A jednak na Marsa nie będzie tak łatwo się dostać - problemy piętrzą się coraz bardziej
W ciągu ostatniego roku doczekaliśmy się wielu deklaracji szybkiego wyprawienia ludzi na Czerwoną Planetę. Po fali entuzjazmu pora na refleksję.
W ubiegłym roku sieć National Geographic emitowała serial MARS, który w optymistycznym tonie przedstawiał wizję załogowego lotu na Marsa. W filmie bardzo często nawiązywano do osiągnięć SpaceX i pokazywano główną twarz tego projektru, Elona Muska. Można powiedzieć, że ostatni rok to okres gdy entuzjazm związany z załogową misją na Marsa udzielił się wszystkim, którzy widzą w kolonizacji innych planet przyszłość ludzkości.
Plany stworzenia na Marsie stacji przybrały różne rozmiary, od misji polegających na dostarczeniu tam ludzi, poprzez misje związane z budową baz, a skończywszy na ambitnych urbanistycznych planach, bo chyba trudno inaczej nazwać projekt budowy miasta na 600 tysięcy ludzi. Problemy też dostrzegamy, ale jest ich więcej niż chcemy przyznać.
Ambitny plan to nie zawsze znaczy to samo
Sceptycy słusznie zauważają, że mieć ambitne plany to jedno, a zrealizować je, choćby w niewielkiej części to kompletnie inna bajka. Dziś mimo ponad 60 lat odkąd człowiek ruszył w Kosmos jesteśmy nadal mocno związani z Ziemią. Pomijając kilkuletni epizod, jakim był projekt Apollo, nadal człowiekowi nie udaje się wzbić dalej niż niska orbita wokółziemska (LEO). Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, choć tak kosztowna i budowana tak dużym wysiłkiem przez wiele lat, jest niczym w porównaniu z wizją podobnych obiektów w filmach, które pokazują lot człowieka na Marsa.
Te filmy to fikcja, i choć coraz częściej mówi się, że coraz mniej w niej fantazji, a więcej prawdziwej nauki, zwracają uwagę na jedną szczególną rzecz. Rzecz, która może umykać uwadze widza bardziej zainteresowanego sensacyjnością wydarzenia niż jego realnymi szansami na powodzenie. W pierwszej połowie lat 30. XXI wieku.
Tak wyglądało lądowanie w czasach Apollo i tak na razie wygląda w przypadku SpaceX Dragon
Otóż mimo problemów jakie napotykają w każdym filmie ziemscy wysłannicy na Marsa, niezależnie od tego czy problemem jest deszcz meteorów, lokalne insekty czy nawet obcy, są oni dużo lepiej przygotowani do stawienia czoła tym przeciwnościom niż bylibyśmy gotowi w rzeczywistości.
Ludzie, którzy o przemyśle kosmicznym słyszą tylko z opowiadań, doniesień o sukcesach, ewentualnie porażkach, ale tych spektakularnych, nie dostrzegają tego jak bardzo skomplikowana jest to branża. Jak trudno jest pojedynczej firmie poprowadzić projekt, na przykład wyniesienia satelity na orbitę, od początku do końca. Od fazy papierkowej, projektowej, poprzez testy, aż do szczęśliwego umieszczenia obiektu na orbicie.
A to przecież nic w porównaniu z misją załogową, która będzie trwała wiele miesięcy, a może i lat. Taka misja nie powinna być też czymś jednorazowym. Nawet w czasach zimnej wojny udało się stworzyć programy, które były powtarzalne. Oczywiście bardzo wysokim kosztem.
Problemy NASA i innych
Dlaczego o tym wszystkim piszę. Sam jestem zwolennikiem kolonizacji innych planet, wierzę, że to dobry kierunek rozwoju ludzkości. Ale nie może być tak, że staramy się polecieć furmanką na Księżyc. No dobrze, trochę to dosadne porównanie, ale jak się okazuje jest w nim źdźbło prawdy.
NASA, która tak dumnie zapowiadała przyśpieszenie projektu SLS (Space Launch System), loty komercyjne wokół Księżyca, i lot załogowy na Marsa wraz z pobytem na powierzchni, już nie jest tak pewna swego. Pomijając kwestię opóźnień w realizacji misji komercyjnych, również projekt Mars doczekał się cięć. Okazuje się, że środki jakimi dysponuje, będzie dysponować NASA, nie pozwolą na posadzenie załogowego pojazdu na Marsie. Co najwyżej wprowadzenie pojazdu na orbitę Czerwonej Planety.
Testy silników SLS
To też ogromne osiągnięcie, ale biorąc pod uwagę jak wiele trzeba pokonać by dotrzeć do Marsa, wydaje się dziwnym, że tak miałby zakończyć się najambitniejszy jak dotąd projekt kosmiczny NASA.
To trochę tak jak by Apollo 11 osiadł na powierzchni Księżyca, a Neil Armstrong i Buzz Aldrin spędzili cały czas zamknięci w puszce zwanej Orzeł. Bez wykonywania pierwszych małych wielkich kroków. Owszem lądowanie to już prawie cały sukces, lądowanie na Marsie jest dużo trudniejsze niż na Księżycu, ale trudno powstrzymać się od takiego, trochę nie fair porównania.
Problemy ma nie tylko NASA. Również Boeing jak i SpaceX, które od dawna dostarcza nam powodów do zadowolenia ze względu na kolejne postępy w lotach rakiet wielokrotnego użytku, tonują nastroje.
Załogowa kapsuła Dragon 2 nie będzie tak jak to wcześniej przewidywano w stanie samodzielnie wylądować na twardym podłożu. Uczyni to staroświecko, lądując w wodzie tak jak czynią to obecne pojazdy cargo Dragon. A skoro lądowanie na twardo nie wchodzi w rachubę, to tym bardziej lądowanie na Marsie. Poszukujemy tak wody, mamy nawet dowody na jej istnienie, ale raczej brak tam dziś zbiornika, który pozwoliłby na lądowanie w wodzie.
Elon Musk nie traci nadziei, podkreśla, że cały czas opracowywane są alternatywne technologie i już podobno takie istnieją, ale to dziś tylko zapowiedzi, a jeszcze nie konkrety.
Zresztą nie musimy wybiegać myślami aż do kolejnych dekad. Już samo oderwanie się od powierzchni Ziemi w przypadku dużego ładunku, jest nadal sporym problemem. Problemy ma nie tylko SLS, ale również Falcon Heavy, najsilniejsza rakieta SpaceX, zdolna do wyniesienia ładunków, które potem polecą na Marsa.
Problemy sprawia skomplikowany system napędowy i nie powinniśmy być rozczarowani jeśli pierwsze próby zakończą się częściowym, a może nawet (odpukajmy w niemalowane) całkowitym fiaskiem. Bo przecież trudno się czegoś nauczyć jedynie wertując książki lub tworząc, najrealniejsze choćby, symulacje komputerowe. Dopiero prawdziwe doświadczenia pozwolą ocenić czy plany były dobre. Dlatego też w swoim czasie broniłem misji lądowanika Schiaparelli przed uznaniem za porażkę.
Lepiej wolniej i porządnie niż szybko i byle jak
Osobiście liczę, że uda się pokonać wszelkie przeszkody i w końcu człowiek postawi stopę na Marsie. Lecz tak jak to jest w przypadku norm wytrzymałościowych. Jeśli norma zakłada przetrwanie nacisku 100 kilogramów, to i 500 nie powinno wywołać szkód - przynajmniej w testach. Tak samo pojazd, który poleci na Marsa powinien być gotowy do dużo dłuższej i wyczerpującej podróży niż zakłada projekt. Bo dolecieć na Marsa na tak zwanych oparach, to proszenie się o kłopoty.
Pierwszym celem, poza orbitą Ziemi, powinien być Księżyc. Jest blisko i mamy dużo więcej doświadczenia w posyłaniu ludzi właśnie tam, niż w przypadku Marsa. Zacznijmy od nie tak małych kroczków.
Źródło: NASA, SpaceX, inf. własna
Komentarze
26za paredziesiat lat byc moze chiny beda w stanie nawiazac konkurencje z USA
byc moze rosja odbuduje potege
byc moze indie tez zdolaja byc konkretnym wspolzawodnikiem.
musi byc kolejny wyscig zbrojen.
w tej chwili od upadku zwiazku radzieckiego to sie cofamy a nie idziemy do przodu.
juz nawet wachadlowce nie lataja. usa nie maja motywacji, obama skasowal program venture star.
na ISS ludzi i zapasy dowoza za pieniadze rosjanie starymi troche uelpszanymi sojuzami.
za chwile niestety umra ostatni ludzie ktorzy byli na ksiezycu bo to bylo 45 a zaraz bedzie 50 lat temu.
prywaciarze jak ellon musk maja swietny marketing jak zwykle ale to smiech na sali - technologicznie to oni na razie sa na poziomie wernera von brauna pracujacego dla armii usa czyli technologia polowy lat 60.
wtedy armia usa zanim powstala nasa potrafila juz umiejszczac kilkutonowe obiekty na LEO.
prywatny biznes nie zrobi postepu bo prywaciarz kalkuluje i zbyt duzego ryzyka nie podejmie - bardziej mu sie oplaca produkowac smartfony czy inne bzdety o niskim ryzyku inwestycyjnym.
tu potrzeba wyscigu technologicznego miedzy dwoma lub trzema mocarstwami - takiego jak w czasach gagarina i pozniej programu apollo - czyli "nie wazne koszty, nie liczymy zyskow kapitalowych - jedyny zysk to fakt ze bedziemy pierwsi, dodatkowo przy okazji trwania programu wynajdziemy mnostwo rownoleglych nowych technologii ktore najpierw wykorzyssta wojsko a potem przejda do swiata cywilnego".
tak jak dzieki apollo mamy gps, internet, teflon, ciekle krysztaly, zarzadzanie zloznymi projektami, kamery na podczerwien, rezonans magnetyczny, nowe materialy jak np, szklo odporne na zarysowania, materialy izolacyjne czy nawet joystick (jak ktos jest graczem od lat 80/90 albo pilotem to wie co to jest)
A to stanie się na sadzie ostatecznym i wszyscy opuścimy ziemie ale nie na inne planety ale do nieba, czyśćca i piekła!!!