Kiedy zobaczymy dziś pierwszą (nie) gwiazdkę? Czyli o świątecznej astrotradycji
Koniec roku kojarzy się chyba każdemu ze Świętami Bożego Narodzenia. Nawet jeśli ich nie obchodzimy, to na pewno słyszeliście o takiej tradycji, że świętowanie należy zaczynać, gdy na niebie pojawi się pierwsza gwiazdka. I tu jest pewien problem.
Pomińmy oczywiście sytuację, gdy pogoda nie sprzyja obserwacjom nieba. Tak niestety dzieje się w Polsce bardzo często, a pogodne rozgwieżdżone zimowe niebo nie jest regułą w czasie Świąt Bożego Narodzenia. Ba, można powiedzieć, że częściej mamy taki obrót spraw, że przedświąteczne tygodnie upływają w śnieżnej atmosferze, a na gwiazdkę jak na złość przychodzi odwilż i czujemy się co najmniej jak w marcu. W tym roku w wielu miastach w Polsce tak właśnie jest.
Wróćmy jednak do tej pierwszej gwiazdki na niebie. To tradycja, którą kojarzy się przede wszystkim z Polską. Wierzący traktują pierwszy widoczny na niebie obiekt po zachodzie Słońca, jako przypomnienie historycznej Gwiazdy Betlejemskiej, która prowadziła wszystkich do miejsca, gdzie narodził się Jezus Chrystus. Ta tradycja, ale tez przesąd, jest mocno zakorzeniony w świadomości wierzących, choć tak naprawdę historia Gwiazdy Betlejemskiej pojawia się jedynie w Ewangelii św. Mateusza. Czym tak naprawdę był ten obiekt? Tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy w pełni.
Gwiazda Betlejemska z historycznej i naukowej perspektywy
Jeśli Gwiazda Betlejemska była zjawiskiem astronomicznym, a raczej trudno znaleźć inne wyjaśnienie, to na pewno była zjawiskiem, które na niebie było widoczne dość długo. Chwilowe zdarzenie, które może umknąć uwadze nawet naukowców, nie wchodzi tu w rachubę. Trudno też szukać wyjaśnienia Gwiazdy Betlejemskiej wśród zjawisk, które pozostawiłyby po sobie ślad. Czymś takim jest na przykład wybuch supernowej. Owszem pięknie wpisywałby się w obraz nagle pojawiającego się i długo pozostającego na niebie jasnego obiektu, ale astronomów nie da się tak łatwo oszukać.
Prawdziwa natura Gwiazdy Betlejemskiej na przestrzeni dwóch tysięcy lat mogła się zatrzeć i możemy sobie z tego nie zdawać sprawy, że już znamy wyjasnienie. Jedno czego można być pewnym, to to, że jej istnienie jest ważnym elementem chrześcijańskiej tradycji, który podkreśla doniosłość narodzin Chrystusa.
Sprawdzili oni już wielokrotnie, że w czasie, gdy miał narodzić się Jezus Chrystus nic takiego nie mogło mieć miejsca, bo brak na niebie świadectw zawsze obecnych po eksplozji supernowej setki, tysiące lat później. Ba, gdyby nawet jakimś zbiegiem okoliczności taka gwiazda nic po sobie nie pozostawiła, to nawet 2 tysiące lat temu byli już astronomowie, którzy wiedzieli, że nie trzeba doszukiwać się nadnaturalnego tłumaczenia wielu zdarzeń na niebie. Nawet jeśli natura takiej gwiazdy jak supernowa, była dla nich zagadką, pozostawiliby szczegółowy zapis obserwacji.
Zrozumienie prawdziwej natury Gwiazdy Betlejemskiej może być bardzo trudne, a wręcz niemożliwe choćby dlatego, że zjawisko to mogło mieć inny charakter niż ten, który przypisywany jest w chrześcijańskiej tradycji.
Oczywiście można też założyć, że na niebie pojawił się wyjątkowo jasny transient, czyli gwiazda lub inny obiekt, zwiększający na pewien czas, mocno jasność. Mogło to być zjawisko, którego historii dziś nie da się dokładnie odtworzyć, a które starożytni mogli potraktować jako coś mistycznego, z czasem utożsamianego z Gwiazdą Betlejemską.
Sprawę utrudnia fakt, że historycznie życie Jezusa nie jest najlepiej udokumentowane. To że urodził się w roku zerowym to tylko tradycja, w praktyce jego narodziny mogły mieć miejsce kilka lat wcześniej (najczęściej zakładany scenariusz) jak i później. Zapisy w Biblii są oczywiście ważną wskazówką, ale niekoniecznie wystarczającą. Astronomowie muszą więc wziąć pod uwagę wiele różnych zjawisk, które miały miejsce w tamtych czasach.
Część propozycji, takich jako kometa, która zagościła na ziemskim niebie, powinno się raczej odrzucić z urzędu, bo komety były w starożytności traktowane jako coś złowieszczego. Niemniej w średniowieczu kometa bardzo często była przywoływana jako wizualizacja Gwiazdy Betlejemskiej.
Obraz Giotta, na którym rolę Gwiazdy Betlejemskiej pełni kometa
Za to wyjątkowo bliska koniunkcja, czyli zbliżenie się na niewielką odległość kątową, jasnych planet, może być dobrym kandydatem na Gwiazdę Betlejemską. Takich zjawisk około roku zerowego było kilka. Na przykład w 7 roku przed naszą erą. Wtedy na niebie, i to niejednokrotnie, spotkały się Jowisz i Saturn. Dekadę później, blisko siebie obecny był Jowisz i Wenus. I choć te planety nie leżą w tej samej odległości, to mogą w okolicy koniunkcji być dość długo na tyle blisko siebie, że nieobeznany z astronomicznymi obserwacjami człowiek poczyta sobie to co widzi jako niezmienne przez wiele dni, a nawet tygodni.
Jednak i w tym rozumowaniu jest słaby punkt. Świadomość istnienia planet istniała już w starożytności wśród naukowców, czy też mędrców jak określano wtedy ludzi o szerokich horyzontach wiedzy. A skoro to oni mieli rozpowszechnić wiedzę o Gwieździe Betlejemskiej, to nie zrobiliby tego chyba w sposób, który przeczyłby posiadanej przez nich wiedzy. Gwiazda Betlejemska nie mogła być przecież planetą, nawet jeśli byłaby to ich koniunkcja, jeśli przyjąć, że obserwowali ją ludzie światli.
Jednak również odwrotne rozumowanie można uznać za poprawne, dlatego by nie tracić czasu skupmy się na pierwszej (nie) gwiazdce w jej tradycyjnym (dzisiaj) znaczeniu.
Gdyby pierwszą wigilijna gwiazdką na niebie miała być planeta. To 24 grudnia 2022 będzie nią...
Choć planety dla zasady nie powinniśmy traktować jako gwiazdy, to 24 grudnia 2022 roku będziemy świadkami wyjątkowo ciekawego zjawiska, które jeśli macie chwilę czasu i możecie oddalić się od zabudowań, warto zobaczyć.
Wenus na niebie tuż po zachodzie Słońca 24 grudnia w Warszawie (fot: Stellarium)
Otóż tuż po zachodzie Słońca na południowozachodnim niebie tuż nad horyzontem pojawi się cieniutki sierp Księżyca, któremu będą towarzyszyć Merkury i Wenus. Ta ostatnia planeta powinna być najłatwiejsza do dostrzeżenia, przy jasności około -3,9 magnitudo. Lecz Wenus, gdy stanie się widoczna będzie około 6 stopni nad horyzontem. To bardzo niewiele (zachód tej planety nastąpi kilkadziesiąt minut po zachodzie Słońca) i szanse udanej obserwacji są nawet przy dobrej pogodzie bardzo niewielkie.
Dlatego można uznać, że to znajdujący się wysoko nad horyzontem Jowisz o jasności 2,4 magnitudo będzie tym pierwszym obiektem dostrzeżonym przez nas na niebie około 25 minut po zachodzie Słońca. Potem dostrzeżemy także Marsa.
Pozycja Jowisza około 20 minut po zachodzie Słońca w Warszawie (fot: Stellarium)
Pierwsza gwiazdka, kiedy możemy ją zobaczyć? W różnych miejscach Polski o różnych godzinach
Skoro wiemy, że planety nie mogły być odpowiedzialne za Gwiazdę Betlejemską, to nie będziemy im przypisywać dziś natury pierwszej gwiazdki na niebie. Dlatego ani Jowisz, ani Mars, które są obecnie bardzo dobre widoczne na niebie, a także Wenus, czy też Saturn, tej roli pełnić nie powinny. Oczywiście jeśli uznamy, że to ich widoczność jest sygnałem, by zasiąść do wigilijnego stołu, to nie ma w tym nic złego.
Przy dobrej pogodzie i z dala od miejskich zabudowań pierwsze gwiazdy widoczne są nawet kilkanaście minut po zachodzie Słońca. Im jaśniejsza okolica tym trudniej będzie dostrzec pierwszą gwiazdkę, dlatego najgorzej mają mieszkańcy miast.
Gdybyśmy jednak byli bardzo drobiazgowi. Wtedy można założyć, że pierwszej gwiazdki na niebie można szukać już kilkanaście do kilkudziesięciu minut po zachodzie Słońca. To wtedy niebo robi się na tyle ciemne, że blask najjaśniejszych gwiazd na niebie będzie do odróżnienia od blasku otoczenia. To jak długo musimy czekać po zachodzie Słońca zależy od lokalizacji, a także tego jak wieczorne niebo jest zaświetlone w danym kierunku.
Niebo nie jest równe niebu. Miejskie kontrasty oświetleniowe znakomicie utrudniają obserwacje gwiazd (planet) na niebie
Warto przy tym poświęcić chwilę, by przyzwyczaić wzrok do mroku, a także obserwować przez pewien czas obszar nieba, gdzie obecne są najjaśniejsze gwiazdy. Wtedy dostrzeżemy tę pierwszą gwiazdę najszybciej. Może też okazać się, że po chwili stracimy ją na moment z oczu, bo jej widoczność jest dopiero na granicy dostrzegalności, a tło nieba zmienia jasność w niewielkim zakresie. Po kilku minutach od dostrzeżenia tej pierwszej gwiazdy zobaczymy też inne.
Pierwszą gwiazdą, a nie planetą, którą widać na niebie po zmroku 24 grudnia 2022 będzie prawdopodobnie Wega o jasności około 0 magnitudo. Dostrzeżecie ją prawie dokładnie w kierunku zachodnim na wysokości prawie 50 stopni nad horyzontem. Potem pojawi się Kapella w gwiazdozbiorze Woźnicy, a także Aldebaran w gwiazdozbiorze Byka.
Miejsce (mały okrąg), gdzie należy szukać Wegi, pierwszej gwiazdy widocznej na niebie po zachodzie Słońca 24 grudnia 2022 roku (fot: Stellarium)
W Polsce zachód Słońca jest zjawiskiem znacznie dłuższym niż w regionach położonych bliżej równika. Tam Słońce szybko zachodzi i szybko zapada zmrok. Można byłoby więc przyjąć, że mieszkańcy regionu Morza Śródziemnego, dostrzegą pierwszą gwiazdkę nieco szybciej po zachodzie Słońca. Jednak istotna jest tu także pora roku i godzina zachodu Słońca. A zimą dni na południu Europy są jednak dłuższe niż na jej północy. Dla przykładu w Rzymie Słońce 24 grudnia zajdzie ponad godzinę później niż w Warszawie.
Poza tym czas zachodu Słońca nie jest ten sam nawet w Polsce i ma to miedzy innymi związek z faktem, że posługujemy się czasem urzędowym, który wskazują nasze zegarki. A Słońce wcale się tym nie przejmuje i porusza po niebie zgodnie ze swoimi zasadami.
W Zamościu, jednym z położonych bardziej na wschód miast Polski, Słońce zajdzie o godzinie 15:25. Z kolei w Świnoujściu zachód będzie miał miejsce o godzinie 15:44. W ustaleniu dokładnej godziny zachodu Słońca przeszkadza fakt, że zmienia się ona zarówno gdy poruszamy się ze wschodu na zachód jak i z północy na południe. Dlatego w Gdyni zachód Słońca nastąpi o godzinie 15:23, a w Katowicach, które leżą prawie na tym samym południku, dopiero o 15:44, czyli o tej samej porze co w Świnoujściu. Z kolei W Suwałkach, które leżą prawie na tym samym równoleżniku co Świnoujście, zachód będzie miał miejsce już o 15:08. I tak dalej.
Zgodnie z tradycją, najwcześniej świętować zacząć mogą mieszkańcy Suwalszczyzny, około kwadransa po godzinie 15. Najpóźniej w Polsce do stołu powinni zasiąść mieszkańcy Dolnego Śląska, bo dopiero po godzinie 16.
Można tu oczywiście byłoby zaprezentować tabelkę, z dokładnymi wyliczeniami dla każdego miejsca w Polsce, ale przecież nie o to nam chodzi. Wyczekiwanie pierwszej gwiazdki, o ile przywiązujemy do tej tradycji wagę, może być także dobrą zabawą, szczególnie dla najmłodszych, lepiej więc jej nie psuć.
Tak naprawdę gwiazdy można dostrzec jeszcze przed zachodem Słońca
Pierwsze co przychodzi wam pewnie do głowy to fakt, że Słońce jest gwiazdą, a także to, że jego zaćmienie pozwala dostrzec na niebie inne gwiazdy pomimo dziennej godziny.
Pierwszy fakt możemy pominąć, bo to nie o Słońce nam chodzi. Z kolei, by zaćmienie przydarzyło się w dniu 24 grudnia i to w miejscu, w którym mieszkamy, musiałby zaistnieć niesamowity zbieg okoliczności. Ostanie zaćmienie, niestety tylko obrączkowe, które widać było z zaludnionych rejonów w okresie świątecznym, miało miejsce 26 grudnia 2019 roku. Na dodatek w regionach Oceanu Indyjskiego. W 2038 roku również w dniu 26 grudnia będzie miało miejsce zaćmienie całkowite, ale także daleko od nas. Podobnie będzie w 2057 i 2065 roku. Szans na pełne zaćmienie Słońca 24 grudnia w tym stuleciu brak.
Wenus możemy zobaczyć gołym okiem na niebie czasem na kilka chwil przed zachodem Słońca, ale już Syriusz, najjaśniejsza gwiazda na naszym niebie musiałaby świecić pięć razy mocniej, by dało się ją w ten sposób dostrzec
Lecz nie tylko zaćmienie sprawia, że gwiazdy widać. Bo, chyba nie zaprzeczycie, są one na niebie cały czas, tylko za dnia jest zbyt jasno by je dostrzec. Jednak wystarczy wspomóc się technologią, by zobaczyć gwiazdy za dnia jeszcze przed zachodem Słońca. Wtedy niebo jest jeszcze dość jasne, ale już nie tak jak w połowie dnia, gdy Słońce jest najwyżej nad horyzontem.
Przekonanie, że znajdując się na przykład w bardzo głębokim szybie kopalni, studni, czy jaskini, zobaczymy gwiazdy nawet za dnia jest nieprawdą. Bazuje ono bowiem na błędnym założeniu, że w zagłębieniu izolujemy się całkowicie od wpływu światła słonecznego. A to, że wokół będzie ciemno nie sprawi, że dzienne niebo stanie się również ciemne
Tą technologią będzie lornetka lub luneta. Tuż przed zachodem, gwiazdy, a także planety, które są na granicy widoczności gołym okiem da się w ten sposób dojrzeć. To oczywiście oszukiwanie, więc na pewno w ten sposób dostrzeżonej gwiazdy, a nawet planety, nie powinniśmy traktować jako pierwszej wigilijnej gwiazdki.
I to wszystko o świątecznej tradycji, którą być może wielu nawet nie utożsamia z astronomią. Życzę Wam Wszystkiego Dobrego z Okazji Świąt i to niezależnie od tego jak traktujecie ten grudniowy czas. Bo w rzeczywistości koniec roku wiąże (wiązał) się z ważnymi wydarzeniami w wielu kulturach.
Źródło: inf. własna
Komentarze
2Wesołych Świąt!