Wypożyczając z redakcji Lenovo ThinkPad T480s na jeden wakacyjny wyjazd nie przypuszczałem nawet, że przyjdzie mi z nim przejechać połowę Europy. Ale po tych 3 tygodniach używania wiem jedno – tak poręcznego i niezwykle pomocnego towarzysza podróży jeszcze nie miałem.
Końcówka tegorocznych wakacji była dla mnie wyjątkowo pracowita. Poza kilkoma rodzinnymi wypadami nazbierało mi się bowiem imprez, na które po prostu musiałem pojechać. Gamescom 2018, berlińska IFA 2018, a później jeszcze nagły wypad do Paryża na przedpremierowy pokaz Assassin’s Creed Odyssey – by to wszystko redakcyjnie ogarnąć potrzebowałem notebooka. Niestety, żaden z posiadanych przeze mnie laptopów nie za bardzo się do tego nadawał. Asus ROG G51 był za duży i za ciężki, a Sony Vaio VPCYB1S1E, choć malutkie, mocno nadgryzł już ząb czasu.
Klikaj zdjęcia by je powiększać!
Dlatego gdy nadarzyła się okazja, i do redakcji przyszedł Lenovo ThinkPad T480s, po prostu nie mogłem z niej nie skorzystać. Zaznaczam jednak od razu, że wówczas kierował mną nie dziennikarski obowiązek wykonania rzetelnego testu nowego laptopa (bo od tego są w naszej redakcji bardziej odpowiednie osoby), a najzwyklejsza w świecie wygoda.
Na tamtą chwilę dla mnie liczyło się tylko to, że Lenovo ThinkPad T480s ma niewielkie wymiary, 14-calową matrycę i, co najważniejsze, waży nieco ponad 1300 gramów. Słowem – idealny laptop do spakowania do plecaka i wzięcia go ze sobą w podróż. Co też uczyniłem.
Dyskretna wygoda
Liczyłem na ultralekkość, a dostałem znacznie więcej. Kolejne zalety tego ultrabooka zacząłem odkrywać już w czasie pierwszych godzin podróży. Stylowa, ale nienachalna konstrukcja pozwala dyskretnie wyciągnąć komputer z plecaka i pracować na nim w pociągu, hotelowej kawiarni czy pośród zgiełku w hali odlotów, bez zwracania na siebie uwagi.
Co najlepsze, nigdy podczas wyciągania bądź chowania komputera do torby czy plecaka nie miałem wrażenia, że trzymam w dłoni coś bardzo delikatnego, z czym trzeba obchodzić się wyjątkowo łagodnie. Obudowa Lenovo ThinkPad T480s jest bowiem wyjątkowo sztywna. Nic się tu nie ugina i nie trzeszczy.
Jak się później dowiedziałem, to zasługa stopu magnezu i specjalnie wzmocnionego włóknem węglowym kompozytu, z których wykonano odpowiednio - dolną część laptopa i jego klapę. Gdzieś tam w tle pojawia się nawet certyfikat Departamentu Obrony USA potwierdzający, że sprzęt ten spełnia ponoć normy standardu MIL-STD-810G.
Ale na bok certyfikaty, dla przeciętnego użytkownika i tak mają one drugorzędne znaczenie. To co zrobiło na mnie dużo większe wrażenie to super wygodna klawiatura i w pełni matowy ekran. Co tu dużo pisać, klawisze Lenovo ThinkPad T480s są absolutnie genialne.
Niewielki, ale wyraźnie wyczuwalny skok, delikatnie wyprofilowanie każdego przycisku i pełne podświetlenie całej klawiatury – jak dla mnie bomba. Takiej wygody w podróży nie dał mi dotąd żaden z laptopów, które przewinęły się przez moje ręce. I mówię jako osoba na co dzień zajmująca się pisaniem tekstów.
Leciutkie zastrzeżenia mam, co prawda, do działania zintegrowanych przycisków touchpada (dużo lepszą responsywność wykazują umieszczone nad nim fizyczne klawisze), ale z tego co zdołałem zauważyć korzystając wcześniej z X1 Carbon, taki już urok ThinkPadów.
Rozpisałem się o klawiszach, a zapomniałem o ekranie. A przecież bez jego matowej powłoki pisanie na Lenovo ThinkPad T480s czy to w słoneczny dzień, przy oknie w pociągu czy podczas konferencji na IFA 2018, w mocno oświetlonym pomieszczeniu, byłoby makabrą. Doceniłem ten patent już podczas pierwszego wyjazdu, a i później kilkukrotnie ratował mi on skórę, gdy musiałem coś szybko przesłać do redakcji.
Jako ciekawostkę, bo sam nie miałem okazji z tego skorzystać, warto dodać, że ekran Lenovo ThinkPad T480s da się odchylić aż o 180 stopni. Ma to znacznie szczególnie dla tych, którzy lubią korzystać z paneli dotykowych, bo i takie wersje ten model ultrabooka posiada. Świetnie prezentują się za to metalowe zawiasy przytrzymujące klapę – gwarantują trwałość, a jednocześnie dodają szyku całej konstrukcji.
"Wincyj mocy"
Przyznam szczerze, że biorąc z redakcji Lenovo ThinkPad T480s nie znałem jego dokładnej konfiguracji. W Internecie łatwo wyszukać sobie, że jest kilka wersji, i to całkiem mocno różniących się od siebie zarówno wyposażeniem, jak i ceną.
Jak się później okazało, mnie trafiła się ta z górnej półki, z mocnym procesorem i7-8550U, z najnowszej, ósmej generacji, 16 GB pamięci RAM oraz 512 GB dyskiem SSD. Pełną specyfikację testowanego przeze mnie ultrabooka możecie przejrzeć poniżej.
Specyfikacja techniczna:
- Ekran: 14”, 1920x1080, IPS, matowy, maksymalny kąt odchylenia ekranu – 180 stopni
- Procesor: Intel Core i7-8550U (1.80 GHz, 4.0 GHz Turbo, 8MB Cache)
- Pamięć RAM: 16 GB
- Karta graficzna: Intel UHD Graphics 620
- Dysk twardy: SSD 512GB
- Napęd optyczny: brak
- Bateria: 57 Wh, Li-Ion, czas pracy – do 15h
- Wymiary: 331 x 227 x 18.4 mm
- Waga: 1,32 kg
- Komunikacja bezprzewodowa: Bluetooth 4.1, WiFi IEEE 802.11a/b/g/n/ac
- Złącza: 1 x HDMI, 1 x USB 3.1, 1 x USB Type-C, 1 x Thunderbolt 3, SmartCard
- Dodatkowe funkcje i oprogramowanie: czytnik linii papilarnych, czytnik kart MMC/SD/SDHC/SDXC, modem LTE/4G, Dolby Audio
Jak wiadomo jednak „papier przyjmie wszystko”, szczególnie rozdmuchane parametry konfiguracji sprzętowych czy wyniki testów wydajności. Bardziej istotne jest chyba to, jak naprawdę wszystko tutaj ze sobą współgra i jak przekłada się na komfort pracy. Cóż w takim razie mogę powiedzieć o wydajności Lenovo ThinkPad T480s? Chyba tylko jedno – jest fenomenalna.
Robiłem na tym notku podczas moich podróży wiele rzeczy – pisałem teksty w Wordzie, przeglądałem Internet, odbierałem i wysyłałem maile, edytowałem naprawdę duże zdjęcia przeniesione prosto z karty Canona 6D i na bieżąco synchronizowałem dane z chmurą OneDrive. W absolutnie żadnym momencie nie czułem, żeby coś chrupnęło, zwolniło albo żebym musiał na coś czekać.
Praca w hotelowej kawiarni może być przyjemna
Moje poprzednie laptopy kaszlały i krztusiły się już przy 10 otwartych oknach przeglądarki, gdy próbowałem im do tego dorzucić edycję zdjęć czy montaż filmu. Pod tym względem Lenovo ThinkPad T480s to przy nich prawdziwa rakieta. System otwiera się w niecałe 4 sekundy, śmiga mając otwartych w tle nie 10, a 30 kart Google Chrome, bez problemu radząc sobie też z pracą Outlooka, naszym pisaniem w Wordzie czy „zabawą” w Excelu.
A najlepsze w tym wszystkim jest to, że choć nie wiem jak się starałem co chwila dorzucając lapkowi więcej roboty to i tak nie byłem w stanie go rozgrzać do temperatury, która spowodowałoby narastający dyskomfort.
Przez te 3 tygodnie obcowania z Lenovo ThinkPad T480s nie doświadczyłem ani przesadnie gorącego powietrza wyrzucanego ze środka przez szczeliny obudowy, ani tym bardziej mocno nagrzewającej się klawiatury. Magnezowa podstawa świetnie rozpraszała ciepło dzięki czemu cały czas pozostawała przyjemnie chłodna.
Dla szczególnie mocno ceniących swoja prywatność – kamerka posiada fizyczną, przesuwaną zasłonkę kamery (ThinkShutter)
Co się stało, grać przestało?
Praca w podróży, a w szczególności takie wypady jak Gamescom czy berlińska IFA, to pozostawanie w ciągłym ruchu. Spotkania, prezentacje i wywiady – wszystko następuje tu jedno po drugim i nie ma czasu by szukać miejsca, gdzie by tu można podładować laptopa. Swego czasu przekonałem się tym dość dotkliwie gdy nagle, podczas intensywnego dnia targowego, straciłem dostęp do komputera przez padniętą baterię.
Na szczęście Lenovo ThinkPad T480s nigdy mnie tak nie zawiodło. Co prawda jego bateria nigdy podała mi nominalnego czasu pracy, który sięga tu aż 14,5h, ale i wartości w granicach 8-10 godzin pojawiały mi się nader często.
Oczywiście, pozostały czas pracy na baterii zmieniał się na bieżąco w zależności od stopnia obciążenia komputera i ustawionej jasności ekranu, nigdy jednak nie doświadczyłem sytuacji żeby nagle, ni stąd, ni zowąd, system powiadomił mnie, że jej stan jest krytyczny. Ba, potrafiłem pojechać na pokaz Assassin’s Creed Odyssey do Paryża, korzystać tam z komputera przez 2 dni z rzędu przy każdej możliwej okazji, a do Polski i tak wróciłem jeszcze ze sporym zapasem energii w akumulatorze.
Na pokazie Assassin's Creed Odyssey....
....i w drodze powrotnej do domu
Lenovo ThinkPad T480s – idealny towarzysz podróży
Chyba najlepszym podsumowaniem moich wojaży z Lenovo ThinkPad T480s w plecaku jest fakt, że po tych 3 tygodniach intensywnej pracy w podróży naprawdę ciężko mi było rozstawać się z tym laptopem. Przyzwyczaiłem się do jego poręczności, niezawodności i szybkości działania.
Co prawda trudno zaliczyć ten komputer do najtańszych opcji, bo jakby nie patrzeć to ultrabook biznesowy, ale wierzcie lub nie, w tym przypadku możliwości w pełni uzasadniają cenę. Jeśli ruszać w podróż to tylko z takim laptopem.
Komentarze
8Wady 470s (podejrzewam że 480s będzie miał takie same lub podobne)
Ekran + klawiatura = po miesiącu pracy zobaczycie pięknie odciśnięte klawisze na matrycy (da się zmyć ale jednak bywa to uciążliwe)
USB - mimo że niby najnowsze i umożliwiają ładowanie telefonów to natężenie prądu jest zbyt małe (albo wadliwe) i nie mogę podpiąć zew. nagrywarki dvd. Ipada też nie mogę naładować. Dysk ssd na usb (adata) tylko na 2 z 3 dostępnych usb osiąga pełną prędkość.
Czy to odmierzamy od wciśnięcia klawisza 'power' do ...
No właśnie...Do czego ???
Bo jakoś nie wierzę że może to trwać tylko 4 sekundy...
Co jest końcem zatrzymania stopera ?
Kursor na ekranie czy uruchomienie przeglądarki ? :))
To "nie" w tym miejscu jest bardzo potoczne. W tekście powinno raczej być po wówczas.
"To co zrobiło na mnie osobiście dużo większe wrażenie"
A możne coś zrobić na Tobie "nie-osobiście" wrażenie? "Osobiście" jest tu zbędne.
"Leciutkie zastrzeżenia mam co prawda do działania zintegrowanych przycisków touchpada"
Tu chyba powinny być przecinki, "co prawda" jest wtrąceniem.
"a i później kilkukrotnie ratował mi on skórę gdy musiałem coś szybko przesłać do redakcji."
Przed "gdy" przecinek.
"Bardziej istotne jest chyba to jak naprawdę wszystko tutaj ze sobą współgra"
Przed "jak" przecinek.
"Co prawda jego bateria nigdy podała mi nominalnego czasu pracy"
Coś tu jest nie tak...
Ogólnie, dzięki za tekst, myślałem swego czasu, o którymś ultrabooku i nie byłem w stanie się zdecydować. A teraz już chyba wiem co wybiorę jak temat powróci.
BTW, obudowa i rama są na tyle mocne, że można chodzić po zamkniętym laptopie, a upadki z 1m na beton nie są groźne.
Bardzo chętnie przeczytałbym podobą recenzję najnowszego P1 lub P52.
I bylby to wg mnie laptop idealny jakby tak kosztowal 50% tego co kosztuje :]