Pożar Tesli. Strażacy wylali prawie 50 tysięcy litrów wody
Pożar Tesli Model S w USA po raz kolejny uświadamia, jak mało ekologiczny jest proces gaszenia elektryków. Niemal 25 razy więcej wody zużyli strażacy podczas pożaru Tesli Model S niż w przypadku klasycznej spalinówki.
Pożar Tesli Model S. Ponad 45 tysięcy litrów wody i 2 godziny gaszenia
O pożarach samochodów elektrycznych słyszy się stosunkowo rzadko. Jeśli jednak taka sytuacja nastąpi - jak bumerang powracają rzucane wcześniej argumenty zarzucające brak pozytywnego wpływu elektryków na środowisko. Ba, w takich momentach okazuje się nawet, że elektryki wyrządzają więcej krzywdy naturze niż pożytku.
Trudno jednak się z tymi zarzutami nie zgodzić - szczególnie mając na uwadze ostatnie wydarzenia z Pensylwanii w USA, gdzie płonąca Tesla Model S pochłonęła ponad 45 tysięcy litrów wody, a proces jej gaszenia potrwał ponad 2 godziny.
Do podobnej sytuacji doszło nie tak dawno temu w Polsce, gdzie policjanci - z uwagi na pojawienie się pożaru - musieli pilnować elektryka przez dwa dni.
Winna była nawierzchnia i akumulator litowo-jonowy
Najistotniejsze w całej sytuacji jest to, dlaczego w ogóle doszło do zapłonu elektryka. Nie nastąpił on samoczynnie, a został wywołany przez znajdujący się na jezdni przedmiot (być może kamień lub część wcześniej przejeżdżającego pojazdu).
Kierujący Teslą Model S uderzył podwoziem o przeszkodę na drodze po czym z okolic podłogi samochodu zaczął wydobywać się dym. Chwilę później (po ewakuacji pasażerów) auto stanęło w płomieniach.
Pożar wywołało najprawdopodobniej uszkodzenie baterii, która po kontakcie z przeszkodą na jezdni mogła się rozszczelnić - stąd natychmiastowe pojawienie się dymu, które poprzedzało pożar.
Strażakom zabrakło wody
Wezwana na miejsce straż pożarna rozpoczęła gaszenie elektryka polewając go wodą. Szybko jednak się okazało, że rozdysponowane 15 tysięcy litrów okazało się być niewystarczające i konieczne było wezwanie dodatkowych cystern.
W sumie strażacy zużyli ponad 45 tysięcy litrów (12 tysięcy galonów). Z relacji wynika, że bateria za każdym razem po jej ugaszeniu od nowa zaczynała się palić. Tym sposobem z Tesli, jak widać na zdjęciach, zostały… felgi i odrobina metalowych części. Ot, samochód spłonął doszczętnie.
Do ugaszenia samochodu spalinowego wystarczy niespełna 2 tysiące litrów wody
Różnica jest kolosalna. Straż pożarna z Pensylwanii informuje, że gaszenie samochodu spalinowego pochłania średnio ok. 1900 litrów wody (500 galonów). W porównaniu z elektrykiem, który na przykładzie Tesli Model S wymagał wykorzystania niemal 50 tysięcy litrów wody - dbałość o środowisko jest tutaj raczej pozorna.
Czy zatem elektryków w kontekście możliwego wystąpienia pożarów należy się obawiać? Według statystyk - absolutnie nie. Samochody napędzane konwencjonalnym napędem płoną częściej niż ich elektryczna konkurencja. Martwi natomiast czas niezbędny do ugaszenia samochodu z bateriami litowo-jonowymi i zapotrzebowanie na wodę.
A jakie jest Wasze zdanie? Pożary to kolejny argument przeciwko samochodom elektrycznym, czy można go pominąć? Dajcie znać w komentarzach.
Źródło: Carscoops
Komentarze
44To tak jakby polewali ten samochód ropą...
Poza tym potrzebna nam większa ilość prądu ze źródeł ekologicznych (wiatraki, panele, elektrownie jądrowe), a obecnie Europa nie jest w stanie spełnić zapotrzebowania na normalne zużycie prądu wykorzystując elektrownie nieekologiczne, a co dopiero jakby ilość samochodów elektrycznych znacznie się zwiększyła.
Następny artykuł napiszcie w podobnym duchu o kolesiach co ognisko benzyną albo LPG gasili.