Mieliście kiedyś tak, że - mimo świadomości, iż jakiś produkt nie jest obiektywnie najlepszy na rynku - i tak lubiliście go bardziej niż jakikolwiek inny? Ja tak mam ze słuchawkami Motorola Moto Buds+.
Przez lata Motorola traktowała rynek słuchawek TWS mocno po macoszemu. Moto Buds+ - które zostały opracowane we współpracy z firmą Bose - wyglądają mi na pierwsze poważne podejście do tematu. I jest to podejście zaskakująco udane.
Różnych słuchawek TWS używam nieprzerwanie od 2016 roku, a na zdecydowaną większość z nich narzekałem. Jestem szczególnie wyczulony na punkcie komfortu obsługi.
Nienawidzę słuchawek, które są zbyt czułe na dotyk, przez co poprawa ich ułożenia w uszach kończy się nieumyślnym wstrzymaniem odtwarzania lub zmianą utworu. Albo odwrotnie - gdy wywołanie jakiejś funkcji wymaga zbyt mocnego kliknięcia lub ściśnięcia, co może skutkować dyskomfortem lub notorycznym luzowaniem słuchawki w uchu. A te scenariusze to rynkowy standard.
Słuchawki Motorola Moto Buds+ są wyjątkowo wygodne. Zarówno w noszeniu, jak i obsłudze
Od strony konstrukcyjnej Moto Buds+ to słuchawki z "ogonkiem" i panelem dotykowym w górnej części. Połączenie dość niestandardowe, bo wielu producentów stawia albo na "ogonki" i wykrywanie nacisku, albo bardziej okrągły kształt i dotykowy panel lub klikalny przycisk.
Do wykonania akcji odtwarzaj/wstrzymaj, dalej, wstecz, głośniej, ciszej) można przypisać:
- podwójne kliknięcie lewej słuchawki;
- podwójne kliknięcie prawej słuchawki;
- potrójne kliknięcie lewej słuchawki;
- potrójne kliknięcie prawej słuchawki.
Za włączanie/wyłącznie ANC lub aktywowanie asystenta głosowego odpowiadać mogą natomiast gesty:
- długie dotknięcie lewej słuchawki;
- długie dotknięcie prawej słuchawki.
Bez sięgania po telefon można wykonać aż 6 różnych akcji. A najlepsze jest to, że słuchawki Motorola Moto Buds+ ignorują pojedyncze kliknięcia, co w moim przypadku w zasadzie całkowicie wyeliminowało to ryzyko przypadkowego kliknięcia podczas wkładania, wyciągania czy poprawiania słuchawek.
Jednocześnie panel dotykowy jest duży i bardzo czuły, więc intencjonalne wstrzymanie odtwarzania czy zmiana utworu nie wymagają żadnego ściskania czy wciskania słuchawek.
Ustawienia w aplikacji są bardzo rozbudowane. Można np. wybrać, między którymi profilami dźwiękowymi przełączać mają się słuchawki po dłuższym przytrzymaniu. W wielu konkurencyjnych modelach gestem można włączyć ANC lub przepuszczanie dźwięków otoczenia, ale nie da się po prostu wyłączyć aktywnej redukcji szumów. W Moto Buds+ użytkownik może dopasować działanie każdego gestu do własnych preferencji.
Co z komfortem noszenia? To oczywiście kwestia indywidualna, bo jest uzależniona w dużej mierze od kształtu ucha. Lekkość, wyważenie i kształt słuchawek sprawiają jednak, że w moim przypadku spisują się znakomicie. Zdarzało mi się korzystać z nich 10 godzin dziennie bez większego dyskomfortu.
Moto Buds+ leżą w moich uszach dobrze i nie wypadają nawet podczas biegania. Minusem słuchawek z "ogonkiem" jest jednak to, że nie najlepiej sprawdzają się u osób noszących ubrania z dużymi kołnierzami. Mnie raz zdarzyło się zahaczyć słuchawką o kurtkę i ją zgubić.
O etui nie powiem złego słowa. Jest relatywnie płaskie, przez co nie rozpycha kieszeni, a matowe wykończenie niweluje powstawanie rys. Słuchawki są tak osadzone, że trudności nie sprawia ani ich wyjmowanie, ani chowanie.
Multipont w słuchawkach Motorola Moto Buds+ jest super, ale brakuje szerszej kompatybilności
Słuchawki Motoroli obsługują Multipont, więc można je połączyć jednocześnie z dwoma urządzeniami, np. smartfonem i laptopem. Z kolei obsługa protokołu Google Fast Pair ułatwia parowanie z Androidem i Windowsem, bo całość sprowadza się do otwarcia etui przy urządzeniu i jednego kliknięcia.
Szkoda więc, że Motorola nie zadbała o szerszą kompatybilność.
Wszystkie funkcje - wliczając reklamowane śledzenie ruchów głowy Dolby Head Tracking - działają jedynie po sparowaniu słuchawek z garstką nowych i topowych smartfonów Motoroli, w tym Edge 50 Pro.
Aplikację do obsługi Moto Buds+ można pobrać jednak na smartfony z Androidem innych marek. Wyjąwszy wspomniane Dolby Head Tracking (którego osobiście i tak nie lubię) nie odnotowałem istotnych braków.
Gorzej wygląda sprawa w przypadku iPhone’ów, bo aplikacji na iOS brak. Co prawda słuchawki mimo wszystko da się ze smartfonami Apple’a połączyć, ale bez aplikacji nie da się nawet włączyć Multipontu czy skonfigurować ANC, więc jest to sprzęt przede wszystkim dla użytkowników Androida. Cóż, taki już urok firm, które produkują zarówno akcesoria, jak i własne smartfony.
Bateria słuchawek Motorola Moto Buds+ spisuje się świetnie
Wadą wygodnych i lekkich słuchawek jest często biedny akumulator, ale Motoroli udało się znaleźć złoty środek. Mimo wysokiej wygody użytkowania bateria nie zawodzi.
Po 5-godzinnej podróży pociągiem z głośnością ustawioną na ok. 80 proc. i cały czas aktywnym ANC wskaźnik baterii wciąż pokazywał u mnie 18 proc., co jest naprawdę solidnym wynikiem. Z wyłączoną aktywną redukcją szumów da się wyciągnąć dodatkowo jeszcze dobre 2 godziny.
Słuchawki Motorola Moto Buds+ ładują się szybko, zwłaszcza w pierwszej fazie. Dobicie od zera do 40 proc. baterii zajmuje ok. 11 minut, a przekłada się to później na ok. 2,5 godziny słuchania muzyki z ANC. Etui jest w stanie napełnić akumulatory w słuchawkach ok. 4-krotnie.
Etui obsługuje ładowanie przewodowe i bezprzewodowe, więc do uzupełnienia energii można wykorzystać np. telefon z indukcyjnym ładowaniem zwrotnym.
Jakość dźwięku jest bardzo dobra, ale Motorola Moto Buds+ nie jest sprzętem audiofilskim
Słuchawki Motoroli ewidentnie zostały skrojone pod to, by przypaść do gustu masowemu odbiorcy. Brzmienie jest żywe, mięsiste i klarowne, a duży nacisk na bas sprawia, że Moto Buds+ najlepiej sprawdzają się podczas słuchania muzyki elektronicznej lub mocniejszego rocka.
Audiofilom lubiącym doszukiwać się niesłyszanych wcześniej brzmień doskwierać będzie jednak brak wyraźnej separacji dźwięków. Całość sprawia wrażenie zbitej w jedną masę, Jjakby ktoś odpalił edytor audio i nałożył agresywny kompresor na kanał master.
Ja audiofilem nie jestem i wystarczy mi, że słuchawki nie grają plastikowo i mogę sobie pokiwać głową przy mocniejszym basie. Na tym polu Moto Buds+ dają radę.
ANC również spisuje się bardzo dobrze, ale nie najlepiej na rynku. W pociągu słuchawki skutecznie odcinają dudnienie, ale delikatny szum pozostaje słyszalny. Podobnie na mieście - Moto Buds+ wyraźnie niwelują niskie tony, ale jeżdżące samochody cały czas słuchać. Chyba najlepiej słuchawki spisują się w samolocie, gdzie aktywna redukcja wygłusza niemal cały hałas silnika.
Moto Buds+ sprawdzają się u mnie także podczas rpowadzenia rozmów telefonicznych. Głos rozmówców jest dobrze słyszalny, a i osoby po drugiej stronie nie skarżyły się ja jakość dźwięku przechwytywanego nawet w głośnym otoczeniu.
Czy warto kupić słuchawki Motorola Moto Buds+?
Słuchawki Motoroli nie są idealne, bo pod względem jakości dźwięku czy skuteczności ANC ustępują chociażby modelowi Galaxy Buds 2 Pro. Akcesorium Samsunga nieustannie irytuje mnie jednak w innych aspektach, a Moto Buds+ nie.
Pod względem wygody noszenia i obsługi model ten w mojej ocenie ociera się o ideał. A osobiście w przypadku słuchawek TWS przywiązuję do tych aspektów najwyższą wagę.
No i cena. Już startowy poziom 599 zł był w mojej ocenie bardzo konkurencyjny, a kilka tygodni po premierze słuchawki Motorola Moto Buds+ można spokojnie kupić za ok. 500 zł. W tej cenie to naprawdę solidna propozycja.
Plusy
- wygoda noszenia i obsługi
- rozbudowana konfiguracja
- zadowalająca jakość dźwięku
- dobre ANC
- solidna bateria
- szybkie i bezprzewodowe ładowanie
- możliwość połączenia z dwoma urządzeniami jednocześnie
Minusy
- komplet funkcji tylko po sparowaniu z garstką smartfonów Motoroli
- brak aplikacji na iOS
Ocena końcowa Motorola Moto Buds+
Niezależna opinia redakcji. Sprzęt na test został bezpłatnie wypożyczony od firmy Motorola.
Komentarze
3niech się wypchają...