Wolfenstein: The New Colossus budzi za oceanem zdecydowane większe poruszenie niż u nas. To nie znaczy, że w Europie gra przechodzi bez echa. O co więc chodzi?
- absolutnie doskonały klimat,; - ciekawe projekty lokacji,; - intrygująco prowadzona historia, z kilkoma rozgałęzieniami,; - mocno zarysowane postacie,; - niezła oprawa wizualna,; - świetna muzyka,; - emocje, emocje i jeszcze raz emocje,; - dość wysoki poziom trudności…
Minusy...który może z początku niektórych odrzucić,; - mało czytelne wskazówki w poszczególnych zadaniach,; - troszkę za dużo „zbieractwa”,; - irytujący system automatycznego zapisu,; - sporadyczne błędy techniczne.
Swastyka, naziści i... Donald Trump?
Wątpliwe, żeby w nadchodzącym Wolfenstein II: The New Colossus Amerykanie chętnie poobwieszali swoje miasteczka flagami ze swastyką. To znaczy na pewno nie wszyscy. Wcielając się znów w niepokornego B.J. Blazkowicza na Playstation 4, Xbox One i pecetach wesprzemy tamtejszy ruch oporu w akcji ich usuwania.
I jak to zwykle bywa w jego wypadku nie obejdzie się bez solidnej rozróby, tym razem po raz pierwszy na amerykańskiej ziemi. No i muszę przyznać, że zarówno grafiki koncepcyjne przedstawiające "ozdobiony" swastyką Biały Dom jak i zapowiedzi pokazujące urocze amerykańskie przedmieścia, po których w najlepsze paradują nazistowskie wojska, świetnie działają na wyobraźnie.
Widząc takie ujęcia ciężko nie pomyśleć "co by było gdyby?". Nazistowska Ameryka to wizja dosyć przerażająca. W Wolfenstein II: The New Colossus podana z typowym dla serii przymrużeniem oka. Nie trzeba się bardzo wysilić, aby zrozumieć taką estetykę, no nie? Kłopot w tym, że niektórym wcale nie przychodzi to łatwo.
Głosy krytyczne nie nadeszły jednak ze strony kombatantów, albo środowisk naukowych poruszonych naginaniem historii na użytek gry. No, bo to przecież tylko gra. Najbardziej oburzyli się przedstawiciele skrajnego skrzydła amerykańskiej prawicy (tzw. alt-right).
Dlaczego? Przyczyn jest kilka, zasadniczą jest jednak sam sposób promocji Wolfenstein II: The New Colossus. Cóż, nie da się inaczej reklamować gry o walce z nazistami, jak nie podkreślając jej motywu przewodniego... czyli walki z nazistami. Proste? Proste.
Zresztą sam B.J. Blazkowicz nie raz i nie dwa wspomina, że a) nienawidzi nazistów, b) chętnie by ich wszystkich pozabijał. Jego nienawiść można przyrównać jedynie do zimnej metodyki, z którą Punisher wykańcza przestępców na kartach komiksów. Z Blaskowiczem też nie ma dyskusji, nie ma wybaczenia, ani żadnych "ale". Jest tylko odległość dzieląca lufę jego karabinu od czerepu nazisty.
Pewnie zastanawiacie się czemu taka narracja wzbudza tyle kontrowersji wśród zwolenników alt-rightu? Rzecz naturalnie rozbija się o szczegóły. A to czarnoskóra członkini ruchu oporu określa Blazkowicza mianem "white boy", a to zakapturzeni członkowie Ku Klux Klanu przymilają się niemieckiego oficera. Wiemy to choćby po komentarzach, które pojawiły się pod zwiastunami gry na YouTube oraz popularnych portalach typu 4chan.
A jeśli to wam nie wystarczy możecie jeszcze zajrzeć do artykułu i komentarzy na amerykańskim Verge. Tylko lepiej zapnijcie pasy, bo może wami rzucać.
I pomyśleć, że tak niewiele wystarczyło, aby wokół Wolfenstein II: The New Colossus zawrzało. Czy jednak warto brać na poważnie grę komputerową, której bohater dzierży w równocześnie dwa ciężkie karabiny maszynowe, tłucze się z mechanicznymi psami i wielkimi robotami? Czy obecność swastyki w grze rzeczywiście sprawia, że nagle staje się ona polityczna?
Nie ma co ukrywać, twórcy sami się podłożyli... no, chyba, że działali w pełni świadomie, licząc na wywołanie kontrowersji. Spójrzcie tylko na tweeta z oficjalnego profilu nowego Wolfensteina:
Make America Nazi-Free Again. #NoMoreNazis #Wolf2 pic.twitter.com/52OESypw4P
— Wolfenstein (@wolfenstein) 5 października 2017
Jak dla mnie w ichnim oddziale marketingu pracują albo same niemoty, albo… prawdziwi geniusze. Obstawiam to drugie. W każdym razie udało im się uaktywnić graczy sympatyzujących obydwoma dominującymi obozami politycznymi w USA.
Dla tych, którym owo hasło niewiele mówi przypominam, że podobnym posługiwał się Donald Trump podczas ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej. Przypomnę, że był to kandydat republikanów (a więc w dużym uproszczeniu: prawicy).
Nic więc dziwnego, że część zwolenników prawej sceny politycznej potraktowała to jako przytyk. Szczególnie, że wielu przedstawicieli alt-rightu popierało kandydaturę Trumpa w wyborach.
Aktywowała się też lewica i liberałowie skupieni wokół obozu demokratycznego, którzy niejednokrotnie zarzucali Trumpowi nacjonalistyczne zapędy (jak choćby w momencie, kiedy ogłosił program budowy muru wzdłuż granicy z Meksykiem, w celu zmniejszenia napływu nielegalnych imigrantów).
Zapytacie, co ma Blazkowicz do nielegalnych imigrantów skoro on widzi jedynie nazistów. No cóż, zapewne nic, ale przecież w walce politycznej liczy się tylko to kto więcej drewna dorzuci do ogniska, a twórcy Wolfenstein II: The New Colossus obu opcjom politycznym wręczyli prezent w postaci kilku metrów sześciennych opału.
Równocześnie trudno nie zauważyć, że w gra naśmiewa się także z amerykańskiej kultury z połowy ubiegłego wieku. Spójrzcie tylko na te bezmyślne teleturnieje, seriale telewizyjne i przesycone patosem kinowe premiery, którymi karmi się społeczeństwo masowe.
To wszystko bardzo przypomina Amerykę z okresu po II Wojnie, co nie? No może bez panoszących się po ulicach Białych Kapturów, ale zmyślną satyrę widać gołym okiem. Znalazło się nawet miejsce dla gramatycznych nazistów ;)
I takie właśnie satyryczne ujęcie opowieści jak najbardziej akceptuję, choć prawdę mówiąc tęsknie za czasami kiedy jedynymi kontrowersjami jakie wywoływały gry była ich brutalność. Naprawdę.
Bo teraz nie chodzi już o to, że się zabija i w jaki sposób, tylko to kogo się zabija. To wystarczy, aby grę można było politycznie zaangażować po jednej, albo po drugiej stronie barykady. Dziwnych czasów dożyliśmy.
Całemu temu oburzeniu alt-rightu można się dziwić, ale nie zapominajmy, że ruchy głoszące hasła neonazistowskie są w USA znacznie powszechniejsze niż u nas, szczególnie w stanach tzw. głębokiego południa.
Symptomatyczne jest też, że podobne protesty nie pojawiały się podczas premiery poprzedniej odsłony Wolfensteina, której akcja osadzona była w Europie, wciąż naznaczonej piętnem II Wojny Światowej.
Sam-wiesz-kto w służbie Reżimu
Patrząc na wydarzenia dziejące się za oceanem można pomyśleć, że dziwniej już być nie może. Otóż nie do końca, ponieważ opowiadać o nazistach można także bez swastyki. W taki sposób potencjalnie niebezpieczną dla siebie sytuację rozwiązało Activision tworząc Call of Duty: WW II. Ponoć jednak nie tyle z obawy przed kontrowersjami, lecz raczej w trosce o komfort potyczek online.
No, bo kto tak naprawdę chciałby się wcielić w nazistę w rozgrywkach sieciowych? Nie uświadczymy zatem swastyk w oznaczeniach drużyn. Dobrze przynajmniej, że wbrew wszelkim fabularnym nieprawdopodobieństwom scenariusza w kampanii zdecydowano się swastyki pozostawić. Dla poprawy historycznej akuratności, do spółki z celownikiem kolimatorowym ;)
Ostatecznie do sprawy można podejść z jeszcze innej strony, to znaczy bez ceregieli. Tak to właśnie wygląda w Niemczech, gdzie samo pokazywanie symboli nazistowskich jest prawnie zakazane, nie wspominając już o nazywaniu nazistów... no właśnie nazistami.
Czym to skutkuje? Ano tym, że w takim Wolfensteinie II: New Order nie uświadczymy nie tylko swastyk, ale nawet kontekstowych rozmów o nazizmie. Zmusza to twórców do przygotowywania dodatkowej wersji gry, w której zamiast z nazistami walczymy z mitycznym Reżimem. W świetny sposób punktuje to choćby poniższy film.
Z jednej strony podzielam obawy Niemców przed odrodzeniem się ruchów nazistowskich, ale z drugiej mam spore wątpliwości czy obecność swastyki w grze komputerowej (skoro mówi się o niej na lekcjach historii) może wywołać jakąkolwiek szkodę? Wiadomo przecież gdzie narodził się nazizm, oraz że nie odparował do atmosfery wraz z końcem II Wojny Światowej. Czy wymazywanie takiej symboliki z przestrzeni publicznej może cokolwiek zmienić?
Nie jest to zresztą pierwszy przypadek tak głębokiej ingerencji niemieckiego prawa w grę komputerową. Pamiętacie choćby jak fajnie kopało się leżących przechodniów w GTA III? Ano właśnie nasi koledzy zza Odry nie mogli się tego zobaczyć, ponieważ taką możliwość zupełnie wycięto z niemieckiej wersji gry.
A może nie dajmy się zwariować?
To wbrew pozorom nie takie proste. Sam podczas pisania tego artykułu musiałem się kilkukrotnie cofać i przerabiać poszczególne akapity, aby maksymalnie ograniczyć jego polityczny wydźwięk. Niestety człowiek, jak mawiał dawno temu Arystoteles, jest zwierzęciem politycznym. I takie też jest niemal wszystko co robi.
Ta sama zasada dotyczy także gier komputerowych. Zresztą wystarczy spojrzeć na nie tak jak na każdą inną gałąź kultury, jak kino czy teatr. Czy jednak jest to nam rzeczywiście potrzebne? Lubicie propagandowe filmy, z których patos wylewa się z ekranu, a w tle powiewają gwiaździste sztandary?
No właśnie, dlatego dawno przestałem oglądać produkcje z Fabryki Snów ;) Nie tyczy się to zresztą wyłącznie kina amerykańskiego, czy wojennego w ogóle, ale o pewien fałszywy - i to wychodzący poza konwencję danego gatunku - sposób przedstawienia rzeczywistości w sztuce i debacie publicznej.
Dlatego też bardzo staram się nie patrzeć na Wolfenstein II: The New Colossus przez pryzmat sytuacji politycznej w Ameryce, Niemczech czy jakiejkolwiek innej części globu, ponieważ ostatnie czego oczekuję od krwawej strzelaniny to moralizatorstwa i mówienia mi co jest dobre, a co jest złe, co jest politycznie poprawne, a co nie.
A jeśli myślicie, że w tym sezonie to już koniec tematyki łączącej gry i sytuację polityczną w Ameryce to muszę was rozczarować. Mający swoją premierę w przyszłym roku Far Cry 5 opowiada przecież o walce z uzbrojoną po zęby bandą religijnych fanatyków z Montany.
I wiecie co? Czekam, aż jakiś publicysta zza oceanu wmiesza w to wszystko kwestię powszechnego dostępu do broni palnej, a pewnie i sprawę sekty religijnej Davida Koresha i masakry, do której doszło ponad 20 lat temu w Waco.
A co Wy myślicie o tych wszystkich "aferach". Dajcie znać w komentarzach.
Komentarze
32Tak samo jak bys napisal o grze counter strike "No, bo kto tak naprawdę chciałby się wcielić w Terroryste w rozgrywkach sieciowych?"
Kazdy gra kim chce jedni aby strzelac do nazistow inni aby wcielic sie w naziste i co kto tu teraz jest dobry czy zly?
W unreal 2k4 byly do pobrania skiny i czesciej sie spotylako skin mr. smitha niz neo czy czesciej hitlera niz kapitana ameryke a jeszcze inni grali czarodziejkami z ksiezyca.
Tam chodzilo tylko o to aby rozzloscic przeciwnika.
jest dobrze. co najmniej dobrze.
No i gra ma śmiesznie niskie wymagania- gram w 1900x1200 w ustawieniach High ( minus AA bo przy tej rozdziałce imo jest zbędny) na R9 380.
Niestety w fali hejtu utonie fakt, że wielu producentów kłania się SJW i cenzurują gry oraz przestawiają rzeczy mocno profilowane.
Idiotycznymi komentarzami zwolenników nazizmu zakryje się merytoryczną krytykę trendu który w mediach (gry, komiksy, filmy) jest bardzo widoczny i bardzo niepokojący.
Ps. cytujecie Verge... portal znany ze swoich skrajnie lewicowych poglądów.
Mógłby by być też ciężkie gry opowiadające prawdziwe dzieje bez cenzury z różnymi okropnościami by pokazać jakie straszliwe rzeczy się działy. Mnie takie rzeczy w grach ruszają. Np obozy koncentracyjne w wolfie którymś wzbudziły moją odrazę nazistów. Przestępczość zorganizowana mafia itp. Średniowiecze lub bitwy na muszkiety z hektolitrami bezsensownie wylanej krwi. Może to tylko gra ale mógłby być takie "dojrzałe" historie.
Inne czasy i fikcja ale np scena z cod mw2 jak shepard pali ghosta i roacha to dla mnie trauma była, podobnie zresztą ze śmiercią soapa. To jest przykład jak można świetnie zbudować fabułe, postaci i związać je emocjonalnie z graczem. Gry dają duże pole do popisu tylko ludzie bardziej się skupiają na czystej rozwałce czy grafice niż na dobrej historii.
Mógłby by być też ciężkie gry opowiadające prawdziwe dzieje bez cenzury z różnymi okropnościami by pokazać jakie straszliwe rzeczy się działy. Mnie takie rzeczy w grach ruszają. Np obozy koncentracyjne w wolfie którymś wzbudziły moją odrazę nazistów. Przestępczość zorganizowana mafia itp. Średniowiecze lub bitwy na muszkiety z hektolitrami bezsensownie wylanej krwi. Może to tylko gra ale mógłby być takie "dojrzałe" historie.
Inne czasy i fikcja ale np scena z cod mw2 jak shepard pali ghosta i roacha to dla mnie trauma była, podobnie zresztą ze śmiercią soapa. To jest przykład jak można świetnie zbudować fabułe, postaci i związać je emocjonalnie z graczem. Gry dają duże pole do popisu tylko ludzie bardziej się skupiają na czystej rozwałce czy grafice niż na dobrej historii.