowiec, znalazł się moduł 16 czy 32 GB, a nawet większy. Czyli pamięć o pojemności, która w razie potrzeby spełni rolę zapasowej karty pamięci. Na wszelki wypadek. W końcu w typowych kamerach wideo takie moduły są stosowane.
Odpowiednie układy pamięciowe już od dawna są dostępne
To oczywiście wpłynęłoby na koszt aparatu, ale w przypadku takich 16 GB nieznacznie nawet jeśli byłaby to wyjątkowo szybka pamięć. A jednak zarówno w kompaktach jak i aparatach systemowych nie możemy dziś na coć takiego liczyć.
Czy powinniśmy? Czy wbudowana w aparaty cyfrowe pamięć faktycznie miałaby sens? Może przecież się zepsuć, a jej już tak łatwo nie wymienimy. Odpowiedź na te pytania pozostawiam wam w dołączonej do tekstu sondzie.
Źródło: inf. własna
Komentarze
17Argumenty, że ktoś zapomni karty pamięci, że jej braknie, itd. do mnie nie trafiają. To się może trafić amatorom. A skoro im się może trafić, to obarczmy wszystkich kosztami, bo garstka ludzi raz na jakiś czas zapomni zabrać jednej z dwóch (ew. trzech) rzeczy, które są potrzebne do zrobienia zdjęć aparatem - akumulatora i karty (ew. szkła). Jako osoba przygotowana, zawsze miej więcej pamięci, niż to potrzebne i zawsze miej choć 1 zapasową, nawet wolniejszą kartę. Ekonomiczne TF/CF 64GB kosztują w tej chwili ile? 60zł? A w przypadku niedzielniaków, którzy strzelają JPG, to taka dodatkowa karta pomieści tego tyle, że prędzej im akumulator padnie, niż tę kartę zapełnią choć w połowie. Nie róbmy wideł z igły.