Zabawa przy Dying Ligh jest przednia, o ile jesteście w stanie przymknąć oko na pewne uproszczenia w rozgrywce i relatywnie wysoki poziom trudności, szczególnie na początku zabawy. Ta ostatnia na dobre rozkręcą się w momencie, kiedy zapadnie zmrok. O ile za dnia dość swobodnie poruszamy się po mieście wybierając sobie potyczki, które chcemy stoczyć, o tyle w nocy role się odwracają. Teraz to my jesteśmy zwierzyną, a nieumarli ochoczo na nas polują. Dodatkowo nie są to jakieś niemrawe ledwo poruszające się potwory, ale zwinne bestie, które bez problemu dorównują nam siłą, a często w tym aspekcie nas przewyższają. Pozostaje ucieczka ucieczka i przeczekanie nocy w którymś z bezpiecznych azylów. Chyba w żadnej innej grze nie wyczekiwałem świtu jak tutaj. I choć sama noc trwa tu zaledwie kilka minut klimat aż emanuje z monitora, a do tego przez prawie cały ten czas towarzyszy nam uczucie grozy i niepewności. Doprawdy rewelacyjny pomysł, za który autorom należą się słowa uznania.
Żeby nie było tak strasznie i ponuro nasz bohater po pierwsze cały czas się rozwija, a po drugie mógłby zapewne podbić Youtube filmikiem prezentującym parkour. Przeskakiwanie przez wysokie ściany, wspinanie na słupy to dla nas niewielki problem. Nadal jednak należy uważać na dłuższe skoki np. między budynkami, bo jeśli przecenimy nasze możliwości to najpewniej spotka nas bolesna śmierć. Oczywiście jak już wspomniałem nasza postać rozwija się w zależności od naszego stylu gry. Im częściej wykonujemy daną czynność tym lepiej będziemy ją wykonywać (zdobywając doświadczenie w stosownej dziedzinie). Podobnie więc jak w rzeczywistości – praktyka czyni mistrza. Oczywiście walki nie da się całkowicie uniknąć, ale na całe szczęście autorzy udostępnili nam bardzo pokaźną ilość wszelkiego oręża, w którym zdecydowanie przeważa broń biała (choć oczywiście jest również i palna). Pałki, kije, piły i praktycznie o czym tylko nie pomyślicie – tutaj to znajdziecie. Naturalnie broń można ulepszać na przeróżne sposoby, dzięki czemu może zyskać dodatkowe właściwości. Musimy jednak najpierw znaleźć lub kupić stosowny schemat. Należy jednak pamiętać, że podobnie jak w realnym świecie, nic tutaj (no prawie) nie jest niezniszczalne.
Na koniec warto jeszcze wspomnieć nieco trybach zabawy sieciowej. Mamy tutaj standardową kooperację oraz coś na wzór Evolve w wydaniu z zombie. Ten pierwszy nikogo nie zaskoczy, ot możemy wykonać wszystkie misje z innymi graczami, co oczywiście umila zabawę, ale ujawnia również mały zgrzyt w tym systemie. Wątek fabularny został stworzony, co raczej oczywiste z myślą o jednym bohaterze i to się nie zmienia w trybie wieloosobowym. Graczy jest więcej, a wszystkie interakcje, zadania wyglądają jakbyśmy bawili się sami. Oczywiście to tylko formalność, ale warto ją mieć na uwadze. Zdecydowanie lepiej prezentuje się tryb zabawy, w którym wcielamy się w postać nocnego łowcy, którego zadaniem jest ochrona gniazd-wylęgarni i eliminacja próbującego je zniszczyć gracza bądź graczy, w zależności od tego do jakiej gry dołączy się nasz zombiak. Co najważniejsze jednak postać łowcy wydaje się niesamowicie potężna, znacznie silniejsza i szybsza od pozostałych. Musi jednak starać się pozostawać w mroku, bo każde spotkanie ze światłem latarki UV kogoś z przeciwnej drużyny może zakończyć się dla niego bardzo boleśnie. Oczywiście w jego arsenale znajduje się sporo przydatnych, rozwijanych umiejętności, dzięki czemu zabawa potrafi być bardzo emocjonująca. I to dla obu stron.