SanDisk i WD po połączeniu to coś więcej niż tylko suma tych dwóch firm. To nie tylko produkty, ale i odpowiedź na rosnące rozproszenie danych.
Pamięci masowe to jeden z ważnych elementów dzisiejszych komputerów i urządzeń przenośnych, a mimo to element często niedoceniany. Nietrudno to zrozumieć, wszak to nie brak pamięci masowej, a niedomaganie wydajnościowe jest postrzegane przez przeciętnego użytkownika komputera jako problem. Profesjonaliści i entuzjaści fotografowania czy filmowania wiedzą, że pamięci nigdy za wiele, a kwestię inteligentnej archiwizacji danych stawiają na pierwszym miejscu. Ten przeciętny użytkownik może jeszcze tego nie rozumieć, jednak już niedługo i on pojmie jak ważna jest pamięć masowa.
Szacuje się, że do końca 2017 na rynek trafi łącznie 1,5 mln nowych urządzeń rejestrujących obraz i dźwięk, a objętość biblioteki zdjęć i filmów przeciętnej rodziny w USA/Europie Zachodniej wynosić będzie 4,5 TB! Czy statystyczny Kowalski posiada możliwość zapisania takiej ilości danych na jednym urządzeniu? Oczywiście, że nie. Nasze pliki multimedialne są rozproszone na co najmniej kilku urządzeniach: smartfonach, tabletach, laptopach, pamięci USB, płytach DVD, komputerach stacjonarnych w usługach chmurowych lub (o zgrozo!) - w skrzynce mailowej i na portalach społecznościowych.
Wiemy już, że problem zapanowania nad wszystkimi danymi masowymi jest ważki, pora sobie z nim poradzić. I w tym momencie na scenę wkracza SanDisk i Western Digital. Ten tandem firm to jedno z najlepszych połączeń, które miały miejsce w ostatnich latach. Brzmi to jak opinia subiektywna, ale szczerze mówiąc, SanDisk zawsze był i jest ceniony w branży przenośnych nośników danych, a Western Digital na mocno skurczonym (pod względem liczby liczących się producentów) rynku dysków (wewnętrznych, przenośnych i sieciowych) również cieszy się dobrą opinią.
Coraz więcej urządzeń generuje dane multimedialne
Jak SanDisk i Western Digital radzą sobie z problemem nadmiaru i rozproszenia danych? Dobrą okazją do sprawdzenia tego były targi IFA 2017, lecz nie każdy miał czas lub okazję by odwiedzić stoiska tych firm. Dlatego jeszcze raz obie firmy zaprezentowały się w Polsce, odwiedził nas także Ruben Dennenwaldt, menedżer produktu na region EMEA.
Rozwiązanie wspomnianego powyżej problemu, które przedstawił nam Ruben, wydaje się trywialne. Faktycznie, stacje dokujące, które tworzą kopie zapasowe danych podczas ładowania (jak Sandisk iXpand Base dla iPhone), bardzo pojemne pamięci przenośne (tutaj mowa o najpojemniejszej karcie microSDXC, która ma 400 GB), wygodne w obsłudze domowe NASy (w tej roli WD My Cloud Home o pojemności od 2 do 8 TB) czy uniwersalne pendrive’y (dzięki dwóm złączom różnego typu) pozwalające przenosić dużą liczbę danych pomiędzy smartfonem a komputerem, to już nie science-fiction, to już prawie codzienność.
Zdarza się jednak, że zapominamy iż problem z niedoborem pamięci masowej tak łatwo rozwiązać, gdyż mamy do dyspozycji tyle przydatnych urządzeń. A to, że są one tworzone przez jedną firmę (bo dziś tak należy traktować WD i SanDisk) jest gwarancją dobrej współpracy pomiędzy nimi.
Podczas spotkania zapoznaliśmy się z najnowszą ofertą SanDisk i WD, którą w ciekawy sposób przedstawił nam fotograf Jakub Kaźmierczyk. Wykorzystał on sprzęt tych producentów w zaaranżowanej sesji fotograficznej. Zdjęcia wykonywane aparatem szybko trafiały na dyski WD, by już po chwili być dostępnymi dla każdego.
Osobiście korzystam z produktów różnych marek. Nie tylko WD, nie tylko SanDisk, ale na pewno mogę powiedzieć, że jak dotychczas te dwie marki nigdy mnie nie zawiodły. Może miałem szczęście, bo nawet najlepszy sprzęt może mieć słabsze chwile. Za to mogę bez bicia przyznać się, że miałem nieraz problem z nadmiarem danych i ich rozproszeniem. I wtedy ratunkiem okazywała się różnorodność akcesoriów do ich przechowywania.
Źródło: SanDisk, WD, inf. własna
Komentarze
9http://cdn.benchmark.pl/uploads/backend_img/c/newsy/2017-10/KZ/sandiskwd/sandiskwd-4.jpg
to angielski "billion" to polski miliard.
Nawet jeżeli slajd dotyczy danych za cały rok 2017 to wtedy, szacując, że sprzedaż odbywała się równomiernie w całym roku, należy spodziewać się jeszcze 250 milionów nowych urządzeń zaliczanych do grupy urządzeń przechwytujących.
Zatem, czy to opis nie jest jednoznaczny, czy gdzieś popełniam błąd?
Niestety poziom niedopracowania oprogramowania My Cloud Home jest PORAŻAJĄCY, np.
1. przy użytkowniku "właściciel" nie ma możliwości zarządzania plikami innych użytkowników (są one niewidoczne, nie można ustawić quoty, nie wiadomo ile zajmują)
2. nie można współdzielić tych samych plików przez różnych użytkowników, każdy musi mieć swoją kopię
3. brak kosza, bardzo prosto (zbyt łatwo) można skasować plik, zarówno przez przeglądarkę w komputerze jak i androidową aplikację, nie ma wtedy odwrotu
4. nie można kopiować z zewnętrznego dysku podłączonego przez usb z aplikacji windows lub przez przeglądarkę
5. kopiowanie z dysku zewnętrznego jest możliwe wyłącznie przez androidową aplikację (nie wiem, jak w ios), ale co z tego, skoro nie widać % wykonanego kopiowania, kopiowanie przerywa się, gdy zrestartuje się telefon(!), brakuje wznawiania i kopiowanie zaczyna się od początku zaraz po wejściu do aplikacji
6. automatyczna aktualizacja firmware rozpoczyna się mimo kopiowania plików z dysku usb jak również wtedy, gdy kopiujemy coś przez WD Discovery, aktualizacja robi się bez pytania, urządzenie samo się restartuje
7. brak możliwości backupowania plików na innym My Cloud Home
8. nie można backupować plików z My Cloud Home na zewnętrzny dysk USB
9. WD Drive Utilities, WD Backup i WD Security (dostępne przez WD Discovery) nie znajdują My Cloud Home, proszą o podłączenie obsługiwanego dysku - to jakaś kpina, WD Backup proponuje połączenie z Dropboxem zamiast z My Cloud Home!
10. dysk niestety hałasuje, często słychać pracę głowic mimo tego, że nic z My Cloud Home nie robimy
11. nie można uśpić dysku, ciągle pracuje przez 24h/dobę
12. nie można wyłączyć diód, w nocy białe światło jest bardzo jasne
13. Windowsy 10 pokazują 3,5 TB (dla wersji 4 TB) przestrzeni do wykorzystania, a androidowa aplikacja 4 TB
14. backup z androida polega na kopiowaniu zdjęć z domyślnego folderu Camera, nie można w żaden sposób dodać własnych folderów do backupowania.
15. androidowa aplikacja potrafi pokazać, że na dysku nie ma żadnego pliku i że urządzenie zostało przywrócone do ustawień fabrycznych, po kilku minutach pliki się pojawiają, ale taki komunikat przyprawia człowieka o zawał.