Jeśli chodzi o efekty wizualne, Alone in the Dark może pochwalić się naprawdę ładnie zaprojektowanymi, sporymi i klimatycznymi lokacjami. Jak również, całkiem ładnie odwzorowanymi postaciami.
Problem polega na tym, że choć w stworzenie otoczenia w grze włożono sporo serca, to po raz kolejny, nie zadbano o szczegóły. W tym przypadku, są to tekstury, które nawet na najwyższym poziomie detali prezentują się średnio atrakcyjnie i oszpecają całkiem ładny świat.
Równie paskudnie wypadają w grze cienie, które nie dość, że nie zawsze się wyświetlaja, to jeszcze złożone są z bardzo widocznych i brzydkich pikseli.
Przysłowiowym gwoździem do trumy jest z kolei sam Edward Carnby, bo choć jego postać wygląda całkiem przyzwoicie, to kiedy bohater zostaje ranny na jego ciele pojawiają się jasne plamy, które symulować mają rozdartą i zadrapaną skórę. W perspektywie pierwszej osoby wygląda to całkiem przyzwoicie, ale kiedy spojrzy się na to z perspektywy trzeciej osoby wyglądają sztucznie, jakby ktoś rzucił w Edwarda ciastem.
Trudno za to powiedzieć złe słowo o wszelakich animacjach płomieni. Jeśli Bioshock zasłynał z powodu realistycznej wody, to Alone in the Dark zapisze się w historii jako gra, która może obudzić w graczu piromana. Zabawa z ogniem właściwie nigdy się nie nudzi, bo obserwowanie jak kolejny przedmiot rozpada się na częsci pod wpływem ognia po prostu zapiera dech w piersiach.
Zaskoczeniem była też dla mnie muzyka. Choć na początku, śpiewające do znudzenia chórki wydawały mi się trochę zbyt pompatyczne, to po kilku godzinach gry stwierdzam, że wszystkie obecne w grze scieżki ładnie komponują się z samą rozgrywka i przyjemnie ich posłuchać nawet jako osobne dzieło.
Mniej przychylnie wypada w kontraście polska ścieżka dialogowa. Naprawdę nie mam zastrzeżeń do profesjonalizmu aktorów którzy podkładali głosy, bo grają swoje role przekonywująco. Niestety słabo pasują one do postaci w które się wcielają, a widać to zwłaszcza w przypadku Roberta Gonery.
Ponownie jak w Turoku, silnik gry ma zbudowane ograniczenie FPS
Podsumowanie
Alone in the Dark nie można podsumować inaczej niż gigantyczne rozczarowanie. Tak wiele ciekawych i fajnych pomysłów, zostało w tej produkcji zmarnowane poprzez liczne błędy i kiepską implementacje. Aż żal pomyśleć, o ile fajniejsza byłaby ta gra, gdyby poświecono jej choćby pół roku więcej na produkcje, a tak, jest to tylko kolejny kiepski survival-horror, których pełno jest na rynku. Jak na razie okazuje się, że przywracanie starych serii do życia nie kończy się zbyt szczęśliwie. Pozostaje więc mieć nadzieje, że ostatni z tej trójki - Fallout, okaże się wyjątkiem od reguły.
Moja ocena: | |
Grafika: | |
Grywalność: | |
Muzyka: | |
Ogólna ocena: |
Komentarze
3http://www.escapistmagazine.com/videos/view/zero-punctuation/130-Alone-in-the-Dark
Znajmość angielskiego wymagana. Polecam.
Absinth