Długo oczekiwana kontynuacja jednej z najlepszych strategii czasu rzeczywistego nie każdemu przypadnie do gustu.
długa, w miarę ciekawa kampania fabularna, sporo nowych pomysłów, odblokowywane bonusy, ogromna ilość przeróżnych osiągnięć, bardzo dobra oprawa graficzna, niezły klimat
Minusybłędy silnika fizycznego, słaba optymalizacja, nadal niezbyt dobre zbalansowanie rozgrywek sieciowych
Ciężki jest żywot fana
Company of Heroes 2 to kolejny, w ostatnich latach tytuł, który rodził się w prawdziwych bólach. Nie dość, że jego twórcy bardzo długo zwlekali z ogłoszeniem planów wydania kontynuacji to jeszcze na skutek perturbacji finansowych firmy THQ dalsze losy tego projektu stanęły pod znakiem zapytania. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. No może nie tak zupełnie dobrze, bo produkt finalny nie jest do końca tym czego oczekiwali fani.
Pisząc o najnowszej odsłonie Company of Heroes nie sposób nie wspomnieć o sieciowym epizodzie tej serii. Bo choć oparte o mikropłatności "darmowe" Company of Heroes Online odeszło w niebyt na początku 2011 roku to sporo z wymyślonych wówczas koncepcji ewoluowało trafiając ostatecznie do "dwójki". I dobrze, bo dowódcy zamiast doktryn czy modyfikatory w postaci biuletynów całkiem nieźle urozmaicają zabawę.
Zesłani na front wschodni
Jak zapewne wiecie kampania fabularna przenosi nas na front wschodni. Tym razem jednak wcielimy się w obrońców mateczki Rasiji, by z pieśnią na ustach poprowadzić ich do zwycięstwa aż do samego Berlina. Bohaterem gry jest Lew Abramowicz Isakowicz - żołnierz, który z poświęceniem walczył za ukochanego wodza Stalina. Niestety, ojciec narodu nie docenił zasług naszego gieroja i jak to zwykle bywa z tyranami, po skończonej wojnie pokazał mu środkowy palec osadzając go w syberyjskim łagrze. To co oglądamy na ekranie to wspomnienia z kolejnych bitew, które powracają podczas przesłuchania przez oficera NKWD.
Schemat rozgrywki pozostał w zasadzie taki jak dotychczas. Nadal mamy więc punkty strategiczne, które trzeba zajmować, umacniać i bronić. Są one jednak najczęściej jedynie kolejnymi etapami do ostatecznego celu - zdobycia bazy, utrzymania mostów czy likwidacji stanowisk artyleryjskich. Czasami jednak zdarzają się i perełki w postaci misji przekradnięcia się podczas śnieżycy do obozu przeciwnika czy wytropienia wrogich snajperów. Tak czy inaczej ciekawych pomysłów w ciągu tych kilkunastu godzin zabawy jest całkiem sporo. Przynajmniej tyle, abyśmy chcieli grać dalej.
Z kilku powodów nie jest to jednak takie proste jak mogłoby się wydawać. Po pierwsze - optymalizacja gry woła o pomstę do nieba. Przy moim, wydaje mi się całkiem niezłym sprzęcie (i7 920@3,2GHz, 6GB RAM, Radeon HD 5870) gra potrafiła czasami nagle mocno się zakrztusić. I to pomimo faktu, że nie grałem na maksymalnych ustawieniach graficznych. O ile jednak podczas zabawy w trybie kampanii można jeszcze przymknąć na to oko, to już podczas potyczki sieciowej z żywym przeciwnikiem takie numery nie powinny mieć miejsca.
Sprawa druga - przerywniki filmowe. Przy całym tym graficznym przepychu prezentują się one dość powiedzieć tandetnie. To już lepiej gdyby częściej pojawiały się sceny fabularne prosto z poziomu samej gry.
No i rzecz najważniejsza - sama rozgrywka. Rozumiem, że realizm w Company of Heroes 2 jest bardzo umowny, ale rażą mnie sytuacje gdy dwa oddziały naparzają do siebie z karabinów maszynowych z odległości 10 metrów i jakoś trafić nie mogą. To już chyba szybciej taka walka skończyłaby się gdyby okładali się badylami po głowach. Myślicie, że się czepiam? A co powiecie na sytuację, gdy na czołg T-34 wybiega kilka oddziałów przeciwników i ani jedna strona ani druga przez kilkanaście sekund nie może wyrządzić sobie żadnej krzywdy? Przy kilku punktach zapalnych wymagających naszej natychmiastowej uwagi takie starcia mogą mocno drażnić. Ich wynik nie jest bowiem zawsze jednoznaczny (dużo zmiennych wchodzi w grę) i warto wiedzieć jak ono się skończyło.
Nie stanowiłoby to jednak większego problemu gdyby nie szybkość rozgrywki, która w "dwójce" została znacznie podkręcona. Przeciwnik atakuje w różnych punktach, a jego siły najczęściej znacznie przekraczają nasze. Co więcej, należy stale pilnować, aby nowe, wchodzące na front jednostki były wyposażone w możliwe najlepszą, dostępną dla nich broń. Trzeba się więc nieźle napocić, mieć oczy wokół głowy, stalową dłoń i palce niczym koreański wirtuoz StarCrafta, aby opanować to co, przynajmniej czasami, dzieje się na ekranie.
Bohaterowie multikiem stoją
Nie da się ukryć, że prawdziwym przeznaczeniem Company of Heroes 2 jest zabawa wieloosobowa. Świadczy o tym całe multum osiągnięć, medali czy specjalnych wyzwań, które raz zdobyte potrafią zmodyfikować rozgrywkę. Jeśli jednak myślicie, że przypadłości z trybu fabularnego nie dotknęły potyczek wieloosobowych to niestety grubo się mylicie. Owszem odpada tu problem tępoty naszych wojaków i przeciwników, ale w zamian za to wkrada się ogólny chaos.
Doskonale widać to zarówno w trybie Teatru Wojny, który pozwala na zabawę w kooperacji w kilku mniej lub bardziej ciekawych misjach, jak i standardowych potyczkach z innymi graczami. Co gorsze tempo rozgrywki jest tu jeszcze szybsze niż w przypadku kampanii fabularnej. Specyficzna formuła z punkami strategicznymi rozsianymi po mapie wymaga stałego monitorowania niemal każdego jej zakątka. A ogarniecie wszystkich dotychczas rozlokowanych oddziałów, rozbudowy własnej bazy i kontrola stworzonych umocnień oraz poszczególnych punktów niezwykle płynnej linii frontu i okazuje się naprawdę sporym wyzwaniem. Tym większym, że twórcom, pomimo przedłużonych beta testów nadal nie udało się odpowiednio zbalansować obu stron konfliktu (Niemcy, Rosjanie).
Narzekać na tryb multi będą zapewne takie lamusy jak ja, bo starzy wyjadacze w mig odkryją jakieś sposoby na zrównoważenie sił. Oczywiście, nie oznacza to, że problem nie istnieje, bo z sytuacji podbramkowych mało kto jest w stanie się wygrzebać. Pomijam tu zaprawionych w starcraftowych bojach masakratorów myszek:)
Relic Entertainment przyzwyczaił nas do oryginalnych, nietuzinkowych rozwiązań. Niestety w drugim Company of Heroes twórcy wyraźnie osiedli na laurach. Nie zrozumcie mnie źle - gra jest całkiem niezła i potrafi przykuć na dobre kilka godzin do monitora. Nie jest to jednak produkcja dla wszystkich fanów strategii wojennych. Jeśli więc jesteś starym erteesowym wyjadaczem, a do tego nie przeraża mocno podkręcona dynamika rozgrywki - to nowe Company of Heroes możesz brać w ciemno. Jeśli jednak dopiero co zaczynasz swoją przygodę z tą serią lub, po prostu nie chcesz się denerwować przegrywając po raz enty z powodu zbyt wolnej reakcji na poczynania przeciwnika, to lepiej mocno się zastanów bądź poszukaj czegoś innego.
Moja ocena: | |
Grafika: | dobry |
Dźwięk: | zadowalający plus |
Grywalność: | zadowalający plus |
Ogólna ocena: | |
Orientacyjna cena w dniu publikacji testu: 129,90 zł | |
Komentarze
20Dziwi mnie natomiast że macie takie problemy na takich mocarnych kompach.
U mnie chodzi płynnie(25~30 fps) w rozdziałce 1440x900 na G1610 + GT240 1GB DDR5. Ustawienia średnie wysokie.AA wyłączony.Windows 7 64 bit półroczny.
Generalnie to mam wrażenie że pasuje tu określenie"z dużej chmury mały deszcz".Moja ocena to 6,5/10 przy 8,5/10 dla części pierwszej(zanim nie trafiła na steam)
Wielkie było moje zdziwienie jak z hurra optymizmem ustawiłem wszystko na maxa bo inne gry chodziły bez problemu i zobaczyłem istny pokaz slajdów koło 15fps na gtx580 Oo (grywalne stały się średnio-wysokie ustawienia) Gra wymaga mocnego procesora, dopiero i7 4770k pozwala na granie na max detalach z gtx780 którego użycie jest i tak 99%, gra też dziwnie zarządza RAMem po przejściu paru gier bez wychodzenia z gry zjada 6,5gb RAMu lub 7. 4gb RAMu to do tej gry za mało. Optymalizacja do poprawy. Zapycha RAM coraz bardziej, ciekawe do jakiej wartości by doszło po paru h.
Kampanię single pominę i skupię się tylko na rozgrywce sieciowej, a tutaj mam sporo do zarzucenia.
Po pierwsze strasznie mnie zaskakuje, że w żadnej recenzji, którą do tej pory czytałem, nikt się nawet nie zająknął, nad moim zdaniem najważniejszymi wadami 2. W przeciwieństwie do pierwszej części brakuje lobby, gdzie można założyć własne gry. Brakuje opcji annihilate przeciwko losowym przeciwnikom. Można grać tylko przeciwko AI lub przyjaciołom z steama, co jest absurdem. Nie każdy ma np 6 znajomych grających w CoH. Co do zbalansowania, rozgrywki to jest z tym różnie, ale dobrzy gracze potrafią wygrać każdą stroną. Niestety po pewnym czasie zaczyna losować graczy, którzy na prawdę są dobrzy i zaczyna być bardzo ciężko. W przeciwieństwie do 1 nie można sobie pozwolić na żadne błędy podczas rozgrywki, bo gra jest tak szybka, niewybaczająca Dla osób, które grają okazyjnie może to być bariera nie do przejścia a opcję hostowania własnych gier im zabrano. Po drugie jest bardzo mało map dedykowanych tylko do 3v3 lub 4v4 - są to mapy z 1v1 i 2v2 tylko więcej graczy. Może później dopiszę więcej, ale młody się obudził..
wszystko na max i co i d....a max 37fps min 12fps ale warto zagrać choć jedynaka moim zdaniem była lepsza
Trochę chyba przekombinowali z tym CoH2.
P.S.
Precz z komuną.
kto kpina (od jakości tekstur po śnieg którym promowali grę) przy słabo wyglądającej grze z pseudo DX11,do tego już jest ok 52-54 DLC ,jak dla mnie to bardziej DLC do jedynki niż pełno prawna dwójeczka bo jedyną zmianą to chyba jest zmiana miejsca akcji
Po ostatnim patchu twórcy wyłączyli możliwość modowania gry,do tego historyczne "fakty" maksymalna nota 6/10
Prasa wychwala ten shit to jest najlepsze ;)
Wracam do Deadpool-a :)
Nie zauważyłem większego zapotrzebowania gry niż część 1.
Wiadomo, że chłopaki mieli problemy finansowe co mogło być powodem wczesnego wydania. Dlatego jest nadzieja, że z biegiem czasu będą patchować, to może coś z tego będzie. Ale prędzej bym liczył, że będą chcieli nabić kasy przy następnym dodatku albo jakichś dlc...