Z tego systemu zarządzania treścią można korzystać bez opłat, ale licencja jasno zakłada co można, a czego nie można robić.
Szukając systemu zarządzania treścią na stronę internetową, możemy natknąć się na Quick.Cms firmy OpenSolution. To rozwiązanie reklamowane jako „Darmowy CMS”. Jednak choć korzystanie z niego faktycznie jest bezpłatne, to regulamin zakłada naliczenie sporej kary finansowej za niedopilnowanie pewnego elementu.
W trzecim paragrafie Umowy licencyjnej znajdujemy zapis, że z systemu można korzystać bez opłat, ale jest pewien istotny warunek – w stopce każdej podstrony musi być umieszczony znak graficzny „powered by Quick.Cms” i to w całkowicie niezmienionej postaci. „Jakakolwiek modyfikacja” jest wystarczająca, by OpenSolution mogło zażądać „kary umownej w wysokości 1990,00 złotych”.
Całość jest jasno opisana w regulaminie i ze względu na obowiązującą sytuację prawną, nie można jej właściwie niczego zarzucić. Dlaczego więc o tym piszemy? Ano ku przestrodze, bo – jak informuje Dziennik Internautów – wezwania do zapłaty (w terminie do 10 dni) faktycznie są wysyłane, nawet wówczas, gdy modyfikacja była kosmetyczna. To zaś pozwala się domyślać, że regulamin przez tych użytkowników nie był przeczytany.
Z jednej strony, oczywiście, regulaminy i umowy czytać należy, bo po to one są. Z drugiej jednak, nie dziwi jakoś szczegolnie, że w tym przypadku nie zostały przeczytane, w końcu na stronie widnieje duży napis „Darmowy CMS”, gdzie pierwsze słowo jest dodatkowo pogrubione. Można się sprzeczać, czy jest to zagranie etyczne czy niezupełnie, ale nie o to tutaj teraz chodzi. Po prostu, uważajcie i pamiętajcie, by zawsze czytać umowy licencyjne, nawet tych darmowych programów.
Źródło: OpenSolution, Dziennik Internautów. Foto: zrzut ekranu ze strony opensolution.org
Komentarze
9Nie od dziś wiadome jest że regulaminy w około 50% zawierają zbędne dla użytkownika informacje i potem się dziwić że tego nie czytamy, jak mam przeszukiwać i co któryś akapit czytać bo zawiera istotną bądź mniej ważną informację no to oczywistym jest że na sam widok umowa licencyjna/regulamin nie chce się czytać.
Skoro program jest określany za darmowy to tak też powinno być a nie kruczki i haczyki jak tu kasę przytulić, świństwo ze strony właściciela co gorsza legalne.
Niech nauczą się pisać regulaminy/umowy jasno i przejrzyście to użytkownicy będą je czytać (częściej niż teraz) no ale wtedy praktycznie nie będzie szans na złapanie przysłowiowego łosia.
Tyle ode mnie w temacie
Ktoś robi darmowego CMS'a i jedyne o co prosi to o niemodyfikowanie podpisu.
Nie dość że dostali CMS za darmo, nie przeczytali umowy to jeszcze chcieli usunąć informacje o twórcy.
Lenistwo i głupota do potęgi.