Piłkarski sezon startuje nie tylko na światowych stadionach, ale też na pecetach i konsolach. Mowa o FIFA 17, która wzbogaca serię o nowatorski tryb fabularny.
- tryb Droga do Sławy,; - ulepszona mechanika,; - poprawiona grafika (silnik Frostbite),; - nowe umiejętności zawodników,; - nowinki w trybie FIFA Ultimate Team,; - zmieniony sposób wykonywania stałych fragmentów gry...
Minusy...który jednak nie wszystkim przypadnie do gustu,; - wciąż sporo błędów podczas kolizji piłkarzy,; - grafika gdzieniegdzie kuleje,; - polska lokalizacja pełna niedociągnięć,; - scenariusz Drogi do Sławy pozostawia wiele do życzenia.
FIFA 17, czyli mistrz może być tylko jeden
Nie ma Bożego Narodzenia bez Świętego Mikołaja. Nie ma Sylwestra bez fajerwerków i nie ma jesieni bez kolejnej odsłony bestselerowej FIFA od EA Sports (lub FIFY, jeśli komuś w smak takie spolszczenia).
Oto już niemal starożytna futbolowa seria powraca w swojej dwudziestej czwartej odsłonie, tylko dla niepoznaki oznaczonej liczbą 17, jak zwykle sugerującej że to wydanie na kolejny rok.
Nie zważając na kontrowersje, jakie wzbudziła FIFA 16, tym razem cudowne dziecko EA Sports i odwieczny rywal Pro Evolution Soccer postanawia udowodnić, że jest w szczytowej formie. Do świeżutkiej oprawy graficznej napędzanej silnikiem Frosbite dołożono też prawdziwą futbolową perełkę, czyli nowatorski tryb Droga do Sławy.
Klasyczne dobrego początki
Zaczęło się po Bożemu. Zamiast rozbudowanego intra, mecz tytanów. Po jednej stronie Chelsea, po drugiej Manchester United. Nie ma na co czekać, trzeba od wejścia ruszać do boju. Szybkie przypomnienie z „klawiszologii” i dalejże, ku zwycięstwu!
Już to pierwsze spotkanie starczyło mi, żeby zorientować się, że rewolucji nie ma. Jest wprawdzie kilka zmian dotyczących fizyk, które podbijają w górę realizm rozgrywki, ale w dużej mierze jest to wciąż znany z poprzednich odsłon FIFA sposób interakcji między piłkarzami.
Poza garstką zmian w fizyce, znalazło się kilka modyfikacji samej rozgrywki, takich jak wykonywanie stałych fragmentów gry. I tak przy rzutach rożnych mamy możliwość przełączenia się na jednego z rozpychających się w polu karnym piłkarzy, a rzut wolny otrzymał teraz opcję dogodniejszego dośrodkowywania piłki. Czy to zmiany na plus? Każdy musi to ocenić podług własnego gustu.
Po meczu wprowadzającym postanowiłem od razu rozpocząć karierę. Tutaj też czułem się jak w domu. Zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym znaczeniu tego stwierdzenia. Są uaktualnione składy i zmienione statystyki piłkarzy, ale koniec końców to ten sam „menadżerski” system znany z poprzednich odsłon serii.
Dlatego też zamiast doszukiwać się nowiutkich niuansów w znanych rozwiązaniach, postanowiłem w dalszej kolejności wypróbować absolutną nowinkę, jaką jest tryb Droga do Sławy.
Gdzieś w Anglii...
Pomysł wydawał się być prosty i genialny. Wykonanie to już inna kwestia. Młodziutki Alex Hunter postanawia iść w ślady swojego dziadka i ojca rozpoczynając karierę w angielskim futbolu. Zaczynamy przygodę z czarnoskórym młodzieńcem, kiedy jeszcze ten, jako dzieciak, rozgrywka podwórkowe finały.
Później kierujemy jego poczynaniami, kiedy zdaje on swoje egzaminy w piłkarskiej szkółce, podpisuje pierwszy kontrakt z klubem (mamy do wyboru dowolną drużynę Premier League) i stara się o zajęcie miejsca w podstawowym składzie.
Cała Droga do Sławy składa się w zasadzie z trzech elementów. Bogatej w dialogi części fabularnej, elementów zręcznościowych, takich jak treningi określonych umiejętności, i klasycznych spotkań piłkarskich. Czas rozebrać ten tryb na czynniki pierwsze i przyjrzeć się każdemu z nich z osobna.
Celne riposty
Sama historia jest całkiem nieźle pomyślana, choć daleko jej do hollywoodzkiego rozmachu. Są wprawdzie jakieś dramaty rodzinne, żyjący marzeniami bohaterowie, poruszające porażki i podnoszące adrenalinę tryumfy, ale niedosyt pozostaje.
Głównie dlatego, że wszystko to jest utrzymane na poziomie dojrzałości wczesnego gimnazjum, co może być podyktowane takim a nie innym „targetem” FIFA 17. Szkoda jednak, że nie pokuszono się o bardziej złożoną fabułę, zamiast prostej jak bramkowa poprzeczka opowieści.
Pewne urozmaicenie stanowią wprawdzie dialogi, w których możemy wybrać odpowiadającą nam opcję, ale nie wprowadzają one zbyt wielu zmian do przebiegu historii. Wpływają one za to na temperament młodego Huntera.
Ten z kolei determinuje jego zachowanie na boisku i w kontaktach z innymi postaciami. A raczej o tym zapewniają nas komunikaty twórców gry. W rzeczywistości ma on znaczenie raczej drugorzędne.
Chybione strzały
Jeżeli chodzi o samą rozgrywkę, którą oblepia niezbyt wyszukana fabuła, to w tym aspekcie po raz kolejny mamy do czynienia z „fifową” klasyką. Owszem, trochę urozmaicenia wprowadzają wyzwania w ramach treningów czy też testów (jakie mamy okazję zaliczać niemal na wstępie Drogi), ale i to niewiele.
Są one czysto zręcznościowymi kawałkami, jakie do tej pory serwowano nam w ramach przerywników przed meczami, a teraz próbuje się z nich stworzyć barwne punkty na Drodze do Sławy. Niestety, nie są one aż tak emocjonujące, jak zakładali twórcy, a nasz poziom adrenaliny dodatkowo obniża możliwość powtarzania stawianych przed nami wyzwań.
Natomiast cała reszta Drogi do Sławy to znane i lubiane (ale też ograne do bólu) mecze. Przed każdym spotkaniem decydujemy, czy chcemy je rozgrywać całym składem czy Alexem Hunterem (szkoda, że wybranie tej ostatniej opcji nie zmienia położenia kamery, która nieprzerwanie wisi wysoko nad boiskiem), a następnie ruszamy do boju.
Cała zabawa polega na tym, żeby z jednej strony odnieść zwycięstwo, a z drugiej – pozwolić Hunterowi skutecznie zagrywać piłki, bo za to dostaje on punkty. Niestety, naszego bohatera możemy umieszczać tylko i wyłącznie na pozycjach ofensywnych, a dodatkowo naszą grę ogranicza system punktacji, któremu daleko do bycia sędzią sprawiedliwym.
Innymi słowy, czasami nawet najlepsze, ale nie do końca udane zagrania, grze zdarza się karać, a znowuż beznadziejne, choć skuteczne, posunięcia spotykają się z nagrodą.
Żeby lepiej zrozumieć w czym problem posłużę się tu kilkoma przykładami. Raz rozpoczynając któreś ze spotkań udało mi się w sposób brawurowy odebrać piłkę przeciwnikowi, a następnie, już w pierwszej minucie meczu, przebiegłem całe boisko, wpadając w pole karne wrogiej drużyny. Tam piłkę straciłem.
Wynik? Trochę punktów doliczono mi za niezły odbiór piłki, ale równie dużo odebrano za jej stratę. Karcący komunikat: „Szanuj piłkę!” skutecznie zniechęcił mnie do ułańskich zagrań.
Znowuż innym razem obsypano mnie punktami za to, że najpierw trafiłem w poprzeczkę, później wpadłem na swojego kolegę z zespołu, a na koniec akcji przypadkiem wturlałem się razem z piłką do bramki. Szkoda, że nie dopracowano trochę lepiej zdolności tego „wirtualnego jurora”.
Mam jednak wrażenie, że samo celowanie w najwyższe oceny podczas poszczególnych spotkań nie byłoby w stanie utrzymać na dłużej naszej uwagi przy Drodze do Sławy. Pewnie tak samo myśleli twórcy, bo wprowadzili dodatkowo system rozwijania umiejętności Alexa Huntera.
Z jednej strony udział w treningach podnosi liczbowe statystyki naszej postaci, a z drugiej – za uzbierane punkty umiejętności możemy wykupować kolejne pozycje z drzewka umiejętności.
Dziwne, że podzielono je na kilka gałęzi, a część z tych zdolności jest jednoznacznie defensywna. To zastanawiające, biorąc pod uwagę, że Hunter jest napastnikiem.
Podsumowując – czy w tryb Droga do Sławy warto zagrać? Jak najbardziej! Wprowadza on sporo świeżości do znanej formuły FIFA 17. Czy jest on tym, o czym zawsze marzyliśmy, choć nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy?
Absolutnie nie! Jest to całkiem zgrabna i dostarczająca sporej dawki rozrywki całość, ale bywa ona też miejscami rozczarowująca.
Szpak dziobie mikrofon
Mówiąc o FIFA 17 nie sposób pominąć tak zwanej „sprawy polskiej”. Chodzi, rzecz jasna, o komentarz duetu Szpakowski-Laskowski. Już „w realu” obaj panowie budzą sporo kontrowersji, więc nic dziwnego, że lawiny zarzutów nie udaje się też uniknąć ich cyfrowym sobowtórom.
Oczywiście, miło usłyszeć nad wirtualnym stadionem głos znany z polskich transmisji telewizyjnych. Ale na tym kończą się przyjemności. Pojedyncze kwestie powtarzają się po wielokroć, nawet w czasie pojedynczego spotkania, natomiast obserwacje polskich komentatorów nierzadko są mocno spóźnione albo zwyczajnie nieadekwatne.
Przy wyniku 3-0 Szpakowski jest zachwycony obrońcą przegrywającej drużyny i twierdzi, że wybicie przez niego piłki z pola karnego może uchronić skład przed przegraną. Innym razem grze świetnego obrońcy towarzyszą ironiczne docinki, sugerujące, że w rzeczywistości nic on nie potrafi.
Niech te dwa przykłady posłużą za jedyny komentarz do poziomu polskiej lokalizacji.
Do dwudziestu czterech razy sztuka
FIFA 16 była dla wielu sporym rozczarowaniem. „Siedemnastka” naprawia część błędów poprzedniczki i dorzuca garść nowości. Poza silnikiem Frostbite, który czyni grę wizualnie znacznie przyjemniejszą (choć nie doskonałą, o czym możemy się przekonać chociażby zerkając na trybuny), do zadań menadżera dorzucono między innymi dbanie o sprzedaż koszulek, a w FIFA Ultimate Team pojawiły się wyzwania oraz turnieje specjalne.
Jednak FIFA 17 to przede wszystkim Droga do Sławy. Można tutaj dodać zarówno „aż”, jak i „jedynie”. Ale trzeba zaznaczyć, że ten tryb zdecydowanie zasługuje na miano rozwiązania awangardowego. Mimo, że jest on pod wieloma względami mocno rozczarowujący.
Nie zmienia to faktu, że FIFA 17 – choć nie jest ani rewolucyjna, ani pozbawiona wad, - to produkcja z najwyższej półki. Oczywiście, fani Pro Evolution Soccer zaraz się oburzą na to stwierdzenie, więc wstrzymajmy się przed stawianiem obok siebie obu rywali.
Zamiast tego, powiedzmy tylko, że nowa odsłona futbolowego symulatora EA Sports jednocześnie zachwyca, ale też trochę rozczarowuje. Porównanie z występem polskiej reprezentacji na ostatnim Euro narzuca się samo.
Ocena końcowa:
- tryb Droga do Sławy
- ulepszona mechanika
- poprawiona grafika (silnik Frostbite)
- nowe umiejętności zawodników
- nowinki w trybie FIFA Ultimate Team
- zmieniony sposób wykonywania stałych fragmentów gry...
- ...który jednak nie wszystkim przypadnie do gustu
- wciąż sporo błędów podczas kolizji piłkarzy
- grafika gdzieniegdzie kuleje
- polska lokalizacja pełna niedociągnięć
- scenariusz Drogi do Sławy pozostawia wiele do życzenia
- Grafika:
dobry - Dźwięk:
dobry - Grywalność:
dobry plus
Komentarze
15- zmieniony sposób wykonywania stałych fragmentów gry..."
To są te zmiany, których nie lubię co roku najbardziej. Po co zmieniają umiejętności czy rzuty wolne? Co roku trzeba się jakby uczyć sterowania zawodnikiem w tej grze od nowa. Czy Messi uczy się strzelać wolne co roku, bo zapomina w czasie przerwy między sezonami? Czy Inni zawodnicy zaczynają robić "kołowrotki" czy inne zwody, które już znają, w inny, nieznany dotąd sposób?
Błędy z komentarzami to nie wina polonizacji, tylko samej gry, która źle dobiera sentancje z posiadanej bazy wypowiedzi. Szwankuje po prostu algorytm analizujący sytuację na boisku.
Nieważne czy byłoby to w PL, ENG czy po Chińsku - błędy byłyby (i pewnie są) takie same.
1. Grafika faktycznie lepsza, świetna, płynna animacja
2. Nowe składy, nowa muza, nowe menu :)
3. Tryb Droga do Sławy - ciekawy pomysł, wart rozbudowania
4. Gameplay - to samo co rok temu (paskudny, wyczuwalny handicap) + bardziej celne podania i strzały + zmodyfikowane stałe fragmenty (szczególnie karne na MEGA MINUS)
Werdykt? Gra nie warta swojej ceny. Jak spadnie poniżej 100zł można będzie kupić sobie ten "update".
Przecież nic nie stoik na przeszkodzie, by w ustawieniach gry zmienić sobie kamerę na np gwiazda.
No i pierwszy raz słyszę, żeby Laskowski "w realu" wzbudzał kontrowersje. Moim zdaniem to najlepszy komentator w tej chwili, nie licząc panów z c+
"Jednak FIFA 17 to przede wszystkim Droga do Sławy. "
Nie, nie i nie. Fifa 17 to przede wszystkim FUT. I tak jest od 12.
Jak ktoś pisze, że wszystkie fify są takie same to jest ślepy.
No ale tak to jest jak się gra w każdej fifie 1 mecz.