Rakieta wielokrotnego użytku nie działa jeszcze tak jak należy. Inżynierowie SpaceX są jednak na dobrej drodze.
Pod koniec ubiegłego roku firma SpaceX zanotowała na swoim koncie ogromny sukces: z powodzeniem udało jej się przeprowadzić test rakiety wielokrotnego użytku. W minioną niedzielę drużyna z Elonem Muskiem na czele spróbowała szczęścia ponownie – znów wystartowała rakietę Falcon 9. Próba niestety zakończyła się porażką – „Sokół” eksplodował podczas kontaktu ze znajdującą się na wodzie platformą lądowania. Mimo to panowie ze SpaceX patrzą w przyszłość pozytywnie.
„Na statku jest zdecydowanie trudniej wylądować” – powiedział dyrektor generalny SpaceX, Elon Musk po trzeciej już nieudanej próbie lądowania na morskiej platformie. Jaki był powód porażki? Tym razem nie zawiniło zbyt mocne przyziemienie, lecz awaria jednej z „nóg”, która nie zadziałała w odpowiednim momencie. W efekcie 69-metrowa rakieta przewróciła się i eksplodowała.
Popracować trzeba więc nad samymi rakietami, które w przypadku firmy SpaceX, przynajmniej na razie, często bywają zawodne – nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o czerwcowej eksplozji rakiety transportującej zaopatrzenie na Międzynarodową Stację Kosmiczną.
Koncepcja, zdaje się, że nie wymaga specjalnych modyfikacji. Nie powinno więc dziwić, że ekipa pozostaje nastawiona optymistycznie. W jednym z tweetów Elon Musk zażartował nawet, że „tym razem przynajmniej odłamki były większe”. Gdy emocje już opadły wizjoner przyznał, że jest nastawiony „optymistycznie” na dalsze etapy projektu.
Źródło: Digital Trends. Foto: SpaceX
Komentarze
7- Tego Falcona i tak nie wystrzelili by jeszcze raz, to 1.1 więc i tak idzie na szrot
- Więc poćwiczą barkowanie, bo niczym nie ryzykują (rakieta tak czy inaczej idzie na szrot), a zdobędą doświadczenie w barkowaniu - a ten manewr jest konieczny dla niektórych startów F9 i prawie wszystkich startów nadchodzącego FH i jego środkowego bostera
A tytuł krzykliwy i nieprawdziwy bo tak jak wyżej zauważyli w komentarzach główny cel misji to było wyniesienie ładunku, a samo lądowanie można częściowo zaliczyć do udanych bo jednak taka kupa żelastwa trafiła w sam środek lądowiska na kołyszącej się barce a to że zawiodła jedna noga to już trudno.
Gdyby tak cały budżet militarny świata szedł na takie badanie to już dawno fruwalibyśmy na sąsiednie planety jak samolotami na inne kontynenty...
Dopóki jednak są ludzie, którzy dają się nabierać na grę polityków i producentów broni podsycających konflikty, żeby tylko wypchnąć swój wspaniały towar, dopóty nasza prymitywna rasa nadal będzie rozwijać się względnie powoli.
To przykre, że tak mały procent naszego gatunki marzy o górnolotnych celach.