No i mamy kolejny hit na PS4! Ale to było chyba do przewidzenia, sądząc po pierwszych wrażeniach z Days Gone. I choć grze brakuje nieco do legendy survival horrorów – The Last of Us, to jednak nadrabia ona fenomenalnym klimatem i akcjami, od których jeżą się włosy na głowie.
- sporej wielkości otwarty świat,; - niezwykle sugestywne miejscówki,; - ciekawie rozwijająca się fabuła,; - bohater, do którego łatwo się przywiązać,; - wyraziste postaci poboczne,; - mocno wciągająca rozgrywka z satysfakcjonującym skradaniem i strzelaniem,; - konieczność ulepszania, tankowania i naprawiania motocykla,; - satysfakcjonujący model jazdy,; - hordy „nieumarłych” liczące nawet po kilkaset osobników,; - absolutnie fenomenalny, postapokaliptyczny klimat,; - niezła oprawa audiowizualna,; - spora liczba dodatkowych, okazjonalnych wydarzeń…
Minusy…których nie jesteśmy w stanie w pełni doświadczyć, ze względu na ich czasowość i dzielącą nas odległość,; - nieśpiesznie rozkręcająca się fabuła nie wszystkim może się spodobać,; - występujące czasami błędy w skryptach, które mogą znacząco popsuć odbiór danej sceny czy misji,; - niektóre sceny przerywnikowe aż proszą się o większą interaktywność,; - koniec niektórych misji pozostawia w nas poczucie sporego niedosytu.
Days Gone przeszło naprawdę długą drogę. Nie wiem czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale od pierwszej zapowiedzi tej niesamowicie prezentującej się przygodowej gry akcji minęły już prawie 3 lata. Co więcej, miał to być zapewne tytuł, który objawi nam moc drzemiącą w PlayStation 4 Pro, w momencie jej rynkowego debiutu. Jak widać jednak, nic z tego nie wyszło, skoro dopiero teraz trafia na półki sklepowe i możemy w nią zagrać.
Powodów takiego stanu rzeczy nie ma chyba co teraz roztrząsać. Dość powiedzieć, że odpowiedzialne za Days Gone Bend Studio miało mocno pod górkę. I historia o czterokołowym motocyklu, którego dwa koła są w grze niewidoczne (bo inaczej się nie dało – ot, ograniczenia Unreal Enigne) to tylko czubek góry lodowej.
Ambicji twórcom jednak nie brakowało. Chcieli stworzyć porywającą grę z olbrzymim, otwartym światem, w którym by przetrwać trzeba będzie stawić czoła całym tabunom przeciwników. To brzmiało (i wyglądało) niemal zbyt pięknie by było prawdziwe. Także dlatego, że słuch o Days Gone to pojawiał się na chwilę, to znowu ginął na długie miesiące.
A jednak cuda się zdarzają, co pokazały zresztą pierwsze wyjątkowo entuzjastyczne reakcje mediów po niedawnej przedpremierowej prezentacji Days Gone. Mnie również ten tytuł niesamowicie wówczas zaskoczył, czego dałem upust w swoich pierwszych wrażeniach. Ba, po tym pokazie Days Gone potężnie awansowało w moim prywatnym rankingu gier.
I wiecie co? Po dobrych kilkudziesięciu godzinach spędzonych w finalną wersją gry wciąż mocno tam siedzi okopując się w pierwszej dziesiątce najlepszych gier na PlayStation 4. Jedno jest pewne, Bend Studio ma powody do dumy, a Sony – kolejny mocny hit na swoją konsolę. I to nawet jeśli wciąż trapią go mniejsze i większe bolączki.
Apokalipsa (nie)jedno ma imię
Jak zapewne wiecie akcja Days Gone rozgrywa się w świecie, w którym wybuch pandemii nieznanej choroby zdziesiątkował ludzkość. Nie ma już władz, nie ma autorytetów, nie ma miast. Są za to polujący na ocalałych bandy łupieżców, są całkowicie opuszczone domostwa i wielkie hordy powstałych z martwych ofiar epidemii.
Co ciekawe, twórcy Days Gone jak ognia unikają nazywania ich zombiakami czy chodzącymi trupami. Tutaj to Świrusy, mutanty już tylko z wyglądu podobne do ludzi. Mimo to jednak potrafią zbierać się w duże grupy i wspólnie żerować. Jadłospis chyba jest tu na tyle oczywisty, że nie muszę go przytaczać.
I w takim postapokaliptycznym świecie przyszło żyć naszemu bohaterowi, byłemu członkowi gangu motocyklowego - Deaconowi St. John. Celowo pomijam tu wątek jego żony, która zaginęła zaraz po wybuchu epidemii. Wiecie o nim zapewne z licznych zwiastunów, a zdradzanie co było dalej to pozbawianie całej przyjemności z samodzielnego odkrywania fabularnych zawiłości Days Gone.
Może starczy więc powiedzieć, że nasz dający się lubić gieroj dwa lata po tragicznych wydarzeniach wciąż włóczy się na motocyklu, i wraz ze swoim przyjacielem - Boozerem, ima się różnych zleceń, które otrzymuje od przywódców kilku okolicznych osad ocaleńców.
Niestety, na skutek pewnych nieprzewidzianych okoliczności nasz towarzysz zostaje czasowo „wyłączony z gry”, a my musimy na nowo składać nasz jednoślad. Bo bez niego w Days Gone jak bez ręki. Świat jest za duży i zbyt niebezpieczny, by poznawać go na piechotę. I faktycznie, tak jak obiecali twórcy gry, wszystko w nim chce nas zabić.
Życie w Syfie
Brzmi to może dziwnie, ale tak właśnie nazywają ów niebezpieczny świat postacie z gry. Syf, z pozoru, nie wygląda jakoś szczególnie przerażająco. Gdyby nie opuszczone domostwa i porzucone tu i ówdzie samochody nie byłoby nawet tak źle. Wystarczy jednak na chwilę się zapomnieć i już możemy mieć na karku kilka szwędających się po okolicy świrusów albo watahę wilków.
Jeszcze gorzej bywa w nocy, gdy nasze pseudo zombie wychodzą na żer. Początkowo miałem nawet dylemat - czy próbować eksplorować świat nocą, atakować wówczas gniazda świrusów (bez wyczyszczenia których nie da się odblokować szybkich podróży) i przekradać się do celów misji czy też lepiej poczekać aż zrobi się widno?
Po kilku pierwszych godzinach zabawy doszedłem jednak do wniosku, że nie ma to wielkiego znaczenia – w każdych warunkach w Days Gone możesz wpakować się w kłopoty. Syf to bowiem nie tylko świrusy czy zmutowane zwierzęta, ale także patrole łupieżców na motocyklach, osady bandytów, zwariowany kult wieczystych, którzy chcą upodobnić się naszych nieumarłych i wspomniane już wcześniej hordy.
Myślicie pewnie „E tam, hordy. Ot kilkanaście sztuk”. Nie, nie, nic z tych rzeczy. Po Syfie krąży bowiem kilka naprawdę potężnych watah, z których niektóre mogą mieć ponoć nawet 300 osobników. Wiem, brzmi to wręcz niewiarygodnie, ale wierzcie lub nie, nawet mniejsze sfory potrafią zrobić absolutnie piorunujące wrażenie.
Mojego pierwszego spotkanie z jedną z hord z pewnością nie zapomnę. Ależ miałem pietra, gdy próbując uruchomić generator przy jednej z opuszczonych stacji medycznych NERO (w których zazwyczaj odnajdujemy zapisy załogi oraz dopalające nas iniektory), nagle okazało się, że tuż obok przemieszcza się nie kilka sztuk świrusów, a całe ich stado.
Gorzej, że sam na siebie sprowadziłem kłopoty, bo niedokładnie obejrzałem otoczenie i nie odłączyłem jednego z głośników, który po uruchomieniu stacji zaczął nadawać ściągając całą hordę z powrotem. I wiecie co? Po kilku dniach, gdy tam powróciłem, ona wciąż tam była, tak samo rozjuszona jak wówczas, gdy ją zostawiłem. Cóż, głośnik cały czas działał!
Możliwe bonusy ze znalezionego iniektora
Takich sytuacji, podczas wykonania kolejnych misji, jest w Days Gone naprawdę sporo. Można wręcz nieświadomie wjechać w sam środek hordy, w nocy, w mocno zacinającym deszczu. Mnie się to zdarzyło, i dziękowałem sobie, że wcześniej zdążyłem wykupić u mechanika wszelkie dostępne ulepszenia – od silnika i opcjonalnego nitro, po lepsze opony i cichszy wydech. Bez tego pewnie bym tam poległ.
Porządnie dopakowany motocykl przyda się też podczas pościgów za innymi motocyklistami, a nawet zwykłej, szybkiej podróży. Bo o tym, że trzeba tankować nasz pojazd wszyscy już zapewne wiecie. Czego nie wiecie to to, że każdy, nawet najmniejszy automatyczny skok z jednego odblokowanego punktu do innego kosztuje nas sporo paliwa. Ile dokładnie – tego możemy dowiedzieć się ze stosownej grafiki na mapie świata.
Jak skończy się paliwo, nie ma zmiłuj, trzeba poszukać go na piechotę
Same zadania, jakie przychodzi wykonywać nam w Days Gone są dość różnorodne. A to musimy kogoś znaleźć, zlikwidować bądź coś dostarczyć. Sporo w tym wszystkim skradania i cichych eliminacji. Warto pamiętać, że każdy większy hałas w tym świecie może sprowadzić na nas kłopoty. Tak jak zdarzyło mi się to podczas odbijania jednej z miejscówek z rąk bandytów.
Okazało się bowiem, że nieszczęśnicy wybrali sobie nieszczególne miejsce na bazę, tuż przy legowisku sporej grupy świrusów. Gdy nieopatrznie doprowadziłem do otwartego konfliktu wataha wylazła z nory i musiałem salwować się ucieczką. Wcześniej jednak naprowadziłem ją na pozostałych przy życiu rzezimieszków. O, ja niedobry!:)
Nie wszystkie jednak misje bywają tak oryginalne. Sporo jest tu powtarzalnych zadań, które różnią się w zasadzie wyłącznie miejscówką, i może jeszcze ilością przeciwników do wyeliminowania. Pod tym względem główne misje fabularne są znacznie, znacznie ciekawsze. Co najlepsze jednak, sama fabuła gry jest wielowątkowa, i bywa tak, że wykonując jedną misję do przodu posuwamy na raz kilka wątków.
Sam świat gry również dostarcza sporej ilości atrakcji. Bo choć wydaje się wymarły co jakiś czas na mapie pojawiają się krótko migające znaki zapytania, które sugerują, że w okolicy coś się właśnie dzieje. Jedyny kłopot w tym, że nigdy nie wiadomo jak daleko mamy do danego wydarzenia, bo zasięg naszego rozpoznania okolicy mocno się rozszerza, gdy tylko wsiądziemy na motocykl.
Skutek tego taki, że w znakomitej większości wypadków, gdy docierałem na miejsce było już „po ptokach” i zamiast ratować kogoś przed atakiem wilków albo uwalniać z rąk bandy łupieżców mogłem jedynie przeszukać jego zwłoki i dokonać srogiej pomsty na agresorach. I pewnie dlatego z czasem zniechęciłem się do tych losowych wydarzeń na tyle, że po prostu je pomijałem.
Oczywiście, czasami zupełnie niechcący zdarzało mi się na jakieś wpaść, ale raczej były to sporadyczne przypadki. Znacznie ciekawie jest po prostu śledzić najważniejsze wątki, bo wiele rzeczy w Days Gone nie wygląda wcale tak jak na pierwszy rzut oka się wydaje.
Wyboista droga do zatracenia
W zasadzie mógłbym tak dalej pisać o Days Gone w samych superlatywach, bo gra faktycznie mnie zachwyciła, napędziła stracha i dała sporo do myślenia. „Mógłbym”, gdyby nie masa irytujących błędów, które skutecznie psuły mi pozytywny odbiór gry.
Pierwszy z brzegu przykład – wpadam do obozu bandytów, zabijam szefa i cierpliwie czekam, aż pojawią się posiłki na motocyklach, które widziałem podczas pierwszego, przedpremierowego pokazu gry. No ale nic się nie dzieje. Myślę sobie, pewnie coś zmienili. Wychodzę przed obóz a tam spokojnie na motorach czekają bandyci.
Nie musiałem nawet wielce się wysilać, bo mimo iż do nich strzelałem, żaden nie ruszył się ze swojego miejsca aż do śmierci. Później zauważyłem jeszcze dwóch kryjących się za kamieniem. Pierwszego z nich zaatakowałem znienacka wykonując pojedynczy cios kończący. Niestety, podczas trwającej animacji mój przeciwnik rozpłynął się w powietrzu.
Co się stało? Ot wówczas dopiero zadziałał skrypt i bandyci z miejsca znaleźli się w obozie. Co najlepsze, mój cel zreaktywował się tam martwy, tuż obok żyjącego kompana. Takich kwiatków jest tu niestety znacznie więcej, i to nawet po niedawnej dużej aktualizacji, która miała ponoć wiele takich uprzykrzających błędów naprawiać.
W Days Gone jest też sporo pomniejszych niedoróbek takich jak choćby nie do końca przemyślane koło szybkiego wyboru (szkoda, że tak opornie się z niego korzysta) czy wprowadzający niepotrzebny zamęt zbyt jednolity system oznaczania przedmiotów, z którymi można wejść w interakcje.
Powiedzmy sobie jednak szczerze – przy tak ambitnym projekcie to drobnica, z którą zresztą twórcy pewnie szybko poradzą. A przynajmniej na to po cichu liczę.
Days Gone – czy warto kupić?
Bezapelacyjnie, warto! Bo nawet z tymi irytującymi błędami Days Gone to kawał świetnej gry z cudownie przerażającą wizją postapokaliptycznego świata, świetnym modelem jazdy i patentami, które sprawiają, że ciężko oderwać się ekranu.
Fabule brakuje może nieco błyskotliwości The Last of Us, ale z pewnością nikt nie poczuje się nią zawiedziony. By docenić tę niezwykłą opowieść trzeba jednak przeżyć ją samemu. Najlepiej grając po zmroku, z wyłączonym światłem. Wówczas każde spotkanie z hordą będzie czymś naprawdę niezapomnianym.
Ocena końcowa Days Gone:
- sporej wielkości otwarty świat
- niezwykle sugestywne miejscówki
- ciekawie rozwijająca się fabuła
- bohater, do którego łatwo się przywiązać
- wyraziste postaci poboczne
- mocno wciągająca rozgrywka z satysfakcjonującym skradaniem i strzelaniem
- konieczność ulepszania, tankowania i naprawiania motocykla
- satysfakcjonujący model jazdy
- hordy "nieumarłych" liczące nawet po kilkaset osobników
- absolutnie fenomenalny, postapokaliptyczny klimat
- niezła oprawa audiowizualna
- spora liczba dodatkowych, okazjonalnych wydarzeń...
- ...których nie jesteśmy w stanie w pełni doświadczyć, ze względu na ich czasowośc i dzielącą nas odległość
- niespiesznie rozkręcająca się fabuła nie wszystkim może się spodobać
- występujące czasami błędy w skryptach, które mogą znacząco popsuć odbiór danej sceny czy misji
- niektóre scenki przerwynikowe aż proszą się o większą interaktywność
- koniec niektórych misji pozostawia w nas poczucie sporego niedosytu
- Grafika:
dobry plus - Dźwięk:
dobry plus - Grywalność:
dobry plus
Ocena ogólna:
Za bezpłatne udostępnienie gry Days Gone na potrzeby niniejszej recenzji dziękujemy firmie Sony Interactive Entertainment Polska
Komentarze
78"Days Gone to gra pod każdym względem przeciętna. Nie wyróżnia się absolutnie niczym co warto byłoby zapamiętać. Ale jeśli przymkniemy na to oko, to jest przyjemną, długą grą o zombiakach w otwartym świecie. Całkiem niezłe pierwsze podejście do gry z wyższej półki zapomnianego studia BEND, ale gracze oczekują dziś sporo więcej."
A może ci się nie podoba ocena na Metacritic która przez 6 godzin spadła na 72
https://www.metacritic.com/game/playstation-4/days-gone
A może po prostu ci się nie podoba że nikt cię nie słucha i nie bierze na poważnie bo nie masz nic sensownego do powiedzenia oprócz wklejania z automatu tego samego do znudzenia.
Gra to średniak 5/10 nie ma w nic nadzwyczajnego.
Najpierw wymienię to co mi się w tej grze nie podoba:
Faktycznie tak jak napisałeś @kitamo fabuła niestety nie powala w tej grze,interface fatalny to nie jest coś do czego przyzwyczaiły mnie gry na wyłączność od sony.
Jazda na motorze jest fajna ale ma bardzo uciążliwe tankowanie bo ten motor ma mniej benzyny niż kosiarka do trawy u mnie pod domem być może jak go usprawnię będzie miał jej więcej ale to i tak głupi pomysł bo nie czuję wolności w tej grze tylko łańcuchy które cały czas każą mi uważać na poziom benzyny.
Cut-scenki jakieś takie klasy B tak samo intro wprowadzające.
Jest wiele durnych sytuacji w tej grze i faktycznie są motywy gdzie spotykamy nieznajomych i wyjaśniamy im co się stało ze światem przez ostatnie 2 lata od pandemii dla mnie to jest żenujące bo jak ktoś może nie wiedzieć.
Dobre strony gry:
Kwestia zmieniającej się pogody jest zrobiona na najwyższym poziomie i robi fenomenalne wrażenie.
Klimatyczna muzyka bardzo dobrze dobrana.
Świrusy umieją biegać i potrafią gonić co daje niezłą adrenalinę to coś czego oczekiwałem w tej grze.
Grafika jest bardzo dobra ale do takich gier jak God od war,Horizon Zero Dawn,Red dead redemption 2,czy Spieder-man to jej daleko za to ratuje się dobrym HDR.
Otwarty ciekawy a zarazem grozny świat pełen niebezpieczeństw z masą ciekawych detali nadających grze smaczku.
Podsumowując ;
Nie jest to gra na miarę hitu The Last of Us, Uncharted czy God of War. W Days Gone zabrakło doświadczenia i umiejętności przy projektowaniu.
Grę oceniam na 7/10 i niestety muszę to powiedzieć ale Days Gone jest u mnie na samym końcu listy w powstałych grach na wyłączność ponieważ uważam że wszystkie poprzednie pozycje były od niej lepsze.
Zgadzam się z tym co napisał PS4Ekskluzyw
"I o to chodzi że gra jest dobra a nie jakiś crap. Czego można było wymagać od takiego studia i tak im to dobrze wyszło"
Otwarty świat pełen zombie, dwóch twardzieli w skórach i na motorach, którzy jadą i wybijają hordy wrogów. Czy to mogło się nie udać? Mogło i nie udało. "Days Gone" spóźniło się o parę lat. Nie wnosi niczego ciekawego, a na dodatek nie radzi sobie z hardwarem PlayStation 4"
"Days Gone": wszystko, co dobre z innych gier. Tyle, że gorzej"
"Days Gone" nie jest najgorszą grą na świecie. Nie jest nawet złą czy słabą. To po prostu średniak, mający duże aspiracje, ale bez większego pomysłu na siebie. Jest rozczarowaniem, bo od gier na wyłączność wymagamy bezbłędnej jakości technicznej, pięknej grafiki, ciekawej historii i wciagającej rozgrywki. "Days Gone" ma tylko momenty."
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Naciągane 7/10 można dać ale lepiej pasuje 6,5/10
Podziękował poczekam na promocje w Biedronce za 29,99zł.
https://www.youtube.com/watch?v=9U-HFkxBe38
Wygląda na to że tasiemce od Ubi są lepszymi grami niż ten mesjasz od Sony na którego widok fanbojki miały takie mokre gacie :D
I te dropy fps do 18-20 klatek...nowa jakość cinematic experience własnie nadeszła bauhahahahahahhahaha
"Pierwsze recenzje Days Gone – gra nie spełnia oczekiwań"
Gra jest średnia no ale jest i jest w co grać przynajmniej ale nie do końca jestem zadowolony z zakupu trochę prześladuje mnie myśl że wywaliłem za dużo kasy za coś co nie jest aż tyle warte.
Mocne 8/10.
Dziwnym trafem ten "hit" ma oceny 72%
No powiem ci że teraz przeszedłeś samego siebie w pisaniu bzdur brawo.
I o to chodzi że gra jest dobra a nie jakiś crap. Czego można było wymagać od takiego studia i tak im to dobrze wyszło. Ważne że mamy nowe exy a konkurencja śpi.