Czy miks wielu gatunków pozwolił stworzyć interesującą produkcję? Czegoś tu jednak zabrakło...
piękna oprawa graficzna, nastrojowa muzyka, ciekawy miks gatunków, turowa walka
Minusywieje nudą
Child of Light już od momentu pierwszych zapowiedzi budziła zainteresowanie graczy. Gra jawiła się jako dwuwymiarowa platformówka z ręcznie rysowaną grafiką w bajkowym stylu. Tymczasem Child of Light zapowiadana była jako gra… cRPG. Z miejsca nasuwało się porównanie do serii Trine, której trzecia część ma pojawić się w tym roku. Oczywiście Trine to głównie platformówka z zaawansowaną fizyką i logicznymi zagadkami, w której jednak wplecione pewne elementy RPG (rozwój umiejętności bohaterów – dość skromny zresztą). Trine wyróżnia się jeszcze jedną cechą, a mianowicie możliwością gry do trzech osób na jednym komputerze / konsoli, a w Child Of Light również miano zaimplementować tryb rozgrywki wieloosobowej. Brzmiało nieźle, nieprawdaż?
Co, gdzie i jak?
W grze wcielamy się w postać księżniczki Aurory - rudowłosej dziewczynki z romantycznie rozwianym na wietrze włosem. Tak się nieszczęśliwie składa, że poznajemy jaśnie pannę w chwilę po… jej śmierci. Po przejściu na „drugą stronę” Aurora ląduje w dziwnej krainie i to na dodatek sama jak palec. Trochę lamentuje, jak to rozpieszczony bachor, jednak szybko bierze się w garść. Szybko zyskuje towarzysza w postaci błędnego ognika i nie trzeba będzie długo czekać, by jej kompania powiększyła się o kolejne osoby.
Jak cię widzą, tak cię piszą
Oprawa audiowizualna jest bardzo dobra. Piękna dwuwymiarowa grafika znakomicie współgra z nastrojową, nostalgiczną muzyką. Animacje bohaterów są świetne, wrażenie robią nie tylko falujące na wietrze włosy, ale i inne efekty cząsteczkowe. Obserwowanie jak Aurora nakłada na głowę spadającą jej ciągle koronę to czysta przyjemność. Przez chwilę sycimy swoje ślepia pięknymi krajobrazami, jednak połączenie obrazu, spokojnej muzyki, drętwej historii i mało dynamicznej rozgrywki szybko sprawia, że zaczynamy poziewywać - na początku dyskretnie, a potem rozdzierająco.
Dziecię Światła erpegiem stoi
Nazywanie Child Of Light grą cRPG jest nadużyciem, ale lekkim, bowiem faktycznie elementy RPG są w tej produkcji mocno rozbudowane. Postacie określone są współczynnikami oraz umiejętnościami. Punkty doświadczenia zdobywamy wygrywając kolejne walki. Możemy spożytkować je właśnie na rozwój umiejętności – drzewko jest sporych rozmiarów, jednak same cechy (punkty życia itp.) podnoszą się automatycznie. Dodatkowym elementem są klejnoty, dzięki którym możemy wzmacniać nasze wyposażenie. Mogą one dodawać do ataku efekty magiczne, czy też wzmacniać obronę przed określonym rodzajem magii. Klejnoty można ze sobą łączyć, co potęguje ich efekt, bądź też pozwala uzyskać całkowicie nowe możliwości. To wszystko uzupełnia cała gama eliksirów.
Bij potwora, czyli walka
Walka jest częstym elementem gry, jednak podczas niej, nie będziemy musieli wykazywać się zręcznością. Pojedynki są podzielone na tury, co pozwala spokojnie zaplanować taktykę, w razie potrzeby wycofać się i wrócić bogatsi o doświadczenie, ze zmodyfikowanym wyposażeniem. W czasie walki może wspomagać nasz towarzysz błędny ognik – może nim sterować gracz kierujący Aurorą, jak i drugi gracz (tryb kooperacji). Wachlarz działań podczas walki będzie się powiększał wraz z rozwojem bohaterów – otrzymamy do dyspozycji różne rodzaje ataków (zarówno konwencjonalnych, jak i magicznych), czary leczące lub usuwające wraże zaklęcia, czy dostęp do magicznych napojów. Podstawą wygranej walki jest uderzenie w momencie, gdy przeciwnik szykuje się do ataku – zostaje on wtedy przerwany. Jeśli jest to nie do uniknięcia, należy przyjąć postawę obronną co pozwoli zminimalizować obrażenia. W walce z trudniejszymi przeciwnikami bardzo przydaje się wiedza jakimi atakami on dysponuje (można więc wybrać odpowiednie wyposażenie obronne) oraz na jaki rodzaj ataków jest podatny.
Leniwa rozgrywka
Nasza bohaterka dość szybko przestaje skakać po platformach i uczy się latać. Pozwala to swobodnie przemieszczać się po planszach i odkrywać przejścia do kolejnych lokacji (można po nich podróżować za pomocą mapy). Gra nie wymaga od nas wiele. Przez większą część rozgrywki czujemy się jak turysta w kraju po prawdzie nieznanym, ale mało interesującym. Wszystko jest ładne, ale brakuje tu czegoś co gracza mogłoby zafascynować i wciągnąć w rozgrywkę.
W praktyce wygląda to tak, że Aurora przy akompaniamencie pięknej, lecz z lekka dołującej muzyki, smętnie snuje się po planszach, otwierając kolejne skrzynie i przejścia do kolejnych plansz. Czasami aby przejść dalej należy wykazać się zręcznością, czasami rozwiązać proste zagadki (np. przesunąć dźwignię by otworzyć drzwi, czy też wykorzystać umiejętności błędnego ognika). Od czasu do czasu ktoś stanie jej na drodze, więc trzeba spuścić mu łomot. Dzieje się to zawsze wedle tego samego schematu, a pomimo tego, że do drużyny dołączają kolejne postacie, to równocześnie w walce mogą brać udział tylko dwie (można je wymieniać w czasie tury). Później walki stają się całkiem wymagające, ale konieczność ciągłego żonglowania postaciami po prostu irytuje.
Rozmowy przeprowadzane jako proste rymowanki mogą spodobać się anglojęzycznym dzieciakom (żeby je docenić, potrzebna jest znajomość angielskiego powyżej poziomu podstawowego), ale dorosły odbiorca raczej przy nich ziewa. Ziewałem ja, a moja partnerka w rozgrywce wieloosobowej spozierała na mnie z bólem istnienia we wzroku i z niemym pytaniem, ile czasu każę jej jeszcze siedzieć przy tej grze. Tryb rozgrywki wieloosobowej bowiem niestety zawodzi. Drugi gracz może się jedynie wcielić w Igniculusa – towarzysza Aurory. Może on oślepiać wrogów, bądź koić leczniczym światłem naszych bohaterów. O ile dla gracza prowadzącego Aurorę takie wsparcie faktycznie jest bardzo pomocne (nie musi zajmować się kierowaniem ognika sam) to już osoba prowadząca duszka nie ma zbyt fascynującej roboty. Ot, tu poświecić, tu zregenerować energię. Nuuuudaaaa.
Podsumowanie
Child Of Light to miks gatunków i jest swoistym połączeniem platformówki, przygodówki i cRPG. Czy to udany eksperyment? Generalnie wszystkie elementy połączono ze sobą dość zręcznie, ale czegoś tu zabrakło. Nie ma co ukrywać, że rozgrywka po prostu przynudza. Child Of Light brakuje „iskry bożej” oraz zwykłego dynamizmu w różnych płaszczyznach. Gra może się podobać, ale ewidentnie nie jest to produkcja dla każdego. Przez całą recenzję na usta cisnęły mi się słowa - gra dla dziewczynek. Rozgrywkę mogę porównać do prób przeczytania "Ani z Zielonego Wzgórza". Książka i autorka uznana, ale czytać nie idzie tego w cholerę. Z pewnością może zainteresować młodszych odbiorców (jak mniemam wcielanie się w rolę księżniczek, jest wśród dziewczynek wiecznie modne), jednak na tyle dojrzałych, by rozwój postaci i mechanika walki nie sprawiały im trudności.
Moja ocena: | |
Grafika: | dobra |
Dźwięk: | dobry |
Grywalność: | zadowalająca |
Ogólna ocena: | |
Sugerowana cena w dniu publikacji testu: ok. 50 zł (PC) | |
Okiem starego zgREDa Barona |