Czy Mass Effect 3 pójdzie na twoim PC lub laptopie? Sprawdź wyniki wydajności - przetestowaliśmy grę na wielu konfiguracjach.
Gracze kontra recenzenci
Od premiery trzeciej części Mass Effect minęło już parę tygodni. Jeśli spojrzycie na recenzje, które dotychczas ukazały się w sieci, dostrzeżecie dysonans pomiędzy ocenami fanów (niskimi) i ocenami redaktorów (bardzo wysokimi). Społeczność graczy wściekła się na zakończenie gry, które zdaniem wielu jest po prostu kiepskie i nijak się ma do trudu włożonego w prowadzenie fabuły. Moim zdaniem to właśnie w nieszczęsnym zakończeniu gry należy doszukiwać się przyczyn niskiej średniej ocen wystawianych przez grających. Mass Effect 3 jest jednak godny następca części drugiej. Pomimo nieco spłyconych dialogów oraz przeciętnego zakończenia trudno wystawić negatywną ocenę.
Na kłopoty Shepard
Jeśli oglądaliście choć jeden z niezliczonych trailerów gry to wiecie na pewno, że akcja rozpoczyna się na Ziemi. Biada wam, jeśli nie graliście w niedostępny w sklepowej dystrybucji dodatek Arrival. To właśnie tam należy szukać przyczyn pozbawienia Sheparda rangi komandora oraz odebrania mu słynnego statku - Normandii. Główny bohater zostaje wezwany przed Radę w obliczu potencjalnej inwazji Żniwiarzy. Ta następuje szybciej niż można się było spodziewać, co z kolei powoduje błyskawiczny powrót do łask i poprzedniego stopnia wojskowego. Po ucieczce z Ziemi musimy nakłonić zwaśnione rasy do współpracy, przy okazji zbierając drużynę. Jeżeli chodzi o ten element fabularny, to został on wykonany doskonale. Na przestrzeni kolejnych misji poznajemy (o ile wcześniej nie graliśmy w poprzednie części serii Mass Effect) przyczyny konfliktów pomiędzy Kroganami, Quarianami, Salarianami i Asari. Czeka nas również ciekawy epizod z Gethami.
Przygodę w przeciekawym uniwersum możemy zacząć postacią importowaną z poprzedniej części gry. Przeniesione zostaną nie tylko jej umiejętności, ale także wybory, których dokonaliśmy wcześniej. Ja nie dysponując zapisami gry (a niech to!) postanowiłem stworzyć nowego Sheparda. Zgodnie z zapowiedzią możemy kierować także losami pani Shepard, co wydaje mi się absurdalne. Czego się jednak nie robi dla równouprawnienia! Na samym początku określamy kogo poświęciliśmy, a kogo uratowaliśmy w części poprzedniej, odpowiadamy na parę prostych pytań i wskakujemy w bezustannie kręcący się wir wydarzeń. Romanse, intrygi i ratowanie świata. To brzmi... No dobra, może nie brzmi oryginalnie, ale na pewno wciąga.
Wprawdzie wydaje się, że wszystkie dialogi zostały jakby spłycone, ale nie sposób odmówić im kinowości. Podobnie jak w Mass Effect 2, tak i w części trzeciej podczas rozmów mają miejsce tak zwane QTE (Quick Time Events). Od kliknięcia odpowiedniego przycisku myszki zależeć będzie zachowanie Sheparda. Przyznam szczerze, że dwa razy obudził się we mnie diabeł, co w jednym z owych przypadków zaowocowało kulką posłaną w brzuch starego, dobrego znajomego. Jeżeli prowadzenie rozmów nie jest waszym ulubionym zajęciem, możecie zrezygnować z trybu RPG i wybrać opcję dialogów kinowych, na których prowadzenie nie będziecie mieli w zasadzie większego wpływu. Nie uniknięto liniowości i przez całą grę jesteśmy prowadzeni jak po sznurku. Fakt ten skutecznie tuszują jednak misje dodatkowe. Co prawda nie są one zbytnio rozbudowane i ciekawych dialogów w nich nie uświadczycie, ale jednak występują w dużej ilości i warto to odnotować.
Z kamerą na ramieniu
Sposób prowadzenia ognia nie zmienił się. Akcję w dalszym ciągu obserwujemy znad ramienia Sheparda. Prawy i lewy przycisk myszy służą odpowiednio do wymierzenia oraz oddania strzału. Na polu walki znajduje się mnóstwo przedmiotów i elementów otoczenia, za którymi możemy się schować. Prowadzenie ostrzału zza barykad dodatkowo zwiększa celność. Moce Sheparda znajdują się pod odpowiednimi cyframi z zakresu 1-8. Towarzyszące nam (maksymalnie dwie) postacie aktywują swoje moce samoistnie, bądź na komendę grającego. Specjalne menu wywoływane jest za pomocą klawisza shift, po przytrzymaniu którego akcja na chwilę ustaje. Niestety w dalszym ciągu na polu walki panuje bałagan. Towarzysze broni Sheparda uwielbiają wprost plątać się pod jego nogami. Przeciwnicy zawsze kiedy mogą korzystają z odsłon i SI stoi ogólnie rzecz biorąc na dobrym poziomie. Do ideału jej jednak daleko. Poziomy trudności wyższe niż "normalny" stanowią niemałe wyzwanie, w związku z czym zalecamy wybór któregoś z nich.
Wszystkie postacie na bieżąco zdobywają punkty doświadczenia, które rozdzielać możemy nie tylko po zakończeniu misji, ale także w jej trakcie. Na przestrzeni całej gry będziecie mogli osiągnąć maksymalnie 60 poziom. Zadanie będzie znacznie łatwiejsze, jeżeli zabawę zaczniecie z zaimportowaną postacią. Awans do trzeciego punktu każdej umiejętności jest liniowy. Później każdorazowo otrzymamy wybór jednej z dwóch ścieżek.
Możliwość ulepszania arsenału dostępnych broni wpływa pozytywnie na samopoczucie. Naprawdę jest w czym wybierać. Nie tylko pukawek jest sporo, ale i ulepszeń co nie miara. Shepard twardym chłopem jest i basta. Nosić może ze sobą naraz aż pięć narzędzi mordu. Każdą broń znaleźć można w wersji ulepszonej (zakres I-V) i wsadzić do niej po dwa mody (zakres poziomów I-V). Ulepszenia znajdziemy na przestrzeni gry oraz zakupimy na pokładzie Normandii. Nawet tak z pozoru nieistotny współczynnik jakim jest waga ma niebagatelny wpływ na rozgrywkę. Jej spadek wpłynie pozytywnie na czas ładowania mocy, co w przypadku postaci używających tychże znacząco poprawi ich zdolności bojowe.
Dokop Żniwiarzom
Bardzo ciekawą do pewnego stopnia nowością jest możliwość zbierania wojsk w galaktykach i wzmacniania nimi sektorów. Ot, latamy Normandią na mapie taktycznej, zbierając paliwo, surowce i wojska. Są to tak zwane zasoby wojenne, które otrzymujemy również za podejmowanie określonych decyzji. Tutaj znajduje się także pomost łączący tryb dla jednego gracza z rozgrywką wieloosobową. Gotowość Galaktyczna wynosi na początku zabawy 50% i podnosimy ją głównie w trybie multi. Gotowość spada każdego dnia, gdy jesteśmy nieaktywni.
Rozgrywka wieloosobowa to nic innego jak tryb kooperacji, w którym broniąc się przed nadciągającymi zewsząd przeciwnikami wykonujemy przy okazji proste zadania. Współpracować ze sobą mogą jednocześnie czterej grający. Areny nie są unikalne i znajdziemy je w misjach dodatkowych w trybie dla jednego gracza. Nagrodami oprócz podniesienia poziomu Gotowości Galaktycznej w danym sektorze są też pieniądze i punkty doświadczenia.
Na koniec parę słów należy poświęcić aspektom technicznym. Po raz kolejny mamy wrażenie, że opanowaliśmy cudowną umiejętność podróży w czasie i cofnęliśmy się do czasów Mass Effect 2. Warstwa graficzna pozbawiona jest "ochów" i "achów" i serwuje dokładnie to, co wszyscy widzieliśmy wcześniej. Poczciwy Unreal Engine lata świetności ma już za sobą i przydałby się jakiś powiew świeżości. To, co widzimy na ekranach monitorów wygląda w porządku, pod warunkiem, że nie przyglądamy się temu z bliska. Cóż z tego, że bitmapy w tle wyglądają cudownie, skoro kamienie i grunt pod nogami prezentują się przeciętnie. Tragedii nie ma i dobrze, że chociaż wymagania gry są dzięki temu bardzo niskie jak na obecne standardy.
Oprawa dźwiękowa stoi jak zawsze w przypadku Mass Effect na wysokim poziomie. Muzyka w tle jest bardzo klimatyczna, aktorzy wypowiadają swoje kwestie z należytym zaangażowaniem, a odgłosy otoczenia budzą często niepokój.
Celowo pominąłem kwestię zakończenia, które budzi tak wiele kontrowersji. Zagracie, zobaczycie, sami ocenicie. Jeśli jesteście fanami Mass Effect 3 to już je znacie. Jeśli nie macie zamiaru kupować gry, to nie jest ono dla was istotne. W Mass Effect 3 warto zagrać nie tylko dla zakończenia, ale też dla tych ponad trzydziestu (w przypadku wykonywania zadań pobocznych) godzin dobrej zabawy na przestrzeni całej kampanii.