Preordery Nintendo Switch rozeszły się na pniu, analitycy roztaczają wizję cudnej sprzedaży, a gracze toną w zachwytach. Czy szklanka wody wytrzyma tę burzę?
- konsola hybrydowa – i do grania na telewizorze, i do mobilnego grania,; - dotykowy ekran,; - świetny patent z odłączanymi kontrolerami Joy-Con, z których każdy może być osobnym gamepadem,; - kontrolery wyposażone w znakomite czujniki ruchu i system wibracji 3D,; - sporo ciekawych, niespotykanych nigdzie indziej tytułów…
Minusy...w morzu gier indie i mniej reprezentatywnych produkcji,; - mała ilość wbudowanej pamięci i konieczność doposażenia się w dodatkową kartę microSD,; - grafika w grach, choć dobra, nie ma startu do konsol Sony i Microsoftu.
Pstryk, Nintendo Switch!
Nintendo znów jest na fali. Najpierw Pokemon Go (który tak naprawdę nie do końca był Nintendo), potem Super Mario Run, a teraz nowa konsola. Zapowiadane na kolejną, po Nintendo Wii i WiiU, rewolucje - Nintendo Switch okazało się czymś pośrednim między konsolą przenośną, a stacjonarną. Można bawić się nią bowiem zarówno mobilnie, i to w 2 osoby (dzięki odłączanym od „tabletu” kontrolerom), jak w domowym zaciszu, na telewizorze, korzystając ze specjalnej stacji dokującej.
I choć innowacyjności temu rozwiązaniu odmówić nie sposób, to jednak mam wrażenie, że w obecnych czasach to trochę za mało by przyciągnąć tłumy graczy. Nie mówię tu o fanach Nintendo, bo Ci łykną wszystko co im wielkie „N” podsunie. Wiem, bo sam to przeżywałem przez ostatnie 20 lat.
W tym czasie przez moje ręce przewinęło się między innymi Nintendo 64, Gamecube, 3DS, Wii i WiiU, za każdym razem skutecznie drenując portfel, gdy tylko na widoku pojawiła się jakaś perełka. I wiecie co? Nie żałuje ani jednej wydanej złotówki, bo gry Nintendo to klasa sama w sobie. Tak świeżych pomysłów na rozgrywkę nie znajdziecie na żadnych innych platformach.
Kłopot w tym, że w dobie coraz wydajniejszych smartfonów przenośna konsola, którą można podłączyć do TV (dla lepiej wyglądających gier), nie jawi się jakoś szczególnie atrakcyjnie. A już z pewnością nie jest to objawienie pokroju Nintendo Wii, w którym z miejsca zakochały się miliony.
Powiecie pewnie – zaraz, zaraz, przecież to gry stanowią o sile danej platformy, a sam mówiłem, że tych od Nintendo, pod względem grywalności, nie da się porównać z niczym innym. A i owszem, tylko że na starcie Switch nie ma za bardzo czym się pochwalić.
Jedyna prawdziwa perełka - The Legend of Zelda: Breath of the Wild, jak wielkim hitem by nie była, sama nie udźwignie tej premiery. Szczególnie, przy cenie gry sięgającej niemal 250 zł i niemałej kwocie, którą trzeba będzie położyć za samą konsolę. O dodatkowych akcesoriach już nawet nie wspominam.
I to wszystko za sprzęt mobilny o dość ograniczonych możliwościach, i to zarówno graficznych, jak i funkcjonalnych. Próżno w niej bowiem szukać takiego choćby Netflixa, streamingu gier na Twitcha i Youtube’a, modnego obecnie HDR’u czy też nawet prostego systemu osiągnieć (to wciąż niepewne).
Niektórzy powiedzą, że grafika w grach nie jest najważniejsza, a konsola ma być przede wszystkim konsolą, a nie kombajnem multimedialnym. Ale skoro tak to czy tego typu zabawy nie oferują nam już posiadane przez nas smartfony?
Jasne, oprawa wizualna oferowana przez Nintendo Switch stoi na znacznie wyższym poziomie. I to już w trybie przenośnym. Daleko jej jednak do tego co oferuje Playstation 4 czy Xbox One.
W sieci pojawiły się co prawda spekulacje jakoby ujawniona specyfikacja techniczna, z czterordzeniowych układem NVIDIA Tegra ARM Cortex-A57 opartym na architekturze Maxwell, była fałszywa, bo Nintendo w tajemnicy szykuje dla Switcha Pascala. Oznaczałoby to znaczne zwiększenie możliwości konsolki.
Moim zdaniem jednak wszystkie te rewelacje brzmią trochę jak zaklinanie rzeczywistości. Japoński gigant od zawsze podkreślał, że nie ma zamiaru ścigać się na teraflopy. Poza tym jaki cel miałoby ukrywanie takiego asa w rękawie gdy zamierza się podbić rynek, a na karku siedzą nerwowi inwestorzy.
Ponoć nie można stawiać Nintendo Switch obok Playstation 4 czy Xbox One, bo zupełnie inny sprzęt. Przynajmniej tak twierdzą zagorzali fani wąsatego hydraulika. Zgodziłbym się z tym, gdyby Nintendo trzymało się tylko autorskich produkcji, a przecież ich nowa konsola ma otrzymać wsparcie szeregu mniejszych i większych deweloperów.
Dzięki temu na Nintendo Switch mamy zobaczyć porty Skyrima, Steep, nowej FIFY czy Minecrafta. A to nie koniec, bo lista partnerów, którą chwali się japoński gigant, cały czas się wydłuża.
Pytanie tylko jak długo ten trend się będzie utrzymywał, bo jeśli dobrze pamiętam, podobnie było w przypadku Wii – najpierw branżowe tuzy rozwodziły się nad niesamowitością tej konsoli zapowiadając kolejne tytuły, a potem jeden po drugim odpadały, gdy sprzedaż okazywała się marna. Mam spore obawy, że teraz może być podobnie.
Dlaczego? Bo wszystko w Nintendo Switch wydaje się jakieś takie niedopowiedziane. Nie ustające spekulacje wokół specyfikacji technicznej, spore widełki jeśli chodzi o czas pracy na baterii (od 2 do 6h), brak informacji czy konta z 3DS i WiiU da się powiązać z nową konsolą czy nie do końca jasna sytuacja z płatną usługą sieciową (co dokładnie będzie obejmować) to tylko kilka tego przykładów. A przecież do premiery zostało nieco ponad miesiąc.
Jeszcze większe wątpliwości nachodzą mnie gdy czytam o „bonusach”, które na wzór Xbox Live Gold czy PS+ mają być dodawane do płatnego abonamentu. Wiem, wiem, to rzecz niesłychana dla graczy pecetowych, ale na konsolach już się przyjęło. Nie za bardzo rozumiem tylko podejście Nintendo do tego tematu, bo zamiast w miarę nowych tytułów na Switchu "dostaniemy" jedną bądź dwie gry retro z NES lub SNES. "Dostaniemy", ale tylko na miesiąc.
Tak, tak, na miesiąc. A co potem? Nic, gra znów stanie się na nas dostępna, o ile za nią zapłacimy. Przyznacie chyba, że to trochę biednie wygląda. Taka wersja demo produkcji retro na „podkręcenie apetytu”.
Klasyczny Ultra Street Fighter 2 też będzie na Nintendo Switch
Jak dla mnie osobiście wszystko to przemawia na niekorzyść Nintendo Switch. I choć mocno cieszyłem się na jej nadejście tak teraz mój entuzjazm mocno osytygł. Szczególnie, że pamiętam równie szumne początki Wii i WiiU. Wiadomo jak się to później skończyło. Widać jednak, że graczy zupełnie to nie zraża, bo wystarczyły 2 godziny by wyczerpać pulę zamówień przedpremierowych na Nintendo Switch w Amazonie i w innych zagranicznych sklepach internetowych.
Co więcej, analitycy już przewidują 40 mln sprzedanych konsol do końca 2020 roku. To dużo. Bardzo dużo jeśli za wyznacznik sukcesu przyjąć wyniki osiągnięte przez konkurencyjne konsole – Playstation 4 i Xbox One. Dla przypomnienia, na początku stycznia 2017 roku Sony pochwaliło się, że od dnia premiery PS4 sprzedało się „już” w ilości 50 mln egzemplarzy.
Cóż, zapewne tak działa magia Nintendo….i Splatoon 2, Mario Kart 8 Deluxe, Super Mario Odyssey, Xenoblade Chronicles 2 i całej masy gier retro. Ale tak swoją drogą, jak długo można jechać na nostalgii?
Komentarze
22- Tak ale za jakiś czas kiedy cena spadnie i będzie więcej niż 3 ciekawe tytuły.
Napisałem wyraźnie, że chodzi mi o gry gdzie WIĘCEJ niż 2 osoby grają jednocześnie przy jednej konsoli.
Gier, które pozwalają grac w 2 osoby jest masa - także na PC, nie o to więc chodzi.
Gry na 4 osoby przy jednej konsoli - dzięki za tytuły, akurat nie w moim typie, więc pewnie dlatego mi umknęły (PS3 kupiłem sporo po premierze).
Może inaczej - Wii wprowadzając kontrolery ruchu przyciągnął do konsoli sporo "casualowych" osób - chodzi o gry typu Wii Sports i podobne. W takie gry mogły zagrać dzieci razem z dziadkami - podobnie jak w kręgle na Kinecta chociażby.
W gry które podałeś - taki na przykład Moon Diver czy Umbrella Corps raczej babcia z wnuczką nie zagra...
Na Nintendo też nie problem znaleźć gry dla dzieci, na PS3/4 (lub Xbox) - jest większy problem - poza grami sportowymi, wyścigami, może serią LEGO...
I to w zasadzie tyle - Ninetendo zawsze miało specyficzne gry - jeśli ktoś nie lubi Zeldy i Mario (i Pokemonów) to raczej trudno mu polecać Nintendo - dla większosci graczy "zwykłe" konsole czy PC będą zdecydowanie lepszym wyborem.
"...bo gry Nintendo to klasa sama w sobie. Tak świeżych pomysłów na rozgrywkę nie znajdziecie na żadnych innych platformach"
Odświeżane już setki razy Mario Bros, Donkey Kong, Zelda i Pokemony. Takie rzeczy faktycznie tylko u Nintendo. Tyle że wielokrotnie odświeżany pomysł nie staje się z każdym odświeżeniem coraz świeższy ale wręcz przeciwnie.
Ciezko mi sobie wyobrazic, zeby bylo to cos innego niz sentyment z czasow dziecinstwa.
Coz, byc moze jak sobie wszyscy skakali jakims wasatym frajerem po telewizorze, ja gralem w Heretic, Doom 2, Duke Nukem 3D czy Dune 2 na PC i dlatego mnie to nie rusza. Jak probowalem siadac pozniej do tych gierek od Nintendo to strasznie szybko sie nudzilem.
jeszcze te warzywa, ktore stwierdzily, ze pograja sobie w gry FPS na padach, ehhh...
gowno tez jest fantastyczne, miliony much nie moga sie mylic ...