Przedstawiciele kilkudziesięciu spośród największych technologicznych firm w USA obawiają się prezydenta Trumpa.
Nie jest żadną tajemnicą, że spora część innowacji dociera do nas (i innych zakątków świata) ze Stanów Zjednoczonych – to tam w końcu narodzili się tacy giganci jak Microsoft, Google czy Apple i to tam prężnie działa Dolina Krzemowa. Dlatego też nadchodzące wybory prezydenckie mogą mieć ogromny wpływ nie tylko na przyszłość tego kraju, ale też całego światka technologicznego. Tak przynajmniej twierdzą przedstawiciele tamtejszych firm.
Katie Jacobs Stanton (była wiceprezes Twittera), Stewart Butterfield (z firmy Slack), Aaron Levie (Box), David Karp (Tumblr), Paul Jacobs (prezes Qualcomm), Pierre Omidyar (założyciel eBay) i Steve Wozniak (współzałożyciel Apple). To tylko niektóre spośród prawie 150 nazwisk widniejących w sekcji podpisów pod listem otwartym nawołującym do niedopuszczenia do tego, by następcą Barracka Obamy został Donald Trump. Dlaczego?
W liście możemy przeczytać, że prezydent Trump byłby „katastrofą dla innowacji”. Teza ta oparta jest na: antyimigracyjnej postawie oraz krytyce mniejszość i kobiet („strachu przed nowymi pomysłami i ludźmi”), „polityce sprzecznej z obecną”, ignorancji wobec technologii oraz planie „wyłączenia części Internetu”.
Dzisiejszy światek technologiczny tymczasem opiera się przede wszystkich na otwartości i różnorodności. Widać to po zarządach dużych firm i młodych ekipach start-upów, ale też po samej polityce łączenia wszystkich i wszystkiego.
Czy zmiana podejścia do polityki i gospodarki przez prezydenta Stanów Zjednoczonych faktycznie mogłaby oznaczać technologiczną katastrofę dla reszty świata? Trudno na to pytanie odpowiedzieć z pełną stanowczością. Trudno sobie wyobrazić sytuację, w której Stany zamknęłyby się w swoich granicach. Niemniej biorąc pod uwagę wypowiedzi kandydata na prezydenta można mieć pewne obawy. Decyzję muszą jednak podjąć sami Amerykanie, a nam nic do tego.
Źródło: TechSpot. Foto: Gage Skidmore/Wikimedia
Komentarze
5Tak więc mądre głowy, które chcą się dostać do Stanów żeby np. prowadzić prace badawcze nie mają się czego bać bo bez problemu takie pozwolenie otrzymają. Problem będą miały jednostki bez szkoły i bez żadnych umiejętności, które takowych pozwoleń nie dostaną ze względu na to, że będą ciągnąć z systemu a nie do niego dorzucać. Wg. mnie to dobre podejście z punktu widzenia zarządzania krajem.
Jak ktoś chce rozdawać pieniądze biednym ludziom z Meksyku to niech najpierw otworzy swój portfel i rozdaje dolary właśnie z niego.
Dla mnie to co zrobiliście jest identyczne z tym:
Steve J. Bily G. spytani przez reportera levyTV co sądzą o Mavurtunixercach, odpowiedzieli:
Należy ich mordować bez wyjątku z zimną krwią niezależnie od wieku. Unicestwić w najbardziej okrutny i haniebny sposób. Zniszczyć ich historię i pamięć o nich. Proszę rozgłaszać naszą odezwę do społeczeństwa by pomóc nam osiągnąć cel.
To samo widzę tutaj. Tą odp możecie kasować a mnie zablokować. Z tym że w końcu powstanie o was zła reputacja i już nigdy tej łatki nie odkleicie. Duży negatyw dla autora. Tutaj większość czytelników to osoby które cenią sobie odmienne postawy od lewicowych. Prawicowe może by i przeszły bez echa, ale tak to jest jak wkłada się kij w mrowisko.