Urządzenie ma zwartą budowę, praktycznie wszystkie otwory są zakryte. Kurz będzie się jedynie zbierał we wgłębieniu przy klapie skanera. Plus należy się producentowi za zintegrowanie zasilacza we wnętrzu urządzenia i wykorzystaniu standardowego kabla komputerowego. Minus – za nieprzemyślane ułożenie gniazd podłączeniowych – wystające wtyczki nie pozwolą na dosuniecie urządzenia do ściany. Choć, jeśli dokupimy moduł dupleksu, będzie on wystawał na tyle, że sterczące kable nie będą przeszkadzać.
Panel sterujący jest uchylny – można dopasować jego ustawienie do preferencji użytkownika. Pozycja panelu jest blokowana specjalnym przyciskiem i w zasadzie jest to jeden z niewielu zarzutów konstrukcyjnych – jego położenie sprawia, że jednoczesne wciśnięcie tego przycisku i zmiana nachylenia panelu jedną ręką jest niewygodna. Także klapka zamykająca odbiornik papieru w pozycji zamkniętej mogłaby mieć nieco mocniejsze zamknięcie.
Pierwsze uruchomienie sprzętu potwierdza moje obawy: przeklikanie się przez menu i dostępne opcje wymaga nieco samozaparcia. Po kilku godzinach obcowania z drukarką, menu przestaje przerażać i można poruszać się po nim szybko i bez kłopotów.
Niecierpliwych użytkowników zirytuje nieco fakt, że sprzęt się długo wyłącza. Poza tym drukarka jest w stanie porozumiewać się z użytkownikiem w języku polskim, jednak w menu występują literówki i dziwne skróty w tłumaczeniu, więc zdecydowanie lepiej jest pozostać przy języku angielskim.
Kopiowanie i druk bez użycia komputera
W komplecie z urządzeniem dostajemy przewodnik po podstawowych funkcjach. To całkiem spora książeczka, którą naprawdę warto przeczytać. Oszczędzi to sporo czasu, jaki trzeba poświęcić na samodzielne odkrywanie funkcji drukarki. Możliwości obsługi PX710W za pomocą panelu sterowania są bowiem bardzo duże i na początku trudno wszystko ogarnąć. Na szczęście drukarka próbuje prowadzić użytkownika za rękę, wyświetlając na ekranie wskazówki dotyczące skomplikowanych czynności.