Recenzja Dark: Souls Remastered mogłaby się w dużej mierze pokrywać z opisem oryginału, bo tę legendę jRPG odnowiono bardzo zachowawczo. Co nie przeszkadza mrocznym duszom na nowo zapłonąć jasnym płomieniem świetnej zabawy.
- poprawiona rozdzielczość,; - płynność animacji dużo lepsza, niż w oryginale,; - nowe efekty świetlne,; - wyraźniejsze tekstury,; - garść modyfikacji, takich jak prywatne sesje i większy tryb wieloosobowy,; - niezłe spolszczenie,; - to stare, dobre Dark Souls!
Minusy- grafika aż się prosi o dużo poważniejszą modernizację,; - zbyt zachowawcze podejście, które widać na przykładzie wciąż mało przejrzystego interfejsu.
Dark Souls: Remastered, czyli sentymenty nie umierają
Dobrze być posiadaczem PlayStation 4 lub Xbox One, ale czasem ma się ochotę wygrzebać z szafy konsolę poprzedniej generacji (ewentualnie zakupić peceta). Po to tylko, żeby z sentymentem usiąść do ulubionego starocia. Taka też nostalgia nieraz ogarniała fanów produkcji From Software, którym spowszedniał już Bloodborne czy Dark Souls 3 i z chęcią wróciliby do pierwszej odsłony „mrocznych dusz”.
Teraz nastała po temu okazja za sprawą polskiego studia QLOC. To spece, którzy zaadaptowali Dragon’s Dogma: Dark Arisen na pecety, a teraz pod skrzydłami Bandai Namco postanowili odkurzyć dziedzictwo Miyazakiego i w ten sposób powstało Dark Souls: Remastered.
Znów można umierać i szlochać, wstawać i walczyć, zwyciężać i… też szlochać. Tak jak przed laty, tylko jeszcze estetyczniej. Czy mogłem oprzeć się temu wachlarzowi emocji w nowym, elegantszym opakowaniu? Oczywiście, że nie, choć zdawałem sobie sprawę, na co się narażam.
Gładko i ostro
Znajoma cela w Azylu Nieumarłych. Przez dziurę w suficie spada tajemniczy przedmiot, a za ścianą stąpa gruby jak beka demon. Chyba wszyscy znają pierwszą scenę Dark Souls. W wersji zremasterowanej wygląda ona bardzo podobnie jak w oryginale… Niemal identycznie.
Z tą różnicą, że mury nie są już płatami zamazanej tekstury, ale można w nich dostrzec szczeliny, rysy i wyżłobienia. Padające na nie światło też nabrało życia. A świetlista aura wskazująca przedmioty do zebrania zmieniła kolor z trupiobladego na niebieski – choć też trupi.
I tak w zasadzie jest z całym Dark Souls: Remastered. Punkt ciężkości położono przede wszystkim na estetykę. Drugie miejsce zajęła płynność animacji, która nie pozostawia wiele do życzenia, osiągając nawet 60 klatek na sekundę. Jest to zawrotny wynik, biorąc pod uwagę, że rzadko która produkcja From Software na konsolach dobijała do stabilnych 30 klatek na sekundę. A i na pecetach zdarzały się podobne problemy z klatkowaniem.
Podbito też rozdzielczość, która na PlayStation 4 Pro wynosi… niestety, nie 4K, ale 1800p, co też zresztą jest niezłym wynikiem. To też niezwykle istotna zmiana, która wraz z resztą udoskonaleń funduje Dark Souls konkretny lifting. Wprawdzie złośliwi powiedzą, że trudno kreaturę przerobić na modelkę, ale i tak jest nieźle.
W każdym razie przy takim założeniu, jakie przyjęli panowie i panie z QLOC, a więc „poprawiamy kosmetykę, resztę zostawiamy jaka jest”. Osobiście oczekiwałbym gruntowniejszego odświeżenia grafiki, bo w wielu miejscach wciąż widać jak wizja Miyazakiego grzęźnie w technologicznych ograniczeniach.
Nie zmienia się zwycięskiego składu?
Stare porzekadło mówi, żeby nie zmieniać zwycięskiego składu. A do tego ostatniego można porównać pierwszą część „mrocznych dusz”. Bo też trudno się przyczepić do mechaniki walk czy projektu lokacji.
Nawet po latach bawiłem się świetnie w mrocznych korytarzach nawiedzanego przez „pustaki” zamczyska. A ile satysfakcji dało mi zaszlachtowanie strzegących dzwonu gargulców! No, no, zdumiało mnie to, bo myślałem, że w czasach Dark Souls 3 „jedynka” nie będzie mi już sprawiła takiej frajdy jak niegdyś. Nic bardziej mylnego!
Inna rzecz, że parę modyfikacji by się przydało. Studio QLOC poszerzyło wprawdzie tryb wieloosobowy z czterech do sześciu graczy, umożliwiło tworzenie prywatnych sesji, dodało opcję zużycia kilku przedmiotów za jednym razem (na przykład dusz czy człowieczeństwa), a także dorzuciło do ogniskowych menu listę przymierzy do wyboru.
Szkoda, że podobnym zabiegom nie poddano na przykład interfejsu, który działa mi na nerwy równie mocno, jak przed laty. Tak, tak, wiem, że ta toporność niektórych rozwiązań to znak firmowy From Software. Ja to wiem, ale akceptować nie muszę, a teraz była dobra okazja, żeby pozmieniać co nieco.
Krótko mówiąc, kapitalnie, że Dark Souls: Remastered zawitało na konsole najnowszej generacji. Szkoda tylko, że ten antyczny gmach jedynie elegancko otynkowano, zamiast sumiennie połatać jego mury.
Ocena końcowa Dark Souls: Remastered
- poprawiona rozdzielczość
- płynność animacji dużo lepsza niż w oryginale
- nowe efekty świetlne
- wyraźniejsze tekstury
- garść modyfikacji, takich jak prywatne sesje i większy tryb wieloosobowy
- niezłe spolszczenie
- to stare, dobre Dark Souls!
- grafika aż się prosi o dużo poważniejszą modernizację
- zbyt zachowawcze podejście, które widać na przykładzie wciąż mało przejrzystego interfejsu
- Grafika:
dobry - Dźwięk:
dobry - Grywalność:
dobry plus
Ocena ogólna:
Komentarze
12Pierwsza rzecz
"I tak w zasadzie jest z całym Dark Souls: Remastered. Punkt ciężkości położono przede wszystkim na estetykę."
Jaki pkt ciężkości, skoro prawie nic w niej nie zmieniono? Dodali troszkę więcej efektów cząsteczkowych, zmieniono wygląd dusz, mgielnych ścian, ogień i pogrzebali troszkę z oświetleniem przy czym różnicę z oświetleniem widać tylko jak się ma obok siebie obraz z remastera i prepare to die.
"Z tą różnicą, że mury nie są już płatami zamazanej tekstury, ale można w nich dostrzec szczeliny, rysy i wyżłobienia."
Przy czym jest mało zauważalnie i to nadodatek niektórych miejscach, a zamazanie wynikało z zablokowanej rozdzielczości 720p.
"Drugie miejsce zajęła płynność animacji, która nie pozostawia wiele do życzenia, osiągając nawet 60 klatek na sekundę."
Przy czym szybkość gry jest teraz od niej całkowicie zależna oraz gra nie potrafi trzymać 60fps (przynajmniej na konsolach). To znaczy 30fps gra w zwolnionym tempie. Odblokowane 60 fps (za pomocą choćby cheatów) masz przyśpieszone tempo gry co jet piękne dla cheaterów.
A propo cheaterów. zero, ZERO wzmianki o plagach cheaterów i softbanach, które potrafią też dostawać normalne osoby (taka sama sytuacja jak w przypadku GTA V, gdzie dostawałeś bana, bo cheater strzelał do ciebie z broni strzelającej pieniędzmi) tutaj np. bo zabiłeś kolesia posiadającego absurdalną liczbę dusz.
Zero tez wzmianki, że wciąż istnieją te same bugi a nawet dodano też kilka nowych bugów i problemów (np. brak możliwości nawet odpalenia gry).