Podpaliłem piekło w Doom Eternal i mam ochotę na więcej. Nawet jeśli było to dość masochistyczne doświadczenie
„Veni, vidi, vici" – oj, chciałbym bardzo móc tak powiedzieć po kilku godzinach gry w najnowszą wersję Doom Eternal. Wycisnęła ona jednak ze mnie siódme poty i kilka soczystych wiązanek. Jedno jest pewne - przesunięcie premiery i dodatkowe miesiące wyszły Doom Eternal na dobre.
- wierność tradycyjnym rozwiązaniom ze starego dobrego Dooma,; - klimatyczne i świetnie zaprojektowane lokacje,; - bardzo szybkie i bardzo złożone bitwy z demonami,; - pasująca do zawrotnej akcji ścieżka dźwiękowa,; - mnóstwo spluw, gadżetów i umiejętności, które przydają się w walce,; - wciągająca bez reszty eksploracja,; - masa sekretów, przedmiotów kolekcjonerskich i dodatków kosmetycznych do znalezienia,; - ciekawe elementy zręcznościowe.
Minusy- ekstremalnie szybkie walki nie każdemu przypadną do gustu,; - wyjątkowo trudne potyczki potrafią być niekiedy frustrujące.
Doom Eternal - jeden z zeszłorocznych spóźnialskich – jest już niemal gotowy do swojej marcowej premiery. Kując żelazo, póki gorące Bethesda rozpoczyna więc promocje swojej nowej strzelanki. I robi to z przytupem startując od pokazu dla mediów i prezentacji sporego wycinka gry.
Można byłoby się zastanawiać po co, skoro tych pokazów było już kilka, jak choćby ten na londyńskim Quakecon Europe 2019. Ba, pograć w Doom Eternal można było też na naszym rodzimym podwórku, podczas PGA 2019.
No cóż, przez ostatnie miesiące id Software nie próżnowało. Nie tylko podkręcili rozgrywkę do granic możliwości, ale też dorzucili kilka ciekawych rozwiązań. Na koniec, dla pewności, jeszcze mocniej dokręcili śrubę podnosząc AI przeciwników – tak, żebyśmy nawet przez chwilę nie pomyśleli, że ten akurat spokojniejszy moment jest dobry by zrobić sobie przerwę.
O nudzie nawet nie wspominając, bo po prostu nie ma w Doom Eternal na nią miejsca. Co innego – frustracja, rzucanie myszką/gamepadem po ścianach i wiązanki siarczystych przekleństw, od których pozostałym domownikom więdną uszy. Oj, tego w nowym Doomie będzie całe mnóstwo. Wiem po sobie.
By wygrać kolejne starcia w Doom Eternal nie wystarczy już tylko zgrabnie lawirować między przeciwnikami i szybko reagować na ewentualne braki zdrowia czy amunicji stosując brutalne wykończenia.
Doom Eternal, czyli KOSZMARna satysfakcja
Przyznam szczerze – nie przepadam za wyjątkowo trudnymi grami. Jestem cholerykiem i granie przeze mnie w takie gry jak choćby Dark Souls III bywa niebezpieczne dla otoczenia. Jedynym, chlubnym wyjątkiem okazało się Sekiro: Shadows Die Twice, które jednak też musiałem porzucić, tym razem bojąc się o własne zdrowie psychiczne.
Tym bardziej niepojęte, że siadając do Doom Eternal dałem się skusić na poziom trudności – Koszmar. Początkowo grało mi się w miarę dobrze, ale z każdą kolejną minutą czułem się coraz bardziej przygniatany do ściany. By wygrać kolejne starcia nie wystarczy już tylko zgrabnie lawirować między przeciwnikami i szybko reagować na ewentualne braki zdrowia czy amunicji stosując brutalne wykończenia (które wyrzucają z pokonanych przeciwników odpowiednie wzmocnienia).
Teraz trzeba być zwinnym niczym małpa sięgając po iście czarcie sztuczki, ze skakaniem i „dashowaniem” (tak, w Doom Eternal pojawia się opcja szybkich zrywów) czy zwalnianiem czasu i „zdejmowaniem” ze snajperki przeciwników w locie. Do tego dochodzi jeszcze konieczność błyskawicznego przełączania się pomiędzy dostępnym arsenałem (bo niektórzy przeciwnicy „lepiej’ reagują na konkretną broń) oraz taktycznego wykorzystania „finiszerów”.
Tempo gry „na koszmarze” potrafi dać do wiwatu, ale jednocześnie każda oczyszczona lokacja sprawia niebywałą satysfakcję. Problem w tym, że im dalej w las tym wymyślniejsze „pułapki” przygotowali dla nas twórcy. Bo musicie wiedzieć, że podczas pokazu rozpoczynaliśmy grę od jej faktycznego startu, na pokładzie krążącej wokół Ziemi stacji dowodzenia (do której wracamy po każdej „misji”), powoli zdobywając kolejne rodzaje broni i poznając przemodelowany system rozwijania zdolności naszego bohatera i modowania broni.
Co rusz spotykałem więc nowych potężniejszych przeciwników próbując ogarnąć towarzyszący ich pojawieniu się chaos. Bo do każdego wroga trzeba podejść inaczej, najlepiej eliminując go z walki w czasie pierwszych kilkunastu sekund. Taki Cacodemon dla przykładu „lubi” połykać wszystko co posyłamy w jego kierunku.
Odkrycie tego pozwoliło mi wyrobić sobie odpowiednią taktykę - znacznie szybciej pozbędziemy się więc tego przeciwnika wpierw strzelając do niego bombą przylepną bądź rakietą (najlepiej gdy ma otwartą paszczę), a potem doskakując i przy akompaniamencie przerażająco sugestywnych dźwięków dokańczając dzieła wyrywając jego oko. Brutalne, ale jakie satysfakcjonujące, gdy w około rozgrywa się istne piekło.
Twórcy Doom Eternal postawili sobie za cel połączyć stare z nowym – szaloną, bezkompromisową i klimatyczną rozwałkę rodem z klasycznego Dooma z modą na trudne, oparte „na skillu” gry. I wiecie co? To im się udało!
Niestety, utrzymanie tego poziomu trudności okazało się ponad moje siły. Szczególnie, gdy na monitorach pozostałych zaproszonych na pokaz dziennikarzy dostrzegłem, jak daleko udało im się zajść. Dlatego powolutku schodziłem w dół z ustawieniami sprawdzając jak duże będą pomiędzy nimi różnice, jeśli chodzi o uproszczenia rozgrywki. Spytacie pewnie „i jak?”. No cóż, są, ale prawdziwej taryfy ulgowej spodziewajcie się jedynie na najniższym poziomie trudności.
Żeby była jasność - nie było to moje pierwsze doświadczenie z nowym Doomem, ani tym bardziej z całą serią. Mimo to „na Koszmarze” czułem się jak uczniak co rusz ustawiany do pionu przez srogą nauczycielkę. Być może przyzwyczaiłem się już do znacznie prostszych gier, a może po prostu, do czego się skłaniam, twórcy postawili sobie za cel połączyć stare z nowym – szaloną, bezkompromisową i klimatyczną rozwałkę rodem z klasycznego Dooma z modą na trudne, oparte „na skillu” gry. I wiecie co? To im się udało!
Doom naszych czasów
Najlepszym dowodem na to, że Doom Eternal to próba tchnięcia nowego życia w tę legendarną już serię jest wplecenie w grę całej masy dość nietypowych, jak na Dooma, elementów platformowych. Nie chodzi tu już tylko o przeskakiwanie ponad przepaściami, ale także o „dashowanie” w locie, łapanie i wspinanie się po kratownicach, a nawet wybijanie się z ustawionych tu i ówdzie drążków.
Brzmi niewinnie, ale gdy zobaczycie przygotowany w niektórych lokacjach tor przeszkód mina może Wam zrzednąć. Szczególnie, jeśli chcielibyście poodkrywać wszystkie przejścia i sekrety. A warto, bo w większości przypadków twórcy właśnie w taki sposób dają nam możliwość zdobywania punktów, run i kryształów służących do rozwoju naszej postaci.
Ale nie tylko w takich sytuacjach czuć, że Doom Eternal stawia na rozwijanie umiejętności przez gracza. Przez niemal 4 godziny, jakie spędziłem z grą, cały czas czułem, że dopiero przygotowuje mnie ona na dalszą, znacznie bardziej wymagającą rozgrywkę.
Zagadki przestrzenne, w których niejednokrotnie trzeba było wykazać się sporą zręcznością (na jednej z nich zresztą poległem) i dochodzący co rusz nowi przeciwnicy (także "wyciągnięte" z Sieci wzmocnione i specjalnie oznaczone demony, które wcześniej pokonały innych graczy) i zagrania przełożą się zapewne na znacznie większą regrywalność. No bo kto nie chciałby spróbować przejść gry ponownie, gdy już opanuje wszelkie, najbardziej odjechane sztuczki.
Doom Eternal – nasza wstępna opinia
Było pewne, że Doom Eternal nieźle namiesza. Nie wiem jednak jak fani tej marki przywitają niektóre z nowych rozwiązań. Być może właśnie tędy droga – by powrócić do nagradzania graczy za ich umiejętności i wytrwałość w dążeniu do celu. Bez dostarczania im nowych, oryginalnych (jak na daną markę) wyzwań się nie obejdzie.
Stąd też, choć początkowo nie bardzo czułem sens dorzucenia do Doom Eternal wszystkich tych platformowych elementów, ostatecznie okazały się one całkiem miłą odskocznią od eliminowania hord piekielnych. Ale tylko odskocznią, bo bezpardonowa, brutalna walka z demonami to wciąż największa frajda. Swoją drogą ciekawe co jeszcze przygotowali dla nas twórcy, bo nie sądzę, żeby na tym się skończyło.
Ocena wstępna Doom Eternal
- klimat, klimat i jeszcze raz klimat!
- jeszcze więcej brutalnej, bezpardonowej rozgrywki
- przemodelowany system rozwoju pancerza, i nie tylko
- świetnie zaprojektowane, wertykalne lokacje
- pomysłowe zagadki przestrzenne i sprytnie poukrywane sekrety
- elementy sieciowe w grze dla pojedynczego gracza
- świetna oprawa audiowizualna
- całkiem niezły polski dubbing
- niektóre akcje wymagają naprawdę czarciej zręczności
- wyśrubowany poziom trudności nie każdemu przypadnie do gustu
Oto co jeszcze może Cię zainteresować:
- Najlepsze strzelanki ostatnich lat - TOP 5
- Najbardziej oczekiwane gry I połowy 2020 roku
- Ray-tracing w Call of Duty: Modern Warfare głowy nie urywa, ale przynajmniej śmiga!
Komentarze
8Przypomina stary hicior w nowej oprawie czyli DOOM :)