Porównujemy komfort pracy na Lenovo Yoga Book i Lenovo Yoga 900s. Kto okaże się zwycięzcą?
Jedną z największych zalet pracy w redakcji technologicznego portalu jest stały dostęp do wszelkich nowinek oraz praca na topowym sprzęcie. Premiera nowej karty graficznej? Trzeba jak najszybciej sprawdzić jej możliwości. Na rynku pojawił się nowy monitor? Bierzmy go na warsztat. A ponieważ w kręgu moich zainteresowań leżą głównie laptopy, to mam też niepowtarzalną okazję gruntowanie przetestować wszelkie pojawiające się na rynku nowości.
I chociaż najchętniej recenzowałbym sprzęt gamingowy, to jednak w typowo redakcyjnej pracy, sprawdza się on nieco gorzej. Po prostu „testowanie” nowych gier jest zdecydowanie zbyt czasochłonne i trudno zmieścić się w ustalonych terminach, zdążyć przed deadlinami i napisać te wszystkie recenzje i artykuły. Dlatego bardzo sobie cenię laptopy o nieco innej charakterystyce. Bardziej mobilne, lżejsze, smuklejsze, z wygodną klawiaturą i długim czasem pracy na baterii.
To ostatnie zdanie można uznać za najkrótszą charakterystykę laptopów z serii Yoga stworzonych przez firmę Lenovo. Urządzenia opatrzone tą nazwą to konwertowalne modele o elastycznej konstrukcji, która umożliwia pracę w kilku trybach – nie tylko jako klasycznego laptopa, ale także tabletu oraz dodatkowych – ułatwiających oglądanie filmów, czy przeglądanie internetu. Jest to możliwe dzięki specjalnej konstrukcji zawiasów, dzięki którym ekran można obracać o 360 stopni. Rozwiązanie zostało na tyle dobrze przyjęte przez użytkowników, iż praktycznie każdy szanujący się producent ma podobny model w swojej ofercie. W powszechnej świadomości to jednak Yoga pozostaje pionierem tego typu konstrukcji.
Na szczęście Lenovo nie osiada na laurach i cały czas pracuje nad udoskonaleniem swojej flagowej serii urządzeń, czego najświeższym efektem są dwa doskonałe modele – Lenovo Yoga Book oraz Lenovo Yoga 900s. Oba miałem już przyjemność testować, ale są na tyle interesujące i godne uwagi, że miałem poczucie niedostatecznego wyczerpania tematu w klasycznej recenzji. Stąd ten artykuł, z którego dowiesz się, jak oba modele wypadają w bezpośredniej konfrontacji, a polem walki będzie codzienność pracy redaktora. Każdemu z nich dałem kilkanaście dni, w których trakcie starałem się całość pracy wykonywać wyłącznie za ich pomocą.
Na początek pewne zastrzeżenie. Zazwyczaj pracuję na stacjonarnym komputerze, do którego mam podpięty panoramiczny monitor, wygodną klawiaturę i mysz. Całkowita przesiadka na laptopa była więc nie lada wyzwaniem. Czego się jednak nie robi dla czytelników benchmarka?
Odniosę się pokrótce do kilku najważniejszych z mojego punktu widzenia aspektów – wygody pisania, czasu pracy na baterii, kultury pracy, jakości wykonania i wydajności.
Od słowa do słowa, czyli komfort pisania
To dla mnie zdecydowanie najważniejszy aspekt w każdym laptopie. Nawet najbardziej wydajny laptop, na którym Wiedźmin hula z prędkością 60 klatek na sekundę, staje się dla mnie bezużyteczny, jeśli pisanie na nim będzie niewygodne. Yoga Book i Yoga 900s są w tym zakresie diametralnie różnie.
Yoga Book to rozwiązanie rodem z przyszłości. Brak fizycznych klawiszy, holograficzna klawiatura wyświetlana na całkowicie płaskiej powierzchni, to zdecydowanie coś, co do tej pory oglądać można było tylko w filmach. Efekt „wow” jest jak najbardziej na miejscu. Praktyka pokazuje jednak, że przyzwyczajenie się do tak innowacyjnego rozwiązania wymaga sporo czasu. Nie ma wyjścia, aby się oswoić, trzeba popracować dłużej, a z czasem komfort pisania się poprawi. Początki nie są łatwe. Cóż - nie od razu Rzym zbudowano, nie od razu benchmarka napisano.
Oczywiście nie zapominam o tym, że Yoga Book może być obsługiwana za pomocą rysika, co umożliwia tworzenie odręcznych notatek – jednocześnie w fizycznej i cyfrowej formie, ale po początkowej fazie zachwytu, nie korzystałem z tego rozwiązania zbyt często.
Bez porównywania bardziej wygodna jest klawiatura w Yoga 900s. Mimo dość płytkiego skoku klawiszy pisze się na niej szybko i komfortowo. Co ważne, klawiatura pracuje cicho, co wbrew pozorom ma znaczenie. Wprawdzie w redakcyjnym gwarze nawet najgłośniejsza klawiatura zostałaby zagłuszona, ale nie raz zarywając nocki i pisząc teksty „na wczoraj”, dostawałem po głowie od mojej lepszej połówki, żebym ciszej stukał w te klawisze, bo spać nie może.
Tutaj ten problem nie istnieje. Mogę pracować choćby do rana.
Werdykt - 1:0 dla Lenovo Yoga 900s.
Jeszcze minutka, czyli czas pracy na baterii
Kolejna szalenie istotna kwestia, zwłaszcza w przypadku pracy poza przytulną redakcją. Wyjeżdżając na różnego rodzaju konferencje, targi, czy inne prezentacje sprzętu jest to szczególnie ważne. Kiedy trzeba szybko napisać tekst i go opublikować nie ma czasu na szukanie wolnego gniazdka elektrycznego. Właśnie w takich sytuacjach obie Yogi pokazują swoje możliwości.
Yoga 900s oferuje realny czas pracy 6-7 godzin, co w większości przypadków w zupełności wystarczy na to, aby opracować wszelkie potrzebne materiały. Yoga Book wypada na tym polu jeszcze lepiej. Ośmiogodzinny dzień pracy to dla niego żaden problem. Przy oszczędnym gospodarowaniu energią (przyciemnieniu ekranu i wyłączeniu komunikacji bezprzewodowej) czas ten wydłuża się do ponad 10 godzin.
Werdykt - remis ze wskazaniem na Yoga Book.
Francja elegancja, czyli kultura musi być
Niewątpliwą zaletą obu urządzeń jest właśnie kultura pracy - nie od dziś wiadomo, że klient w krawacie jest mniej awanturujący się. Jeśli za krawat w tym przypadku można uznać elegancki, bransoletkowy zawias, to wszystko będzie się zgadzać. Ponieważ oba urządzenia są nimi ozdobione, to można spodziewać się jedynie zachowań „ą” „ę”. Pełna kultura.
I tak jest w istocie. Zarówno Yoga Book, jak i Yoga 900s wyposażone są w energooszczędne podzespoły, co pozwoliło zastosować pasywne chłodzenie. Brak wentylatorów oznacza praktycznie bezgłośną pracę. Co jeszcze ważniejsze, temperatury obudowy w obu przypadkach pozostają na zadowalająco niskim poziomie. Nawet przy pracy z pełnym obciążeniem podzespołów można je bez obaw trzymać na kolanach lub w ręce (jeśli korzystamy z trybu tabletu). To duży plus dla projektantów Lenovo.
Werdykt – remis.
Design, czyli stworzone aby zachwycać
Jeśli chodzi o wygląd, to jest to absolutnie najwyższa półka pod względem designu i stylistyki. Lenovo Yoga 900s, a przede wszystkim Yoga Book zwracają na siebie uwagę dosłownie każdego, kto znajduje się w pobliżu. Szczególnie ten drugi, który sprawia wrażenie urządzenia przeniesionego wprost z futurystycznego filmu. Dzieje się tak za sprawą holograficznej klawiatury pozbawionej fizycznych klawiszy.
Jeśli zaś chodzi o Lenovo Yoga 900s, to tak smukłego i lekkiego laptopa konwertowalnego próżno szukać na rynku. Dość powiedzieć, że waży on niespełna 1 kilogram, co czyni go jednym z najbardziej mobilnych laptopów na rynku. Zastosowane do wykonania obudowy materiały są bardzo dobrej jakości, dzięki czemu cała konstrukcja jest solidna. Nie ma obaw, że laptop ucierpi w trakcie jego przenoszenia w torbie, czy plecaku. Daje to duży komfort, który dla mnie jest tym cenniejszy, że podczas pracy na wyjeździe nie chcę się martwić o to, czy laptop jest cały i zdrowy. Ma on po prostu działać bez zarzutu. I Yoga to gwarantuje.
Pod względem mobilności Yoga Book wypada jeszcze lepiej. Jego rozmiary sprawiają, że tablet zmieści się nawet w damskiej torebce (moja lepsza połówka potwierdza!), a przy wadze porównywalnej z małą butelką wody, nie obciąży nawet najwątlejszych kobiecych ramion.
Muszę być jednak sprawiedliwy i przyznaję, że Yoga 900s to taki laptopowy odpowiednik Anji Rubik, więc dla fanów smukłych linii będzie spełnieniem marzeń.
Werdykt – remis.
Scotty, we need more power!
Tutaj nie ma wątpliwości, że zwycięzcą jest Lenovo Yoga 900s. Trudno zresztą, aby było inaczej, skoro znajdziemy w nim energooszczędny wprawdzie, ale jednak laptopowy procesor Intel Core m7-6Y75, podczas gdy w Yoga Book jest to typowo tabletowy układ Intel Atom x5-Z8550.
Yoga Book to sprzęt do tworzenia szybkich notatek, przeglądania internetu, oglądania filmów i szeroko pojętego zabijania czasu. Praca pełną parą będzie utrudniona.
Yoga 900s pozwoli już na ogarnięcie większości redakcyjnych zadań, chociaż edycja wideo była już zbyt wielkim wyzwaniem. Do tego potrzeba czegoś więcej niż zintegrowanej z procesorem karty graficznej.
Jeśli jednak mimo wszystko bardziej przemawia do Was Yoga Book, to lepszą opcją może być wariant z systemem operacyjnym Android. Wydaje się on lepiej dostosowany do wykorzystania możliwości dotykowego ekranu niż Windows. A poza tym, procesor Intel Atom jest dedykowany bardziej mobilnym zastosowaniom, a nie obsłudze potężnych aplikacji i programów.
Werdykt – Lenovo Yoga 900s.
Podsumowanie
Czas na konkluzje. Pracowałem przez dłuższy czas na obu sprzętach i mogę powiedzieć, że oba są zdecydowanie godne uwagi. Każdy z nich przeznaczony jest jednak dla innej grupy docelowej.
Yoga Book świetnie nadaje się jako sprzęt do korzystania z niego w ruchu, w drodze. Do szybkiego notowania, szukania inspiracji w sieci, czy oglądania Netflixa w tramwaju. Sprawdzi się także jako sprzęt do tworzenia mniej skomplikowanych materiałów graficznych, projektów, czy ilustracji. Można pokusić się nawet o uruchomienie Photoshopa.
Obsługa piórka, dotykowy ekran stają się atutem także w przypadku, gdy z Yogi korzystać będzie młodsze pokolenie. Takie bardzo nowoczesne narzędzie do rozwijania wyobraźni dziecka.
Nie bez znaczenia jest też szalenie efektowny wygląd Yoga Booka.
Yoga 900s jest znacznie bardziej funkcjonalna. Oferuje wszystko, czego można oczekiwać od laptopa, a jest przy tym niesamowicie wprost lekka i poręczna. W odróżnieniu od Yoga Booka jest wprost stworzona nie tylko do zabierania jej ze sobą, ale umożliwia wygodną pracę – przynajmniej w przypadku zajęcia takiego jak moje.
Dlatego do poważnej pracy to właśnie dziewięćsetka będzie lepszym wyborem. Natomiast do konsumpcji treści (zwłaszcza w drodze, dzięki wbudowanemu modemowi 4G) Yoga Book może okazać się bardziej atrakcyjny. Poza tym, mimo że nominalnie jest tabletem, to jednak jego funkcjonalność daleko wykracza poza standard.
Jedno mogę jednak stwierdzić na pewno. Zarówno Yoga Book, jak i Yoga 900s prezentują się doskonale i ciężko było mi się z nimi rozstawać :)
Komentarze
7Czy cały czas musimy rywalizować? Kto "lepszy" kto "gorszy"?
Oba modele są bardzo ciekawe.
A jeśli wybierać to tylko pod względem osobistych, indywidualnych potrzeb oraz preferencji i gustów względem każdego detalu, z wyglądem włącznie.
Oczywiście kupiłbym taki z zapasem 10-20 rysików xP