Oparte na mało popularnym komiksie Battle Chasers: Nightwar zaskakuje jakością. Nie obędzie się jednak bez wytknięcia jej kilku błędów.
- satysfakcjonujący system walki,; - część bohaterów da się polubić,; - rozgrywka stanowiąca duże wyzwanie,; - fantastyczna oprawa wizualna.
Minusy- sporo grindu,; - za dużo zbyt prostych i krótkich walk.
Po gry na podstawie komiksów sięgało wielu twórców, z różnym powodzeniem. Są to jednak głównie produkcje oparte na naprawdę głośnych tytułach. Wyjątkiem może być zespół Telltale Games, który skorzystał z nieco niszowego Fables, tworząc z niego przygodowe The Wolf Among Us. Po jeszcze mniej znane dzieło sięgnęli twórcy Battle Chasers: Nightwar. Ale mierzyli wysoko, a swoje dzieło wydali nie tylko na PC, ale również na PlayStation 4 i Xbox One. Ba, gra ma trafić również na Nintendo Switch.
Od komiksu aż do gry
Joe Madureira jest przykładem człowieka o wielkim talencie, który na swoją kolej zrobienia czegoś naprawdę spektakularnego jeszcze czeka. Niegdyś rysownik Marvela, a nawet dyrektor kreatywny w THQ za czasów tworzenia Darksiders, dziś próbuje sił w założonym przez siebie studiu. Wykorzystuje do tego wymyślony przez siebie jeszcze w latach dziewięćdziesiątych komiks, o którym niemal nikt nie słyszał. Przynajmniej u nas.
Mowa właśnie o Battle Chasers, początkowo wydanym w formie komiksowych zeszytów. Niestety, jedynie dziesięciu, bo później pojawiły się coraz większe problemy i historia została urwana i zapomniana. A przynajmniej do teraz, kiedy mamy przed sobą Battle Chasers: Nightwar – pełnoprawnego, turowego erpega, który łączy w sobie cechy takich tytułów, jak Bastion i klasyczne odsłony Final Fantasy.
I chociaż wymienianie jakiejkolwiek gry jednym tchem wraz z dziełami Square Enix może wydawać się nieco na wyrost, to już samo przyjęcie jej przez graczy i recenzentów powinno dać do myślenia, że nie mamy tu do czynienia z byle jakim „średniakiem”. Ta gra świetnie wygląda, dobrze działa i ma niewiele wad. W żargonie recenzentów to „typowe 8/10”. Ale zacznijmy od początku.
Fabuła drugiego planu
Świat Battle Chasers to połączenie fantasy i steampunk, które w podobnym wydaniu widzieliśmy w paru innych produkcjach. Na myśl przychodzi mi chociażby Torchlight. Zwłaszcza, że obie gry nawet w designie mają wspólne cechy. Czego by jednak nie mówić, Battle Chasers: Nightwar wygląda po prostu fenomenalnie. Kreska Madureiry nadaje grze zupełnie unikatowy charakter, wyróżniając ten tytuł na tle całej konkurencji.
Zupełnie inaczej jest w kwestii fabuły. Jakby sam autor komiksów zapomniał, co miało się dziać z bohaterami Battle Chasers w dalszych, niewypuszczonych już zeszytach. Bo choć cała przedstawiona w grze historia jest bowiem całkiem nieźle nakreślona, to jednak szybko schodzi na dalszy plan, jedynie okazjonalnie o sobie przypominając.
Co prawda, predefiniowany zespół bohaterów trąca nieco sztampą – wojownik z wielkim mieczem i kwadratową szczęką, łotrzyca z ogromnym biustem i sędziwy mag z laską – ileż to razy widzieliśmy takie schematy. No ale to klasyka gatunku.
Uzupełnieniem tego fantastycznego zespołu są jednak trzy niecodzienne postaci. Jedną z nich jest mechaniczny golem, będący bohaterem wsparcia. Drugą, nastolatka, która znalazła się w centrum uwagi dzięki rękawicom… potężnej parze artefaktów odziedziczonej po ojcu. Ostatnią zaś Alumon, mroczny łowca demonów. Brzmi ciekawie? A jakże.
Battle Chasers: Nightwar i to, co najważniejsze
Twórcy Battle Chasers w żadnym momencie nie udają, jaki jest główny cel ich gry. Chodzi oczywiście o samą walkę, podsycaną rozwojem bohaterów i znajdowaniem/kupowaniem coraz to lepszego wyposażenia. Do wyczyszczenia mamy osiem lochów o rosnącym poziomie trudności. Pomiędzy nimi natrafimy na pomniejsze walki, kilka sekretów i jedną wioskę, w której odnowimy zdrowie, czy pohandlujemy.
Całość naszej interakcji ze światem odbywa się na trzech różnych ekranach. Na mapie świata przemieszczamy się po wyznaczonych ścieżkach pomiędzy najważniejszymi lokacjami całego, niewielkiego jednak, świata gry. Co jakiś czas znajdziemy tu jakiś przedmiot, ale clou programu to wpadanie na zagradzające nam drogę potwory.
Gdy dotrzemy do jakiegoś ważnego miejsca, gra przeniesie nas na nowy obszar. Wtedy mamy możliwość ograniczonej, ale jednak eksploracji. Natrafimy na skrzynie ze skarbami, pułapki, a także – co oczywiste – jeszcze większą liczbę przeciwników. Największym urozmaiceniem są wydarzenia wymagające od nas dokonania wyboru. Wtedy, chociaż na chwilę, mamy do czynienia z elementami tekstowej przygodówki.
Gdy zaś dojdzie do walki, Battle Chasers: Nightwar odpala nowy ekran, przypominający jak żywo klasyczne odsłony serii Final Fantasy. Nasze postaci po lewej, wróg po prawej i każdy po kolei wybiera czynności, które następnie będzie wykonywał. Albo od razu, albo z lekkim opóźnieniem, za co odpowiadają statystyki szybkości i sam rodzaj akcji.
Walcz, walcz, a potem...znowu walcz
W Battle Chasers: Nightwar najważniejszy jest odpowiedni dobór trójki spośród bohaterów i takie planowanie akcji, by nie tylko życie, ale i mana pozwoliły na wygraną w kolejnych walkach. Niestety, równoczesny rozwój całego zespołu jest może nie tyle niemożliwy, co po prostu żmudny. Zwłaszcza, że zaczynamy z trójką postaci, a reszta dołącza do nas dopiero po kilku godzinach zabawy i trzeba zmienić przyzwyczajenia.
Prawdziwy problem pojawia się z czasem, gdy poziom trudności wzrasta. Wtedy mamy wybór – albo całkowicie odpuszczamy sobie nowe postaci i wszystko ładujemy w te najbardziej rozwinięte, albo wracamy powtarzać ukończone już lochy. Znowu!
I tu objawia się jedna z największych wad Battle Chasers: Nightwar. W jest niej zdecydowanie za dużo zbyt prostych walk, za które dostajemy śmieszne wartości doświadczenia, czy przedmiotów do wytwarzania. Mimo, że jesteśmy w stanie pokonać przeciwników jednym mocniejszym ciosem, wciąż musimy obejrzeć kilka dokładnie tych samych animacji. Z czasem zaczyna to irytować.
Koniec końców grind uniemożliwia nam cieszenie z tego, że każdego z bohaterów możemy rozwinąć na dwa różne sposoby, a z czasem zdobywamy prawdziwy wachlarz coraz to potężniejszych umiejętności. Bo to naprawdę świetny, dający frajdę system rozwoju. Niestety, gdy tylko poczujemy wiatr w skrzydłach, chwilę później schodzimy na ziemię, kolejny raz przeklikując się przez niepotrzebną walkę.
Dobrze, ale…
Koniec końców Battle Chasers: Nightwar to gra, która mnie mocno zaskoczyła. Śliczna, całkiem rozbudowana, a przy tym prosta w swoich założeniach i konsekwentnie je realizująca. Do tego całkiem wymagająca (pomijając wszelkiej maści walki-wypełniacze) i wymuszająca odpowiednie planowanie kolejnych ruchów.
Niestety, szlifując ten diamencik nie ustrzeżono się błędów, przez które nie błyszczy on tak jak powinien. Jest to wynik złych decyzji samych twórców, którzy zamiast na rozwinięcie historii postawili na czasowe wypełniacze czyli grind. I tak Battle Chasers: Nightwar potrafił porządnie mnie wynudzić, gdy powtarzałem kilkukrotnie to samo, by podbić nieco poziom postaci. Czy jednak te kilka momentów zepsuło mi całościowy pogląd na Battle Chasers: Nightwar? Nie, absolutnie nie.
Ocena końcowa:
- satysfakcjonujący system walki
- część bohaterów da się polubić
- rozgrywja stanowiąca duże wyzwanie
- fantastyczna oprawa wizualna
- sporo grindu
- za dużo zbyt prostych i krótkich walk
- Grafika:
dobry plus - Dźwięk:
dobry - Grywalność:
dobry
Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!