Twitter w zeszłym roku zaczął ograniczać zasięg kontom powiązanym z Kremlem. Okazuje się, że czasy już się zmieniły i należąca do Elona Muska platforma społecznościowa przestała je stosować. Od wolności słowa trzyma się jednak daleko.
Blokada rosyjskich władz na Twitterze
W kwietniu ubiegłego roku Twitter potwierdził, że jest przeciwny polityce państw, które ograniczają dostę do informacji i są zaangażowane w konflikt zbrojny. W związku z wojną wytoczoną Ukrainie, konta rosyjskich władz musiały więc liczyć z ograniczeniami.
Przestały być obecne w wynikach wyszukiwania, a ich tweety nie były wyświetlane obserwującym. Od tego czasu wiele się zmieniło. W październiku Twitter stał się własnością Elona Muska, a swoboda wypowiedzi stała się wartością absolutną. O zdjęciu ograniczeń stosowanych wobec rosyjskich decydenów nie było jednak mowy.
Twitter po roku od wprowadzenia ograniczeń na rosyjskie konta
Tymczasem w zeszłym tygodniu dziennikarze The Telegraph zauważyli, że rosyjskie konta rządowe pojawiają się w sugestiach do obserwowania. Bardziej drobiazgowe testy pozwoliły też uzyskać ich tweety i konta w topie niektórych wyników wyszukiwania.
Oficjalne konto prezydenta FR, Twitter, wyszukiwanie 10/04/2023
Dziennikarze w rekomendacjach odnaleźli nie tylko konto prezydenta Władimira Putina. Bez trudnu dotarli też do Ministerstawa Spraw Zagranicznych Rosji i ambasady w Wielkiej Brytanii. Sekundy wystarczą, żeby potwierdzić ich spostrzeżenia samodzielnie. Tak wyglądają podpowiedzi interesujących kont po zajrzeniu co nowego na Kremlu:
Sugestie prokremlowskich kont, Twitter 10/04/2023
Identycznie stało się z kontami rosyjskich mediów państwowych oraz blokowanymi do niedawna kontami chińskimi. Twitter wprowadził co do nich bardzo podobne restrykcje już w 2020 roku i nigdy oficjalnie tego nie odwołał.
Czy na Twitterze jest miejsce na wolność słowa?
Po przejęciu Twittera przez Elona Muska platforma zmieniła praktyki w kwestii blokowania kont oraz moderacji. Dzięki temu swoją twitterową tożsamość mógło odzyskać wielu kontrowejsyjnych użytkowników. Donald Trump nie skorzystał, ale być może słusznie. Platforma nie liczy się bowiem z wolnością słowa.
Dziennikarze The Telegraph przyjrzeli się także kodowi źródłowemu Twittera. Według nich algorytm obniża znaczenie postów związanych z wojną na Ukrainie. W ten sposób mogą być ograniczane wypowiedzi władz rosyjskich, ale jest to dużo poważniejsza ingerencja w dostęp do informacji niż oficjalne przycięcie skrzydeł kremlowiskim kontom. To zamyka usta użytkownikom, którzy są ofiarami wojny, zamyka usta władzom ukraińskim i zamiata istnienie konfliktu zbrojnego w Europie pod dywan.
Źródło: The Telegraph, Twitter
Komentarze
30i jest bardzo podobny do Zelenskiego,wyglądają jak by byli spokrewnieni.