Świat Fable 2 totalnie mnie oczarował i nawet nie wiem kiedy wciągnął mnie bez reszty. Baśniowy klimat rozgrywki, przepiękna grafika i liczne smaczki na tyle mocno podkręciły grywalność tego tytułu, ż
Kiedy w 2004 roku po raz pierwszy uruchomiałem na xbox’ksie nową grę studia Lionhead pod tytułem Fable wyobrażałem sobie jak wielka i nowatorska będzie to produkcja. Miałem bowiem w pamięci liczne obietnice twórcy tego tytułu, ikony branży gier – Petera Molyneux, który jak nikt inny potrafił roztoczyć przed graczami wizje gry doskonałej. Gry, której świat nie tylko tętni życiem, ale przede wszystkim rozwija się i zmienia wraz z upływem czasu i decyzjami podejmowanymi przez gracza. Fable oferować miał nam coś dotąd niespotykanego, a mianowicie kreowanie naszego bohatera od jego dzieciństwa do dorosłości, gdzie wszelkie dokonywane wybory mogą mieć swoje odzwierciedlenie zarówno wizerunku naszej postaci jak i otaczającym ją świecie. Wszelkie nasze czyny miały odbijać się na tym w jaki sposób jesteśmy postrzegani przez mieszkańców krainy Albion, w której została osadzona akcja tegoż tytułu. Niestety w ostatecznej wersji gry tak naprawdę niewiele znalazło się z szumnie zapowiadanych rewolucji, a to co pozostało wydawało się być mocno spłycone. A miało być tak pięknie…
Mimo wszystko Fable zachwycił mnie i wciągnął w wir wydarzeń jak mało która produkcja. Kraina, postacie i fabuła wiążąca wszystko w jedną całość okazały się być na tyle sugestywne, że ani się spostrzegłem jak za oknami zrobiło się ciemno, a ja dalej siedziałem z wypiekami na twarzy przed telewizorem.
Od tamtego czasu minęły już 4 lata. Przez ten okres w branży komputerowej rozrywki dokonał się olbrzymi postęp. Po części swój udział w nim miało pojawienie się na rynku konsol nowej generacji – Xbox’a 360 i Playstation 3. Tak naprawdę bowiem to one skupiły na sobie większą uwagę twórców niż dotychczasowo wykorzystywana platforma PC. Nie dziwi tym samym za bardzo fakt, iż kolejna odsłona gry Fable pojawiła się jako tytuł ekskluzywny wyłącznie na konsole Xbox 360 (co nie oznacza oczywiście, że nigdy nie pojawi się ona na PC). Jakby nie było Lionhead należy do Microsoftu.
Pierwsze informacje o Fable 2 pojawiły się w Internecie już w 2006 roku. Od tego czasu Peter Molyneux umiejętnie podsycał atmosferę w około tegoż tytułu każdą swoją wypowiedzią. Znów pojawiły się obietnice uczynienia z Fable tzn. drugiej jej odsłony - gry rewolucyjnej o niesamowitych wręcz możliwościach. Jednocześnie jednak Molyneux próbował tłumaczyć, iż brak zapowiadanych wcześniej rozwiązań w pierwowzorze wynikał przede wszystkim z ograniczeń sprzętowych pierwszego Xbox’a. Tym razem jednak zarówno szef studia Lionhead jak i sam Microsoft zapewniał, że dzięki zaawansowanym możliwościom technicznym konsoli Xbox 360 nic nie jest w stanie stanąć na przeszkodzie wdrożeniu wszystkich nowatorskich pomysłów w kontynuacji Fable. Był to jeden z powodów, dla których tak mocno jej wyczekiwałem.
Nie tak brutalna rzeczywistość
Nie oszukujmy się - nie ma gier doskonałych (a w każdym razie ja takich nie spotkałem). Istnieją jednak tytuły, które ocierają się niemalże o perfekcje. Niestety jest ich ostatnio jak na lekarstwo. Częściej spotykamy bowiem takie produkcje, które dalekie są od ideału, zaś ich twórcy za wszelką cenę chcą przekonać nas, że to właśnie ich gra jest tą jedyną, wyjątkową, po którą po prostu musimy sięgnąć. Czy Fable 2 jest właśnie jednym z takich tytułów? Pytanie to jest o tyle istotne, że jak wszyscy wiemy Peter Molyneux jest mistrzem ściemniania i niespełnionych przyrzeczeń, o czym przekonaliśmy się już parokrotnie. Z drugiej jednak strony, nawet pomimo niewywiązywania się z licznych obietnic, wszystkie jego gry cechuje niesamowita wręcz grywalność i doskonała atmosfera. Mając to na uwadze nie miałem wielkich oczekiwań i nie spodziewałem się „gruszek na wierzbie”. Musze jednak przyznać, iż po cichu liczyłem na coś tak dużego jak zapowiadał to Peter Molyneux. I całe szczęście tym razem rzeczywistość okazała się nie tak brutalna.
Fable 2 ponownie przenosi nas do baśniowego Albionu, który od ostatniej naszej wizyty mocno się zmienił. Cóż, kilkaset lat, które upłynęło od wydarzeń opisywanych w części pierwszej gry nie mogło pozostać bez śladu. Można odnieść wrażenie, że cały otaczający nas świat nieco wydoroślał, choć nie na tyle by stać się bardziej rzeczywisty. Jednego jednak nie sposób mu odmówić – Albion jest o wiele bardziej złożony niż parę wieków wcześniej. I nie chodzi tu tylko o znacznie zwiększenie jego obszaru czy pełną swobodę jego eksploracji, ale raczej o wszystkie „smaczki”, które skrywa to niesamowite miejsce. A jest tego całkiem sporo.
Życie w Albionie skupia się wokół kilku większych i mniejszych ośrodków cywilizacyjnych. Ich rozwój, co zostało dobrze uwypuklone przez twórców, możliwy był dzięki nasileniu wokół nich wymiany handlowej. Musiało to doprowadzić w miarę upływu czasu, podobnie jak w realnym świecie do ich rozkwitu. Co ciekawe jednak, zachowano tu pełne zróżnicowanie społeczeństwa w zależności od charakteru miasta. I tak w Bowerstone, od którego zaczyna się nasza przygoda na każdym kroku spotykamy sklepy, sklepiki i stragany, a po ulicach chadzają dobrze ubrani kupcy, gdy tymczasem w mieście portowym - Bloodstone, im bliżej wybrzeża tym więcej obskurnych spelunek i szwędających się marynarzy, zaś przy każdym narożniku stoją albo niezbyt piękne kobiety lekkich obyczajów albo brudni i komicznie ubrani faceci równie nachalnie próbujący sprzedać nam swoje dość wątpliwe wdzięki.
Nie oznacza to wcale, że wszystko tu jest albo białe albo czarne. Każde z miast czy osad ma swoje drugie oblicze. Wystarczy bowiem zapuścić się np. w ciemniejsze uliczki wspomnianego wyżej Bowerstone, aby zauważyć biedę, ubóstwo i szerzącą się przestępczość. Dla spotęgowania tego wrażenia i bardziej dobitnego uwypuklenia faktu istnienia w Albionie rozwarstwienia społecznego twórcy zadbali o to, aby pozycje każdego mieszkańca tego świata dało się odczytać z jego ubioru tzn. im wyższy status społeczny tym lepszy i bardziej „wysmakowany” strój (należy jednak mieć cały czas na uwadze baśniowość tejże produkcji). System ten tak bardzo przypadł do gustu Peterowi Molyneux, że uczynił z niego jeden z kluczowych elementów rozgrywki umożliwiając nam dowolny dobór stroju dla kierowanej przez nas postaci, ale o tym za chwilę.
Najlepsze w tym wszystkim jest jednak to, że gracz ma możliwość wpływania w pewien sposób na to jak dane miasto czy osada będzie wyglądać. Dzięki możliwości kupowania domów, sklepów czy straganów oddziałujemy na ekonomie miasta i stymulujemy jego rozwój. Oczywiście nie są to ekstremalne metamorfozy, ale i one pojawiają się w grze. Niestety takie transformacje zachodzą tylko w ściśle określonych przypadkach przewidzianych przez twórców, niemniej do ich ziszczenia się wymagane jest podjęcie przez nas konkretnej decyzji.
Pomimo nienajlepszego rozwiązania tego aspektu gry, nie można zaprzeczyć temu, że Peter Molyneux osiągnął zamierzony przez siebie cel. Poprzez takie właśnie zmiany odnosimy bowiem złudne wrażenie, że Albion naprawdę tętni życiem. Co więcej istnieje on niezależnie od tego czy w danej chwili gramy w Fable 2 czy nie. Widać to choćby w otrzymywanych sumach pieniężnych z posiadanych przez nas włości. Czy gramy czy nie – kasa rośnie.