Call of Duty: Ghosts - niekończącej się historii ratowania Ameryki ciąg dalszy
Przy całej swojej wtórności i przewidywalności, nowe Call of Duty, dostarcza dokładnie tego, czego się od niego oczekuje - mnóstwa radości i satysfakcji.
hollywoodzka atmosfera kampanii; zróżnicowane choć liniowe misje; rozbudowany i bardzo dynamiczny tryb wieloosobowy; pies jako miły dodatek
Minusypo raz kolejny pompatyczny scenariusz; ograniczenia graficzne wynikające ze starego silnika; powtarzanie stale tych samych schematów; nagminne wykorzystywanie elementów z poprzednich odsłon serii, niezbyt długa rozgrywka
O „Call of Duty” wszystko już zostało powiedziane. Od czasu ukazania się pierwszej odsłony „Modern Warfare”, serii zarzucana jest wtórność, powtarzalność i ciągła eksploatacja wysłużonego już silnika graficznego, którego początki datowane są na 2005 rok, stąd i pozostającego daleko w tyle za konkurencją. „Ghosts” miał zmienić ten wizerunek wprowadzając do gry tak oczekiwane innowację. Czy faktycznie tak się stało? Czy „Duchy” to nowa jakość tej jakże wysłużonej marki? Odpowiedź jest prosta i przewidywalna - „NIE”.
Pytanie tylko czy to tak naprawdę wada. „Call of Duty” to jedna z tych gier, które się albo kocha, albo nienawidzi. Wydawca i studio przygotowujące daną grę doskonale wiedzą do kogo adresują swój produkt i widać to natychmiast po uruchomieniu gry.
Sieciowa zabawa z duchami
Moją przygodę z „Call of Duty” zawsze zaczynam od trybu wieloosobowego. Gracze oswojeni z poprzednimi odsłonami poczują się w „Ghosts” jak w domu. Rozgryzienie systemu dostępu do nowego uzbrojenia, poznanie nowych nagród za „serie zabójstw” oraz możliwości personalizacji postaci, zajmuje tu dosłownie parę chwil. Trybów rozgrywki jest całkiem sporo. Obok tych standardowych, jak „Deathmatch drużynowy” i „Dominacja”, pojawiają się też nowe. „Nakręcony” wymusza na graczu zabicie przeciwnika co najmniej raz na 30 sekund, za co zostaje nagrodzony zastrzykiem nowych atutów. Z kolei „Blitz” to modyfikacja klasycznego Capture The Flag, który tutaj polega na wbieganiu w portale umieszczone w bazie wroga.
Łącznie dostępnych jest 9 różnych trybów, które rozgrywają się na 14 olbrzymich mapach. A pisząc „olbrzymich” mam na myśli lokacje naprawdę wielkich rozmiarów, przynajmniej jak na serię „Call of Duty”. Zapomnijcie więc o klaustrofobicznych korytarzach i ciasnych uliczkach znanych z poprzednich odsłon. Tutaj kierowany przez gracza żołnierz biega po bardzo rozległym terenie i czasem niezwykle trudno przewidzieć, z której strony można spodziewać się ataku wroga. Tym bardziej, że mapy stały się też wielopoziomowe. Stąd i zagrożenie mogące pojawić się i z góry i z dołu. Nowością tej odsłony serii miało być wprowadzenie zniszczeń na polach bitwy, jednak, poza eksplodującą stacją benzynową, nie przypominam sobie szczególnie wyraźnych oznak, że istnieje tu w ogóle coś takiego jak model zniszczeń. Ot, kolejna marketingowa papka dla wygłodniałych zmian fanów.
Zmiany wielkości map wpłynęły nie pozostały bez wpływu na dynamikę rozgrywki, która stała się wyraźnie wolniejsza. Niestety może to rozczarować tych graczy, którzy cenili sobie błyskawiczny kontakt z przeciwnikiem i szybką wymianę ognia. Z drugiej jednak strony modyfikacja ta otwiera furtkę dla bardziej taktycznego podejścia i jestem przekonany, że graczom klanowym, którzy starali się wprowadzać element strategiczny do swoich działań, ta zmiana przypadnie do gustu. Z kolei sporym zawodem może być powrót do „serii zabójstw”, która zastąpiła wprowadzoną w Black Ops 2 „serię punktów”, a także system odblokowywania uzbrojenia, który przypomina bardziej ten z pierwszej części Black Ops. Oczywiście decydują tu preferencje indywidualne, choć dla mnie to niestety krok wstecz.
Oferowany przez Ghosts tryb wieloosobowy wyraźnie pokazuje, że Infinity Ward nie walczy o nowego gracza, nie próbuje nikogo przekonać do zmiany frontu. Nie robi też rewolucji, a wprowadzone zmiany mają charakter raczej kosmetyczny. Nie zmienia to jednak faktu, że to nadal kawał bardzo dobrego strzelania. Zagorzali fani, którzy po raz kolejny zaufali Activision, nie powinni zatem czuć się zawiedzeni. Zwłaszcza, że w ramach premii dostali kilkugodzinną kampanię dla pojedynczego gracza.
Ratujmy Amerykę!
Tryb kampanii w serii „Call of Duty” nieodłącznie kojarzy się z zawrotnym tempem akcji, masą wybuchów, hollywoodzkim rozmachem i …wyjątkowo szybkim końcem. Dlatego też siadając rano do Ghosts spodziewałem się, że późnym popołudniem tego samego dnia będę miał czas, żeby spotkać się ze znajomymi. I miałem rację, bo choć kampania wydaje się nieco dłuższa niż zwykle to i tak zamyka w jakichś 7 godzinach. W tym czasie jednak przyjdzie nam walczyć w między innymi w walącym się w gruzy mieście, w dżungli, na terenie zalewanej metropolii, w kosmosie i pod wodą. W pewnym momencie siądziemy też za sterami śmigłowca i pokierujemy czołgiem.
Przez większość czasu w grze integrujemy się z Loganem Walkerem, którego poznajemy w dość krytycznym dla USA momencie. Jego ojczyzna zostaje bowiem podstępnie zaatakowana przez wrogie supermocarstwo – Federację Krajów Ameryki Środkowej. Świat ogarnia wojna na kolejną dekadę, a nasz bohater zostaje zmuszony nieść na plecach brzemię uratowania gwieździstego sztandaru oraz przywrócenia ładu i porządku. No ale cóż, pompatyczny amerykański patriotyzm jest jednym z nieodłącznych elementów tej serii.
W Ghosts, podobnie jak w poprzednich odsłonach, nie ma co doszukiwać się głębszego przesłania. Scenariusz gry ma być przede wszystkim pretekstem do strzelania i to zadania spełnia bezbłędnie. Fabuła nie jest przesadnie skomplikowana. Mamy jasno zdefiniowanego głównego mąciwodę i wyraźnie nakreślonych bohaterów. Mamy też relacje rodzinne, a nawet duchy przeszłości. Dobrzy są dobrzy, źli są źli. Znalazło się tu zatem wszystko, co pozwala wygenerować hollywoodzki dramatyzm i sprawić, by w tej historii ratowania świata jeszcze łatwiej było się zatracić. O ile oczywiście poddamy się temu nastrojowi.
Wszystkie te zabiegi sprawiają, że gra się bardzo przyjemnie. Wystarczy przymknąć oko na „amerykańskość” i okazuje się, że to całkiem spójny i ciekawy scenariusz, który stanowi znakomity punkt wyjścia do beztroskiego strzelania do pojawiających się zastępów wrogów. Trudno tu jednak szukać misji szczególnie złożonych. Większość z nich sprowadza się do wybicia kolejnych fal przeciwników i podążaniu do punktu docelowego zaliczając po drodze inicjowane „magicznym pikselem” skryptowe zdarzenia. Nie zmienia to oczywiście faktu, że wszystko to jest wykonane bezbłędnie. Zbieganie po ścianie przeszklonego wieżowca czy kilka innych spektakularnych sytuacji powoduje, że na twarzy pojawia się uśmiech, choć - jak podkreślałem wcześniej - trzeba poddać się tej atmosferze.
Okiem starego zgREDa |
Po staremu i bez niespodzianek
Nowe „Call of Duty” jest aż nadto podobne do poprzedników. Nowości nie ma tu zbyt wiele, a zafundowane nam zmiany są raczej kosmetyczne. Trudno bowiem za rewolucję i przełom uznać dodanie do rozgrywki szumnie zapowiadanego psa, który swoją drogą jest bardzo miłym elementem, choć nieco niewykorzystanym. Dlatego też potrafię zrozumieć wszystkie zarzuty o powielaniu tych samych schematów. Zwłaszcza, jeśli postrzega się grę przez pryzmat kampanii jednoosobowej. Dla mnie jednak „Call of Duty” to przede wszystkim tryb wieloosobowy, a ten spełnia pokładane w nim oczekiwania. Opowieść fabularną traktuję jedynie jako miły „darmowy” dodatek do nowego zestawu map i odświeżonego interfejsu graficznego.
Nie da się zaprzeczyć, że Ghosts jest adresowane do tych, którzy cały czas grają w „Call of Duty”. Gracze, którzy za liczne wady tej serii mieli od niej odejść, dawno już to zrobili i aktualnie są w innym obozie. Ci zaś, którzy przymykają oko na archaiczny silnik i potrafią cieszyć się tego rodzaju rozgrywką kupią nową część choćby się paliło i waliło. Wszyscy pozostali, którzy dotąd w żadną odsłonę serii jeszcze nie grali (choć nie chce mi się wierzyć, że tacy w ogóle istnieją), powinni spróbować, bo to moment równie dobry, by wejść do tego świata, jak każdy inny. „Call of Duty: Ghosts” nie jest może ani wybitne, ani tym bardziej przełomowe, ale oferuje fanom serii dokładnie to na co czekali - całkiem ciekawy i wyjątkowo grywalny mix dynamicznej, filmowej kampanii zawierającej całą masę eksplozji, hord przeciwników i hollywoodzki dramatyzm z lekko podrasowanym trybem wieloosobowym, który z powodzeniem dostarczy kolejnych dziesiątek, jeśli nie setek godzin znakomitej zabawy.
Moja ocena: | |
Grafika: | zadowalający plus |
Dźwięk: | dobry |
Grywalność: | dobry |
Ogólna ocena: | |
Sugerowana cena w dniu publikacji testu: ok. 189 zł (wersja PS3) | |
Komentarze
60Gre posiadam od premiery i w Singla w ogóle nie grałem a na multi nabiłem może 19 lvl (normalnie byłby już pewnie 2 Prestige). Dlaczego?
Ze względu na tryb Extinction! (dlaczego nikt o tym nie wspomina w żadnej recenzj?!)
Może i jest krótki - ale moim zdaniem lepszy niż Zombie w BO2... I nie może się znudzić :)
Autor nie wspomniał o początkowych problemach oraz nadal aktualnej kwestii płynności gry.
Po instalacji która przebiegła bez problemu, tryb multi był nie grywalny.
Na i5 2500K, 8 GB RAM, dyskach SSD oraz HD 7990 gra przycinała bardzo, bardzo mocno. W singlu problem się powtarzał, nie wspomnę już o kwestii dźwięku.
Aktualizacja sterowników na wersję Beta pomogła ale nadal brak ideału. Przy mojej karcie gra powinna fruwać na maksa jak inne - niestety tak nie jest...
Kolejny raz twórcy gier zaprezentowali nam wersję beta która dodatkowo ogranicza widoczność raptem do 60 stopni. Po Black Ops obiecywałem sobie, że nie dam się już tak wyrolować..Niestety popełniłem ponownie ten sam błąd :(
Grałem w poprzednie części więc i tą z chęcią chapnąłem.
Niestety żeby gra była dobra/świetna nie wystarczy kilka perełek/momentów w całej kampanii (przykłady? MW2 Cliffhanger który jak dla mnie zapierał dech w klacie przy FullHD, tutaj jest pierwsza misja gdy uciekamy przed "spadającym niebem" czy w MW3 ostatnia misja)
Kolejny hicior sprzedawany niczym sprzęt Apple'a - sprzedaje się? sprzedaje - nie ważne czy jest to rewolucja czy tylko ewolucja
BTW. Fajnym pomysłem było dodanie rekinów jako potencjalne niebezpieczeństwo (to właśnie w tej misji padłem dobre 4-5 razy) czy psa jako towarzysza w 1-2? misjach
I moze taki offtopic - możecie polecić BF4 dla samej kampanii?
Wiem że BF4 to głównie tryb multi ale miałem okazję testować betę, grywałem w pełną wersję u kolegi i po prostu BF3 bardziej utkwił mi w pamięci i gram w niego praktycznie codziennie - BF4 to jak dla mnie "nic nowego"
Osobiście wolę serię Battlefield. Jestem wiernym fanem produkcji. Pomimo jakichs błędów, bugów, nie można tej grze odmówic fanu jaki daje podczas rozgrywki (multi).
Battlefield rulez
Ghost to pierszy orginał z serii CoD którego nienabyłem i nie kupię bo nie mam zamiaru posiadać 6 giga ramu dla jednej gry skoro i tak nie odpalam na full detalach i w full hd , tylko w średnich na 1440x900 więc po co 6 giga ramu ? Tego nie wie nikt.
To prawdopodobnie ostatni kupiony przezemnie CoD bo po BO2 całkowicie zraziłem się do tej serii (BO2 to porażka na maksa).
Jedynym ratunkiem dla CoD jest powrót do korzeni serii czyli 2 Wojny swiatowej !!!
Cała reszta była albo jego kopią albo grą która miała jeszcze bardziej ograniczyć gracza oraz moderów. Czy to dalej nie jest ten sam silnik graficzny? Bo ja tu wielkiej różnicy poza spadkiem FPS-ów nie widzę.
Spadek jest dość znaczny bo z 255 do ok 35 klatek. Jak jedną i drugą grę odpalam to przeskoku graficznego nie widzę.
Teraz turnieje w COD wyglądają słabo o ile w ogóle są tworzone.
To co napędza multi to rywalizacja.
Jak tu rywalizować skoro w dzień premiery każdy może mieć pełne WH i AIMBOTA? Dodam, że jest niewykrywalny ;)
COD od kilku już części skupia się na rynku konsoli toteż dostajemy ten sam kotlet co roku tylko inaczej przypieczony. Bo jak wiemy w konsolach postępu nie ma, aż do wydania następnej generacji.
Wraz z następną wersją można oczekiwać lepszych rezultatów bo gra będzie robiona już dla PS4.
Koniec końców można sobie zagrać czy też jak kto woli zobaczyć 4 godzinny film akcji w którym to mamy wpływ jedynie na to kogo zabić najpierw i jak.
Multi jest niczym nowym i jak ktoś lubi grać przy mniej niż stałych 60 klatkach to życzę mu powodzenia, o haxach nie wspominałem.
BTW gra na padzie w FPS-y to jak pisanie stopami :)
tak w ogóle to jak ktoś jeszcze nie ma gierki to na inexus.pl jest gra w promocyjnej cenie.