Bywa, że cele Agenta 47 kończą poćwiartowane, ale tym razem to Hitman ląduje w kawałkach. Eksperymentalny serial nabiera tempa, choć kontrowersje nie gasną.
- sporej wielkości mapy,; - klimatyczne lokacje,; - duża liczba sposobów na wykonanie zlecenia,; - system nieuchwytnych celów,; - zastrzyki nowych treści ożywiają rozgrywkę,; - to stary, dobry Hitman!
Minusy- brak rewolucji w systemie rozgrywki,; - menu szans i wyzwań stanowi momentami zbyt duże ułatwienie,; - odcinkowa konstrukcja,; - mimo wszystko, to rozrywka „weekendowa”,; - niejasny adresat tytułu.
Zawsze będziemy mieli Paryż
„Enter a World of Assassination” - tym sloganem firmowany jest najnowszy Hitman od IO Interactive. Ale kiedy na początku marca w nasze redakcyjne ręce trafił pierwszy odcinek na Playstation 4 i PC, trudno było mówić o wielkim otwarciu obiecanego świata zabójstw. Co najwyżej trochę uchylono drzwi, przez które wślizgnęliśmy się do paryskiego przedsionka cyfrowego serialu.
Nie odważyłem się wtedy napisać pełnoprawnej recenzji, a jedynie naszkicowałem swego rodzaju nie-recenzję. Wiedziałem jednak, że prędzej czy później będę musiał powrócić do tematu Agenta 47, jako że tamta francuska zakąska narobiła mi niezłego apetytu na resztę.
Wreszcie, niemal pięć miesięcy później, kiedy wiosna zdążyła już nie tylko rozkwitnąć, ale też przekwitnąć, a lato dusi afrykańskimi temperaturami i amazońską wilgocią, muszę przyznać, że Hitman rozrósł się w niespodziewany dla mnie sposób. W marcowym tekście wieszczyłem jeszcze, że główną osią rozgrywki będą cele wpisane w fabułę gry. Czas pokazał, jak bardzo się myliłem.
Z cyklu: Nauczmy się tego na pamięć
Na tę chwilę Hitman jest już trzyodcinkowym produktem (nie licząc treningów i wakacyjnych misji bonusowych – o tych ostatnich za chwilę). Po paryskim high-lifie przyszedł czas na urokliwe włoskie miasteczko i kryjący się w jego podziemiach kompleks laboratoriów.
W następnej kolejności mamy okazję przenieść się do Maroka, które znalazło się w trakcie politycznego trzęsienia ziemi.
Każdy nowy etap to naprawdę spora mapa i wielopoziomowe zadanie do wykonania. Nie znajdziemy tutaj misji w stylu drugiego Hitmana, kiedy to starczyło wybiec z petersburskiego metra, ustrzelić jakiegoś post-sowieta we włochatej czapie i wskoczyć do studzienki kanalizacyjnej.
O, nie, nie! Tym razem musimy wszystko odpowiednio zaplanować i przeznaczyć dostateczną ilość czasu na owocne wywiązanie się z kontraktu.
Zresztą cała ta złożoność map, liczba znajdujących się na nich postaci, ogrom możliwości, za pomocą których możemy zlikwidować wskazane osoby i infiltrować strzeżony teren, a także mnóstwo wyzwań sprawia, że każdy z etapów aż się prosi, żeby powtarzać go bez końca.
Inna rzecz, że na taką niekończącą się powtórkę z roz(g)rywki zdecydują się tylko zatwardziali fani Agenta 47. Tym niemniej będzie to stanowić dla nich idealny trening przed pojawiającymi się co jakiś czas na mapach nieuchwytnymi celami.
Z kolei one, choć początkowo zdawały się być jedynie przeciętnym dodatkiem, stały się – zdaniem lwiej części graczy – najjaśniejszą stroną nowego Hitmana.
Hitman bawi się w chowanego
Zasady są proste. Co jakiś czas na jednej z trzech obecnie dostępnych map pojawia się parę nowych osób, a wśród nich znajduje się nowy cel do likwidacji. Raz jest to fałszerz obrazów, który materializuje się na paryskim pokazie mody, innym razem włoski kardynał, który zrobił sobie wypad do nadmorskiej Sapienzy.
Krótko mówiąc, coraz to nowe postaci wpadają na parę dni do znanych już lokacji (i nie zabawią tam ani chwili dłużej!). Krótka odprawa zdradza nam najistotniejsze szczegóły zlecenia i to w zasadzie wszystkie informacje, jakimi dysponujemy.
Po krótkim przygotowaniu do misji możemy ruszać w teren. W pierwszej kolejności cała zabawa polega na tym, żeby zlokalizować nieuchwytny cel.
A jest to zadanie całkiem wymagające, bo nie jest on zaznaczony na mapie i nie pojawia się wokół niego czerwona obwódka, kiedy Hitman używa instynktu.
Ta część zajmuje mniej lub więcej czasu, w zależności od tego, jak dużo mamy szczęścia i jak dobrze zinterpretujemy informacje podane w filmiku będącym odprawą przed misją.
Kiedy już znajdziemy zakontraktowanego pechowca, obserwujemy bacznie, jaką trasą się porusza, a następnie obmyślamy, jaki sposób na jego likwidację będzie najskuteczniejszy.
Innymi słowy, to Hitman w pełnej krasie... z paroma drobnymi, ale znaczącymi różnicami. Poza tymi elementami, o których już wspomniałem, usunięto opcję zapisu gry w trakcie misji, a kiedy już zlikwidujemy cel lub kiedy ten nam ucieknie, nie możemy także zrestartować zadania.
Z założenia ma to powodować spory przypływ adrenaliny i kłaść na nasze barki ciężar nieuchronności naszych poczynań. Niestety, możliwość ponownego rozpoczęcia misji, nawet w momencie, kiedy znajdujemy się już na celowniku ochroniarzy, mocno rujnuje ten efekt.
Jest to niewątpliwy ukłon w stronę tych graczy, dla których nowy Hitman nie jest zbiorem ogrywanych bez końca piaskownic, a zaledwie jednym z paru tytułów, w który zdarza im się czasem „pyknąć”.
Możliwość ponownego odtworzenia misji znacznie podnosi ich szansę na pozytywną likwidację nieuchwytnego celu.