W 2020 roku nie będziemy mieli już wymówki - nie mam dostępu do internetu. Każdy Polak będzie miał do niego dostęp.
Cyfryzacja to gorące hasło nie tylko z perspektywy marketingowej, ale również korzyści jakie niesie dla usprawnienia relacji pomiędzy klientem i instytucjami administracji publicznej, pomiędzy konsumentem a dostawcą produktów i usług. Kwestia czy proces cyfryzacji postępuje prawidłowo to oczywiście temat na inną rozmowę, ale w 2020 roku jeden problem ma zniknąć.
Wedle prognoz McKinsey Global Insitute wszyscy Polacy będą mieli wtedy dostęp do internetu. Udział sieci teleinformatycznych w polskim PKB ma wynieść 9,5% co przekłada się na 345 mld złotych. Czy jednak tak się faktycznie stanie?
Dostęp do internetu - jak to rozumieć?
Mówiąc inaczej, każdy Polak będzie mógł zadeklarować, że może z tego internetu korzystać. Fakt, że nawet dziś można skorzystać z pomocy znajomego lub załatwić e-sprawę bezpośrednio w urzędzie, lecz to nie to samo co bezpośrednia możliwość korzystania z dostępu do sieci. Ba, nawet sam dostęp do sieci nie oznacza, że możemy uważać się za internautę.
Badania przeprowadzone przez Gemius wskazują na 70% nasycenie dostępem do usług internetowych w Polsce. Przekłada się to na 25 milionów internautów. W biznesie jest jeszcze więcej zadeklarowanych użytkowników sieci. Badania Deloitte wskazują, że to 93% firm. Ponad 90% korzysta z tak zwanych łącz szerokopasmowych. I to właśnie dostęp do takiego łącza decyduje o tym czy możemy uznać się za internautów i czerpać benefity z postępującej cyfryzacji codziennego życia.
Początki naszego dostępu do sieci
No właśnie. O dostępie do łącza szerokopasmowego, czyli szybkiego jak na panujące w danym momencie standardy dostępu do sieci, marzył każdy od momentu gdy 26 lat temu ruszył Internet w Polsce i na świecie. Dopiero 6 lat później w 1990 roku pojawiła się pierwsza jaskółka zwiastująca przyszły powszechny dostęp do sieci.
W kwietniu 1996 roku „TP SA udostępnia konsumentom możliwość łączenia się z Siecią. Początkowo zarówno użytkownicy domowi, jak i firmy, „wdzwaniali” się do Internetu za pomocą modemu i pamiętnego numeru 0202122. Po serii piknięć i trzasków - otwierał się przed nimi zupełnie nowy, cyfrowy świat. Połączenie z Internetem kosztowało użytkownika tyle, co koszt połączenia miejscowego, choć w niektórych miejscowościach za minutę internetowego połączenia płacono jak za minutę połączenia zamiejscowego. Jeden internetowy impuls kosztował wówczas 29 groszy i naliczał się co trzy minuty. Za godzinę spędzoną w Sieci należało zatem zapłacić 5,80 zł. Trzy lata później, czyli w 1999 roku, weszła w życia stała promocja: dostęp do Sieci w godzinach 22 - 8 rano kosztował połowę taniej, a internetowy impuls naliczał się już co 6 minut.
W obu przypadkach prędkość łącza pozostawiała jednak sporo do życzenia. Podobnie jak bajońskie sumy rachunków, które mocno przetrzepały portfele konsumentów i przedsiębiorców. W latach 1996-97 średnia pensja w Polsce wynosiła odpowiednio 873 i 1 061 zł, więc w budżecie typowego polskiego gospodarstwa domowego dostęp do Internetu był dobrem reglamentowanym.”
Z dostępu do internetu korzystały też firmy. Ich apetyt rósł znacznie szybciej niż wymagania pojedynczego użytkownika i w końcu oczywistym było, że wdzwanianie się nie ma już przyszłości. Pierwszą z polskich firm, która doszła do takiego wniosku był polski ATM.
Firma zainwestowała w sieć światłowodową. Najpierw powstała sieć metropolitalna w Warszawie, a potem zasięg łącz udostępnianych przez ATM objął cały kraj. Firma ATM jest obecnie także operatorem jednego z największych centrów danych w Polsce.
W 2004 toku nie było jeszcze tak różowo
Dwanaście lat temu, w epoce przedsmartfonowej, gdy na rynku królowały między innymi telefony Sony Ericsson i Nokia, a o Androidzie nikt jeszcze nie słyszał, z dostępu szerokopasmowego do Internetu korzystało 25% domowych użytkowników sieci. W firmach było niewiele lepiej, bo tylko 28% z nich miało dostęp do takich łącz. A przecież były to czasy, gdy internet odgrywał już całkiem istotną rolę w codziennym życiu.
Zapewnić dostęp do sieci wszystkim Polakom rząd chce już od dawna
Tak zwany Narodowy Plan Szerokopasmowy to projekt, którego pomyślna realizacja miałaby zapewnić szerokopasmowy dostęp do sieci, dla każdego Polaka. Założenia ambitne, podobnie jak terminy, których niestety dotychczas nie udało się dotrzymać. Już kilka lat temu wedle założeń każde gospodarstwo domowe miało mieć dostęp do szerokopasmowego internetu, a jak wynika z badań Gemiusa tak jeszcze nie jest.
Najbliższy deadline to 2020 rok. Czy realny? Na pewno bardziej niż wcześniejsze terminy, bo nasycenie dostępem do usług cyfrowych postępuje niezależnie od sukcesów w realizacji planów rządowych. Pewnym być nie można. Można jednak wyobrazić sobie co dałoby zapewnienie dostępu do internetu wszystkim Polakom.
Konsument a powszechny (mobilny) dostęp do internetu
Z perspektywy konsumenta powszechny dostęp do internetu będzie oznaczał niczym nie skrępowany dostęp do cyfrowych usług - sklepów, urzędów, VOD, strumieniowanej muzyki, prasy elektronicznej itp… To jak zmieniają one nasze codzienne życie obserwujemy już dziś.
W przyszłości „w konsumowaniu internetowych treści dużą rolę odegrają urządzenia mobilne. Czy w 2020 roku Internet będzie oglądany przede wszystkim przez ekrany smartfonów? Wiele wskazuje na to, że tak. Już teraz liczba połączeń z Siecią realizowanych za pomocą smartfonów sukcesywnie rośnie. IBM szacuje, że użytkownicy smartfonów generują dziennie ponad 5 Petabajtów danych, zaś eMarketer dodaje, że do końca przyszłego roku co trzeci człowiek będzie posiadał smartfona.”
O tym jak ważną rolę w dostępie do sieci odgrywają urządzenia mobilne świadczą inne statystyki – „przeciętny internauta spędza dziś 86 minut dziennie korzystając z Internetu w smartfonie. Co więcej - na ekran komórki spoglądamy dziś częściej, niż na ekran komputera. Według badań SlickText statystyczna osoba sprawdza swój telefon średnio 150 razy dziennie i ma go w zasięgu ręki przez 14 godzin na dobę.”
Korzyści dla biznesu
Firmy na postępującą cyfryzację patrzą się przede wszystkim z perspektywy monetyzacji. Już dziś sektor e-commerce koncentruje się na sprzedaży internetowej. W przyszłości sprzedaż internetowa będzie odgrywać jeszcze większą rolę. Wartość polskiego rynku e-sprzedaży w 2020 roku może przekroczyć próg 62 mld złotych, czyli wyniesie prawie dwa razy więcej niż obecnie.
Liczba sklepów internetowych z 23,5 tysiąca wzrośnie do około 30 tysięcy. Sprzedaż może się podwoić, ale podstawowym kryterium nadal będzie cena produktu. Dlatego „wraz z rozwojem rynku e-commerce systematycznie rosło będzie również zapotrzebowanie tego sektora na rozwiązania analityczne.” Niezależnie od skali sklepu, każdy będzie musiał mieć rozsądną politykę cenową i odpowiednio dostosować swoje usługi do internetowej rzeczywistości, jeśli chce zdobyć klientów.
Polska a cały świat
Na koniec spójrzmy na internetyzację z perspektywy całego świata. Nie jest zaskoczeniem, że pewne regiony świata nie są tak ucyfrowione jak choćby Polska. Obecnie liczba użytkowników internetu na całym świecie to 3 miliardy przy całej populacji wynoszącej wedle szacunków około 7,5 miliarda. Za dwa lata już co drugi człowiek ma mieć dostęp do sieci. Wzrost wydaje się niewielki, ale nie tylko ten wskaźnik jest istotny. Obecnie szacuje się że internet liczy około 8 ZB danych, a w 2020 roku ma to być już 45 ZB. W tej liczbie mieszczą się dane, które użytkujemy, ale też dane, które pozostawiamy w sieci. Z nich skorzystają narzędzia BigData, które mają wspomóc rynek reklamy. Miejmy nadzieję, że w pozytywnym sensie.
Źródło: Cloud Technologies, inf. własna
Komentarze
15Także postępująca cyfryzacja powoduje obniżenie standardów usług ;[
Ale jeśli ktoś chce używać strumieniowych wideo HD to już nie jest tak wspaniale i część wolniejszych technologii (np. 3G EDGE) już się do tego nie nadaje. A im niższa technologia tym z reguły lepsze pokrycie zasięgiem.
Jeśli ktoś potrzebuje internetu do gier to znowu wymagania rosną i z bezprzewodowych pozostaje tylko LTE. Zasięg nieporównywalnie gorszy niż 3G.
W Polsce nadal są rejony gdzie nie ma nawet zasięgu 3G. W wielu miastach można pomarzyć o LTE, ludzie grają na pingach 150-200ms bo HSPA/HSPA+ to najlepsze co oferują ISP. Są i tacy co mają dostęp do LTE ale na przeciążonej stacji. Efekt jest taki jakby używali EDGE :) Pokrycie zasięgiem dającym dostęp do internetu to jedno ale jakość tego internetu to inna sprawa.