OGLĘDZINY CZAS ZACZĄĆ
Pierwsze wrażenie zaliczam do pozytywnych. Prosta bryła, drewniana obudowa, “szlachetna” kolorystyka i umiarkowana skromność sprawiają, że kolumny będą się elegancko prezentować w większości pokoi. Niektórym jednak przeszkadzać mogą “chromowe” pierścienie wokół głośników, zwłaszcza, że w odpowiednich warunkach potrafią odbijać światło.
Zarówno głośnik wysoko- jak i średnio-niskotonowy zostały lekko wepchnięte do środka skrzyni. Rant powstałych wnęk minimalnie wystaje z przedniej ścianki, co być może ma na celu zapewnienie ochrony dla samych głośników - zestaw pozbawiony został maskownic.
Sam głośnik low-mid wykonano w kontrastowej, biało-czarnej kolorystyce.
U dołu znajduje się logo producenta. Plusem jest brak jakichkolwiek diód umieszczonych frontalnie, które mogłyby drażnić nocą.
Wykorzystane tu płyty MDF mają niecały centymetr grubości. Jeśli zaś chodzi o spasowanie elementów, nie jest ono idealne. Przednie ścianki zostały nieco krzywo przyklejone do reszty obudowy, ale to nie jest to rażący uszczerbek, tym bardziej w tej cenie.
Prawa kolumna, jak to przeważnie bywa, ma wbudowany wzmacniacz, niestety nie doposażono go w jakiś zewnętrzny radiator. Do tematu wzmacniacza jeszcze wrócę.
Z tyłu znajduje się włącznik, gniazda do podpięcia lewej kolumny oraz gniazda dwóch źródeł dźwięku.
Kolumny łączymy za pomocą zwykłego, żyłowego kabla, który jak podejrzewam, większość nabywców wymieni nie tyle na grubszy, co na dłuższy - dawany z zestawem jest niesamowicie krótki - 1,2 metra, grubością zresztą też nie grzeszy.
Co ciekawe, nie umieszczono tu żadnego przełącznika wyboru źródeł dźwięku. Postanowiłem więc sprawdzić, co się stanie gdy obsadzę oba źródła “grającymi” urządzeniami. Jednym z nich był komputer (podłączony do gniazda 1), drugim telefon. Domyślnie dźwięk pochodził z komputera. Dopiero odpięcie od niego końcówki jack przeniosło źródło dźwięku na telefon, jednak poziom głośności był dużo niższy niż powinien. Nie jest to więc zbyt dobrze rozwiązane, przydałby się przełącznik, bez niego korzystanie z dwóch różnych źródeł dźwięku może być uciążliwe.
Z prawej strony, we wnęce, umieszczono 3 pokrętła do regulacji głośności, tonów niskich i wysokich. Wypadałoby tu dodać, że w pewnym momencie podczas ściszania nieco głośniejsza staje się lewa strona. Plusem jest, że regulacja basem nie wpływa na tony średnie, a mówię o tym, gdyż w moich kolumnach taka wada występuje. Nad pokrętłami znajduje się dioda informująca o włączeniu.
Tył lewej kolumny to tylko wejścia na kabel głośnikowy.
Kolumny wykonano w systemie bass-reflex. Otwór znajduje się na tylnej ściance, odpada więc ich powieszenie czy przysunięcie do ściany.
SPECYFIKACJA TECHNICZNA
● Kanały: 2.0
● Moc RMS: 20 W + 20 W
● Pasmo przenoszenia: 20 Hz-20 KHz
● Zniekształcenia: <0,1 % at 1 W
● S/N: >65dB
● Separacja kanałów: >50 dB
● Głośniki: 5,25' średnio-niskotonowy 0,75' wysokotonowy
● Wymiary satelity:
● Szer.: 181 mm
● Gł.: 215 mm
● Wys.: 276 mm
● Długość kabla satelit: 1,2 m
● Długość kabla zas.: 1,5 m
● Zasilanie: AC220V-240V ~50 Hz/60 Hz
● Waga netto: 7,8 kg
● Waga brutto: 8,3 kg
TESTY
Zacznę od tego, o czym już wspomniałem - wzmacniacz. Pozbawienie go zewnętrznego radiatora (być może w środku jest jakiś... ?) nie wróżyło według mnie nic dobrego. Faktycznie, głośniki szybko zaczynają “pierdzieć”. Jeśli jakość piosenki jest dobra i zawiera w sobie mocne uderzenia, kolumny zaczynają wymiękać już przy około połowie głośności (zwłaszcza, jeśli podkręcimy poziom basu). Ponadto diodka zaczyna przygasać wraz z każdym beatem, a to również nie świadczy za dobrze o jakości wzmacniacza/zasilacza.
Przejdźmy zatem do opisu wrażeń z odsłuchu. Oczywiście, zanim zacząłem wydawać o nich osąd, dałem im pare dni, aby się rozgrzały, a moje uszy zdołały do nich przyzwyczaić. Mimo wszystko jedną z pierwszych rzeczy jaką zrobiłem było podkręcenie poziomu tonów niskich - było ich stanowczo ich za mało. To z kolei wymusiło podniesienie tonów wysokich, bez tego dźwięk był strasznie przytłumiony i ubogi.
Zaznaczam jednak, że głównie słucham piosenek rockowych, zwykle także ciszej. W ulubionym typie muzyki najbardziej i najczęściej brakowało mi odpowiednio zaznaczonej stópki czy też ciężkiej, głębokiej gitary basowej. Nie mogłem jednak się przyczepić do partii gitarowych zasłyszanych w utworach Guano Apes (początki Dick, You cant stop me).
Basy w Microlabach pozwoliły mi przypomnieć sobie, jak brzmi stópka w Full Nelson czy Rollin. Również porównanie gitar basowych na podstawie Pretty in scarlet dużo lepiej wypadło na Solówkach, nie wspominając już o muzyce klubowej czy hip-hopie. Jeśli więc lubicie wyeksponowane tony niskie, piosenka musi mieć uderzenie, powinniście się skierować ku microlabom... ALE, no właśnie, jest jakieś "ale". Ostatniego dnia testów miałem możliwość przenieść oba zestawy do innego, większego pokoju (~12 m^2), różnica w basie nie była już tak miażdżąca, poziom tonów niskich był mniej więcej zrównoważony z lekką przewagą na korzyść modecomów.
Kolejne różnice to tony średnie. O ile w kilku przypadkach modecomy radziły sobie lepiej, na przykład ładnie potrafiły przekazać wokal Joe Cockera, gorzej jednak wyszedł im Artur Gadowski czy Fred Durst. Mieszane uczucia mam też co do Sandry Nasic. Ostatecznie wydaje mi się jednak, że niemal całe środkowe pasmo, a głównie wokal, lepiej i naturalniej brzmią na microlabach (i nie jest to tylko moja opinia). Na modecomach pasmo to jest przesadnie wywindowane, a z tym wiąże się przekazywanie pewnych nieczystości.
Nie jestem wielkim fanem muzyki klasycznej, jednak pozytywnym zaskoczeniem było dla mnie to, jak poradziły sobie z tego typu kompozycjami. Dobrze potrafią odzwierciedlić dźwięk skrzypiec, fletu czy innych instrumentów dętych, co powodowało wyższe muzyczne uniesienie w momencie odsłuchu. Ogólnie, wydaje mi się, że modecomy charaktryzują się lepszą barwą górnej końcówki tonów średnich.
Zmierzając do podsumowania, brzmienie Modecomów może się podobać. Po niecałych dwóch tygodniach uznałem je za akcpetowalne, mimo że czasem braknie im klarowności. Gdy doszło do konfrontacji z mikrusami w moim małym pokoju, byłem bardzo zadowolony ze swego nabytku. Kolejny przełom to zmiana pomieszczenia na większe, gdzie microlaby trochę zagubiły bas, jednak ich klarowność brzmienia tonów średnich pozostała na dobrym poziomie.
Ktoś pewnie zarzuci mi brak obiektywizmu w ocenie porównawczej, starałem się jednak być jak najbardziej obiektywy i prosić o opinię osobę postronną. Oczywiście bądźcie też świadomi, że Microlaby są około 80 zł (40%) droższe od Modecomów. I powtarzam po raz kolejny, Modecomy nie grają źle, większość użytkowników, którzy nie wymagają subwooferowego basu i nie planują słuchać bardzo głośno, będzie zadowolona. Dopiero przy zwiększeniu głośności ujawniają się pewne niedoskonałości.
Ocena końcowa to 3,5/5.
Odejmuję za:
- słaby wzmacniacz/zasilacz
- brak przełącznika źródeł dźwięku
- krótki kabel łączący kolumny
- miłym dodatkiem byłby pilot bezprzewodowy
- jakość dźwięku mogłaby być lepsza
Komentarze
11cale zapisuje się jako " a nie ', powinno być więc:
"5,25" średnio-niskotonowy 0,75" wysokotonowy"
"(coś koło 7,5 m^2)"
Tak ciężko znaleźć zapis z indeksem górnym w HTML-u? :P
"na przykład ładnie potrafiły przekazać wokal Joe Cockera, gorzej jednak wyszedł im Artur Gadowski czy Fred Durst. Mieszane uczucia mam też co do Sandry Nasic." Dziwnie to brzmi ;)
"subwooferowego basu" - pierwszy wyraz można było dać w cudzysłów
Ja sie pochwale - do swoich Microlab solo 3c uzywam E-MU 0202. :) Na jakis czas mam luzik. Pozniej jednak, nie zamierzam sie juz bawic w audio-pc tylko kupie sobie jakies drogie audio... ];->
ale ja mam kolumny podłączone pod kompa i z tego czerpię brzenie ;D