Call of Duty: WWII United Front DLC – trzecie uderzenie drugowojennego giganta
Mawia się „do trzech razy sztuka”… Nie w przypadku Call of Duty: WWII United Front, które zamiast próbować nowych rzeczy i liczyć na ich sukces, kontynuuje sprawdzoną formułę poprzednich dwóch rozszerzeń. Zaskoczenia więc nie ma, ale… czy to na pewno źle?
- wciągająca opowieść,; - wyraziste postaci, z którymi można się utożsamić,; - niektóre lokacje w kampanii są bardzo nastrojowe,; - wartka akcja, momentami wciskająca w fotel,; - niezła grafika i oprawa dźwiękowa,; - fanom pierwszego Call of Duty może zakręcić się łezka w oku,; - nowa, ciekawa mapa trybu zombie.
Minusy- tryb wieloosobowy to tylko lekko zmodyfikowana powtórka z poprzednich części CoDa,; - kolimatory przy drugowojennej broni i inne „perły” rozgrywki sieciowej,; - groteskowy tryb „Wojna” dla wielu graczy,; - łudzące podobieństwa do pierwszego Call of Duty i nawracający efekt deja vu,; - brak prawdziwie innowacyjnych zmian względem poprzednich części.
Call of Duty: WWII United Front DLC, czyli z trzech stron świata
Niczym radziecka machina wojenna Activision konsekwentnie zdobywa nowe terytoria. Jeszcze nie przebrzmiały newsy o zapowiadanym Call of Duty: Black Ops 4, a już wjeżdża na stół kolejna przystawka do drugowojennej odsłony „CoDa”. Po dodatku The Resistance i The War Machine przyszła kolej na Call of Duty: WWII United Front DLC.
Jak w każdym rozszerzeniu do tej kultowej serii strzelanin, także i w tym najwięcej emocji budzą mapy do wieloosobowych potyczek. Tradycyjnie (bo prawie wszystko w Call of Duty: WWII United Front DLC jest tak tradycyjne, jak to tylko możliwe) otrzymujemy pakiet trzech lokacji.
Zachód, wschód, południe – mówiąc geograficznie. Operacją Market Garden nazwano mały pałacyk, który nie tylko świetnie się prezentuje w ciemnościach przełamanych pomarańczowym blaskiem pożaru, ale też trochę przypomina legendarną mapę z francuskim zameczkiem z pierwszego Call of Duty. W każdym razie ciasne, acz eleganckie sale i otaczający gmach ogród, takie właśnie budziły we mnie skojarzenia.
Kliknij by powiększać zdjęcia!
Trudno też nie wspomnieć protoplasty serii, patrząc na mapę Stalingrad. Oj, tak, udało się przypomnieć klimat starego, dobrego Stalingradu z „jedynki”. Są więc dwa industrialne gmachy, trochę wagonów kolejowych, podziemne przejście i dużo, dużo śniegu.
A skoro już Stalingrad, to i gratka dla snajperów – nie inaczej! Zadbano o pozycje idealne dla strzelców wyborowych, tak że wystarczy się tylko dobrze zaczaić w oknie budynku, żeby zdjąć paru chwatów z przeciwnej drużyny, którzy jeszcze nie zdążyli rozgrzać się po odrodzeniu (respawnie).
Wreszcie trzecia mapa to – kolejny po powstańczych mundurach wypuszczonych przy okazji The Resistance – polski akcent. Dwa słowa: Monte Cassino. I muszę przyznać, że trochę inaczej wyobrażałem sobie ten włoski klasztor.
Lokacji zaprojektowanej na potrzeby Call of Duty: WWII United Front DLC daleko do moich fantazji, natomiast całkiem blisko do zamków znanych z serii Dark Souls. Trochę żartuję, ale nie do końca, bo faktycznie drabiny, daszki, dziedzińce i studnie wyglądają jak wycięte z produkcji From Software. No, ale to znaczy też, że mają swój klimat, a „labiryntowata” konstrukcja świetnie sprzyja zasadzkom ze śrutówkami.
Zombie i Afryka
Mimo że osobiście nie przepadam za wprowadzonym w Call of Duty: WWII trybem „Wojna”, który wydaje mi się tylko cieniem operacji wojennych z Battlefielda 1, Activision, oczywiście, nie zapomina o aktualizowaniu i tego elementu gry. Stąd mapa Operation Supercharge, która zabrała mnie do malowniczej Tunezji.
Spadłem na spadochronie między ruiny arabskich budowli, palmy i skały. Piękna to scenografia do faszerowania ołowiem. I mówię to zupełnie serio. Mało tego! Nawet chaos, który wydawał mi się tak nieznośny w przypadku innych map trybu „Wojna”, tutaj był jak gdyby ciut znośniejszy. Krótko mówiąc – Operation Supercharge zaskoczyła pozytywnie nawet takiego sceptyka jak ja.
Na koniec zostały jeszcze zombiaki. No tak, przecież ich także nie mogło zabraknąć. Historia, w której biorą udział tym razem, jest zupełnie odlotowa. Moim zadaniem było przetransportowanie do rąk Sprzymierzonych artefaktu, miecza cesarza Barbarossy, a na drodze stanęła mi cała, nomen omen, rzesza żywych trupów.
Co ciekawe, w przeciwieństwie do klasycznych map z zombiakami, tym razem całość podzielono na rozdziały. A to oznacza nie jedną, a trzy nowe lokacje. Pierwsza z nich to opanowana przez truposzy wioska z wiatrakiem i urokliwymi domkami.
Druga to… Nie, nie, nie zdradzę tego! Każdy musi osobiście przedrzeć się przez góry nieumarłego mięcha. Uchylę jedynie rąbka tajemnicy – jest trochę śniegu, sporo wody i na koniec nastrój jak z dobrej powieści grozy.
No, a przede wszystkim jest też zmiana konwencji. W zombicznych przygodach z Call of Duty: WWII United Front DLC nie wystarczy już tylko przetrwać. Każda kolejna fala niesie ze sobą cel do realizacji (niekiedy głupawy – w stylu eskortowania jednego z żywych trupów przez zastępy jemu podobnych) i dopiero po wypełnieniu zadania można popchnąć akcję do przodu. To ciekawe urozmaicenie, ale na pewno nie takie, które odmieniłoby tryb zombie raz na zawsze.
Call of Duty: WWII United Front - czy warto?
United Front to nie to samo, co United Offensive. Wiem, wiem, powiecie, że ze mnie stary grzyb i malkontent, bo ile można wzdychać za grą sprzed piętnastu lat. A mnie trochę szkoda, że teraz dodatki do Call of Duty to jedynie pakiety map. Bardzo ładnych graficznie, nastrojowych, zmyślnie zaprojektowanych, ale jednak…
No dobrze, już ocieram moje łzy sentymentalnego zrzędy, bo fakt faktem, że Call of Duty: WWII United Front DLC dało mi całkiem sporo zabawy. Szkoda, że poza nową formułą dla trybu Zombie nie pokuszono się o coś bardziej zwariowanego, niż bardzo tradycyjne mapy do rozgrywki wieloosobowej.
Jednak z drugiej strony – w jednym tytule znalazłem i Stalingrad, i Monte Cassino, i operację Market Garden. Czy można to uznać za powód do narzekań? W żadnym razie! I dlatego właśnie Call of Duty: WWII The United Front DLC zasługuje na ocenę pozytywną. Bez zachwytu, bez niedowierzania, bez zaskoczenia – ot, sprawdzian zdany, drogie Activision. Tylko tyle.
Komentarze
5