Jak długo musimy czekać na tanie elektryki? Volkswagen twierdzi, że już niewiele - od 2025 roku ma wystartować nowa linia produkcyjna przeznaczona dla modeli dostępnych na każdą kieszeń. Jak głęboka w rzeczywistości musi być ta kieszeń?
Volkswagen wreszcie chce sprzedawać tanie elektryki
Najtańsze samochody elektryczne to w Polsce nadal wydatek rzędu minimum 85.000 zł (bez rządowych dopłat) i to za podstawową wersję Dacii Spring, która swoimi osiągami istotnie zmniejsza jej użyteczność jako samochodu w ogóle.
Dużo lepiej wygląda sytuacja wśród droższych elektryków. Modele, które sprawdzą się nie tylko w ruchu miejskim, z zasięgiem kilkuset kilometrów to wydatek minimum 200.000 zł, ale przebicie bariery 300.000 zł nie jest dużym osiągnięciem. Producenci samochodów, jak jeden mąż - postanowili rozpocząć elektryfikację od najdroższych modeli (czego przykładem jest m.in. Tesla).
W końcu jednak nadszedł czas na tanie elektryki, których na rynku będzie przybywać, ale potrzeba do tego czasu. Zdaniem prezesa grupy Volkswagen AG, Herberta Diess-a, pojawienie się samochodów elektrycznych na każdą kieszeń wymaga jeszcze 3 lat pracy.
Zgodnie z zapowiedzią Diess-a, najtańsze elektryki Volkswagena będą produkowane na nowej linii produkcyjnej w Hiszpanii i będą zbliżone do modelu ID.2. Ich nazewnictwo pozostaje tajemnicą, jednak najprawdopodobniej grupa zdecyduje się wprowadzić nową linię, która równolegle z modelami ID będzie w pełni zelektryfikowana.
VW ID.3 wyceniany w Polsce na niespełna 190.000 zł (Źródło: VW)
Ile trzeba będzie zapłacić za taniego elektryka VW?
Efekty pracy Volkswagen AG ujrzymy już w 2025 roku, a ile trzeba będzie zapłacić za najtańsze modele? Z pewnością będą one „znacząco niższe od modeli z linii ID oraz równoważne 12 wypłat”. Oznacza to, że tanie elektryki od VW w 2025 roku będą wycenione na 15.000 do 20.000 euro, co w przeliczeniu na złotówki (1:1) wynosi 70.000 do 93.000 zł.
Czy taka wycena pozwoli Volkswagenowi zdobyć popularność wśród konsumentów poszukujących najtańszych elektryków? Przy tych cenach pomysł może się udać - wiele jednak zależy od parametrów, które nowe Volkswageny (ale też Skody i Cupry) będą oferować. Niemniej, w ciągu kilku lat technologie w samochodach elektrycznych zostaną rozwinięte, w związku z czym realny zasięg na jednym ładowaniu może być dużo bardziej satysfakcjonujący w porównaniu do tego, co obecnie oferuje rynek - a to wszak jeden z najważniejszych czynników wpływający na zakup elektryka.
A Wy jak myślicie? Koncerny niepotrzebnie wykładają pieniądze na rozwój technologii, która odejdzie w zapomnienie, czy elektryki to jedyna słuszna droga rozwoju motoryzacji? Dajcie znać w komentarzach.
Źródło: VW
Komentarze
52Już widzę 10 piętrowy blok i z każdego okna leci sobie kabel do auta...
Tylko że nie każdy ma możliwość zaparkować pod blokiem :)
Elektryki nie są przyszłością - Przyszłość to pomysł Toyoty - napęd wodorowy.
Wydaje mi się, że elektryki odetną biedniejsze grupy społeczne od posiadania własnego samochodu. Bardzo dobrze, tylko kto wtedy zapłaci za utrzymanie dróg?
Stacji ładowania jak na lekarstwo.
Utylizacja zużytych baterii po stronie klienta.
Padające samochody po okresach gwarancyjnych.
Nawet, jeśli w końcu będzie można przejechać z 800km na jednym cyklu, to ładowanie trwa "wieki".
Zwykłe nabijanie kabzy a ty płać a później się bujaj, bo koszty naprawy "elektryków" są nieopłacalne.
Ja podziękuję.
https://niemencrystal.com/kategoria-produktu/misy-i-wazony/
ach no przecież ..... kasę z handlu limitami CO2 przejedli, i jeszcze długów narobili.