Bioshock: Infinite to jedna z tych gier, na które czekało wielu. Zapraszamy do recenzji jak zwykle u nas rozbudowanej o testy na różnych kartach graficznych.
fabuła, klimat gry, konstrukcja latającego miasta Columbia, ładna kolorystyka, narzędzia mordu niewygórowane wymagania sprzętowe
Minusyprzestarzały silnik graficzny, w wielu lokacjach słabej jakości tekstury, błędy w grafice
Rok 2013 zapowiada się dla graczy smakowicie. Dopiero co pojawiły się świetna przygodówka Tomb Raider i strzelanka Crysis 3, a tu wita nas trzecia odsłona Bioshock: Infinite. Poprzednie dwie części zrobiły niezłe wrażenie na grających, przenosząc nas w podwodne światy i oferując atrakcyjną rozgrywkę. Tym razem producenci stworzyli wirtualny świat nie pod wodą, a w przestworzach. Jak się prezentuje, jakie są nasze opinie i wrażenia i co najważniejsze, jakiego sprzętu potrzeba do komfortowego grania – dowiecie się w niniejszej publikacji. Zapraszamy.
Twórcy najnowszego Bioshock’a zapraszają na podniebną podróż. Cała akcja została osadzona w latającym mieście Columbii. Naszym bohaterem jest detektyw DeWitt, który zostaje wyrzucony z biura agencji Pinkertona i zaczyna działalność na własny rachunek. Jednym z nich jest odnalezienie i uratowanie uwięzionej Elizabeth. Oczywiście nie będzie to należało do łatwych zadań, bowiem kobieta jest obserwowana i pilnowana przez straże. Po jej odbiciu cała akcja nabiera tempa, a nasz detektyw co chwilę odkrywa nowe informacje na temat fruwającego miasta. Choć początkowo Columbia miała być miejscem zamieszkania dla ludzi, okazała się polem bitwy dwóch grup, dla których Elizabeth jest ważną osobistością i nie tak łatwo pozwolą nam na jej uratowanie.
Nasze wrażenia
Największą zmianą w stosunku do poprzednich dwóch odsłon z 2007 i 2010 roku jest miejsce akcji. Choć głównym tematem nadal jest miasto, to jednak rozgrywka Bioshock: Infinite przenosi się wysoko nad ziemię. Wrażenie po wyjściu z „windy” i ujrzenie na własne oczy Columbii jest niesamowite. Całe miasto jest zawieszone w powietrzu, poszczególne budynki, stacje, statki powietrzne, pomniki – wszystko dryfuje w chmurach. Bajeczna grafika (czasami wręcz cukierkowata) nadaje odpowiedniego klimatu. Mnóstwo przechadzających się ludzi, wypoczywających i opalających się na plaży, czy słuchających muzyki, bary i kawiarnie, delikatesy – to wszystko wygląda naprawdę dobrze.
Sama rozgrywka nie przynosi jakiegoś powiewu nowości. Głównym zadaniem detektywa jest mimo wszystko iść do przodu i wybijać wrogów. Do dyspozycji mamy chociażby pistolety, karabiny i strzelby snajperskie. Każde z nich znajdzie zastosowanie w zależności od wroga i miejsca. Dodatkowo możemy niektóre z nich ulepszać. Dodatkowym narzędziem mordu są unikalne zdolności, telekineza, rzucanie bombami, czy przywoływanie ptaków, które atakują wroga. A gdyby skończyła nam się amunicja istnieje możliwość atakowania hakiem przyczepionym do ręki. Dodatkowo służy nam on do przemieszczania się pomiędzy dryfującymi wyspami. Cała metropolia połączona jest bowiem siecią szyn.
Cała akcja poprowadzona jest naprawdę interesująco i znawcy gatunku szybko się w Bioshock: Infinite zakochają. Gra całymi garściami czerpie pomysły z poprzednich dwóch części. Nowi gracze na pewno przez moment będą musieli się odnaleźć i przyzwyczaić do specyficznego klimatu gry. Fabuła, rozgrywka, wiele aspektów gry i bajeczność Columbii zdecydowanie przypadła nam do gustu.
Technikalia
O ile „miodność” grania stoi na bardzo przyzwoitym poziomie, o tyle technicznie Bioshock: Infinite w niektórych momentach zaskakuje. Na minus. Gra została zbudowana na silniku graficznym Unreal 3, który lata swojej świetności ma już raczej za sobą. Jakość pewnych detali stoi na niskim poziomie. Zwłaszcza małej rozdzielczości tekstury. W pewnych momentach zastanawialiśmy się, czy czasem nie gramy w tytuł z przed pięciu lat – serio.
Niemniej jednak twórcy wycisnęli chyba już wszystko z silnika graficznego, który wykorzystuje techniki przetwarzania obrazu DirectX 11. Nie ukrywa się również faktu, że Bioshock: Infinite było tworzone pod okiem AMD. I choć technicznie na pewno nie dorównuje Crysis 3, czy nawet Tomb Raider, to jednak zastosowano tu nieźle prezentujące się detale.
Jednym z nich jest „Contact Hardering Shadows”. Polega na ładniejszym odwzorowaniu cieni. Porównanie z włączoną i wyłączoną tą opcją dobrze obrazuje powyższa animacja.
Innym elementem jest „High Definition Ambient Occlusion”, czyli odpowiednie rozpraszanie się światła na przedmiotach, czy ubraniu, jak na powyższej prezentacji.
Z pewnością obydwie nowinki technologiczne podwyższają poziom graficzny nowego Bioshock’a, choć tak jak pisaliśmy już wcześniej – poziom graficzny nie należy do wysokich.
Wymagania sprzętowe
Minimalne | Zalecane | |
System operacyjny: | Windows Vista SP2, Windows 7 | Windows 7 SP1 |
Procesor: | Intel Core 2 Duo 2,4 GHz lub AMD Athlon X2 2,7 GHz | dowolny czterordzeniowy |
Pamięć RAM: | 2 GB | 4 GB |
Dysk twardy: | 20 GB wolnego miejsca | 30 GB wolnego miejsca |
Karta graficzna: | Radeon HD 3870 / GeForce 8800 GT, Intel HD 3000 z 512 MB RAM | Radeon HD 6950, GeForce GTX 560 z 1024 MB RAM |
Wersja DirectX: | 10c | 11 |
Większą część gry przeszliśmy na komputerze z procesorem Intel Core i7 2600k podkręconym do 4 GHz, 6 GB pamięci operacyjnej i kartą graficzną GeForce GTX 680. Z włączonymi wszelkimi detalami płynność animacji w rozdzielczości 1920x1080 była bardzo dobra. Spadki wydajności praktycznie się nie zdarzały z wyjątkiem jednego miejsca, które obraliśmy jako miejsce testowe. W przeważającej większości etapów średnio na ekranie było wyświetlane 60-100 kl./s. Uruchamiając Bioshock: Infinite na akceleratorze Radeon HD 7850, należało liczyć się już pogorszeniem szybkości działania gry. Obniżenie poziomu detali z „Doskonałe” na „Wysokie” znacznie zwiększało liczbę wyświetlanych kl./s.